Małżeństwo usłyszało zarzuty posiadania "przyrządów wybuchowych" podczas II Marszu Równości w Lublinie. Mąż miał je przygotować w domu, a żona wnieść na marsz w plecaku. Biegły potwierdził, że gdyby zostały użyte, zagroziłyby życiu i zdrowiu wielu osób. Para z Lublina trafiła do aresztu na trzy miesiące.
II Marsz Równości przeszedł ulicami Lublina 28 września. Pochód blokowali przeciwnicy marszu. Policja zatrzymała wtedy 38 kontrmanifestantów. W kolejnych dwóch dniach śledczy z Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe przeprowadzili czynności procesowe z 33 zatrzymanymi.
"Przyrządy wybuchowe wytworzone sposobem domowym"
Wśród zatrzymanych są dwie osoby, które na lubelski marsz przyszły z niebezpiecznymi materiałami ukrytymi w plecaku.
- Zarzut dotyczy posiadania przez te osoby, wspólnie i w porozumieniu, przyrządów wybuchowych wytworzonych sposobem domowym, które mogły sprowadzić niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób w sytuacji ich użycia – poinformował w środę prokurator Bartosz Frąk.
To małżeństwo z Lublina, wobec którego prokurator wystąpił z wnioskiem o areszt na okres trzech miesięcy od momentu zatrzymania. Lubelski sąd przychylił się do wniosku prokuratury.
Policjantom udało się zatrzymać małżeństwo zaraz, gdy marsz ruszył. – Tak, że nie mieli oni możliwości użycia tych przyrządów – dodał prokurator.
Zatrzymani złożyli wyjaśnienia. Jak twierdzi prokurator, materiały wybuchowe przygotował mąż. Żona niosła je w plecaku.
Mąż się przyznał
Prokuratura otrzymała już opinię biegłego, który potwierdził, że materiały znalezione w plecaku stwarzały niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia wielu osób, gdyby zostały użyte.
- Jedna osoba nie przyznała się do popełnienia tego czynu i wskazała, że nie miała świadomości, co znajduje się w plecaku, który niosła. Druga z tych osób wskazała, że skonstruowała samodzielnie te przyrządy, których zamierzała użyć w czasie II Marszu Równości w Lublinie – wyjaśnił prokurator.
Prokuratura nie chce ujawniać więcej szczegółów śledztwa. W poniedziałek oficer prasowy komendy miejskiej policji w Lublinie komisarz Kamil Gołębiowski wskazał, że były to pojemniki z gazem połączone z petardami. Małżeństwu z Lublina grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Podczas II Marszu Równości w Lublinie łącznie policja zatrzymała 38 osób. Większość z nich odpowie m.in. za udział w zbiegowisku publicznym, publiczne nawoływanie do przestępstwa, czy naruszenie nietykalności policjanta. Jeszcze w sobotę pięć osób zwolniono, w tym czworo nieletnich, których sprawy skierowano do sądu rodzinnego. Jedna osoba będzie odpowiadać za wykroczenie.
Policja szacuje, że w sobotnim marszu szło ponad półtora tysiąca osób. Były otoczone kordonem policjantów. Pochód blokowali przeciwnicy marszu, wobec których policja użyła gazu łzawiącego i armatki wodnej.
Autor: nina/ ks / Źródło: TVN24 Białystok