Nie potrafił latać helikopterem, ale po alkoholu nie przeszkadzało mu, aby spróbować nauczyć się nowej umiejętności. 35-latek z województwa świętokrzyskiego podczas delegacji służbowej w powiecie tarnowskim wypił tak dużo alkoholu, że włamał się nocą do helikoptera i w słuchawkach lotniczych zasiadł na miejscu pilota. Jednak zamiast odlecieć, wpadł w ręce policji. Gdy wytrzeźwiał, tłumaczył się, że "film mu się urwał".
Helikopter należał do firmy, która specjalizuje się w pracach związanych z napowietrznym przeglądem linii energetycznych. Stał na pasie zieleni obok dużego kompleksu hotelowego w miejscowości pod Tarnowem.
W słuchawkach lotniczych manewrował drążkiem
Incydent wydarzył się w poniedziałek przed północą, jednak dopiero teraz poinformowała o nim policja. Jak wynika z relacji funkcjonariuszy, pracownicy firmy, do której należał helikopter, wracali do hotelu. Kiedy mijali śmigłowiec, zobaczyli w środku mężczyznę z założonymi na głowie słuchawkami lotniczymi, manewrującego drążkiem sterowniczym. Jak się zorientowali, nie był to ich pilot.
Gdy mężczyzna zauważył, że ktoś się nim interesuje, wybiegł z kabiny i rzucił się do ucieczki. Pracownicy firmy po krótkim pościgu ujęli go i wezwali policję.
Nie wiedział, jak znalazł się w środku
Okazało się, że był to pijany gość hotelowy. 35-latek przyjechał do powiatu tarnowskiego na delegację służbową z województwa świętokrzyskiego. Twierdził, że tego dnia pił alkohol i - jak to ujął - "film mu się urwał". Nie wie, jak pokonał zabezpieczenia helikoptera i co robił w środku.
Jak ustaliła policja, wyrwany został skobel w prawych drzwiach kabiny. Mężczyzna usłyszał zarzut uszkodzenia mienia, za co grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Autor: MKK / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock