Przyszedłem. Obiecali, że będzie coś do jedzenia, ale nie wiem, czy będzie - tak swoją obecność na pierwszomajowym pochodzie tłumaczył pan Stanisław. Inni twierdzą, że manifestują potrzebę poprawy warunków pracy. Ale z szumnie obchodzonego święta 1 maja już niewiele zostało.
Dziś udział w pierwszomajowych pochodach biorą już tylko udział przedstawiciele środowisk lewicowych i związkowcy. A także ci, którzy - tak jak pan Stanisław, reprezentant Związku Działkowców Polskich - trafią na manifestację niejako przez przypadek.
- Przyszedłem. Obiecali, że będzie coś do jedzenia, ale nie wiem, czy będzie - stwierdził, tłumacząc dlaczego pojawił się na pochodzie organizowanym przez OPZZ. Chwilę potem już z kromką ze smalcem i ogórkiem, przekonywał: - Wszystko co dobre pochodzi z pochodu.
Wyrażają niezadowolenie
Dziś jednak niewiele zostało z szumnie obchodzonego niegdyś 1 maja. Atmosfera - jak podczas pochodu Polskiej Partii Socjalistycznej, która przeszła w sobotę przez Warszawę, może i podniosła, ale tłumów próżno wypatrywać. Czerwone szarfy zastąpiły, czerwone flagi - symbolizujące brak zadowolenia z obowiązującego aktualnie systemu i ustroju politycznego
Na sztandarach manifestantów można zobaczyć różne hasła, jednak ich pewnym wspólnym mianownikiem pozostają niepełnione obietnice i nawoływanie do poprawy warunków pracy.
- W XIX wieku robotnicy pracowali 18 godzi na dobę, i wywalczyli sobie 8-godzinny dzień pracy - dzisiaj to nie wystarcza na godziwe życie - przekonywała na pochodzie w stolicy eurodeputowana SLD Joanna Senyszyn.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP