Milcząca i nieuchwytna Magdalena ze swojej nieobecności w mediach uczyniła sposób na wyborczą kampanię. Dość przewrotny eksperyment, choć na razie skuteczny. Bo uwagę mediów i tak przyciąga. Na jak długo to wystarczy i czy wystarczy to wyborcom? O to m.in. kandydatkę SLD na najwyższy urząd w państwie próbował pytać Przemysław Wenerski. Próbował na wiele sposobów. Materiał "Czarno na białym".
Gdy parę tygodni temu liderzy SLD zapowiadali, że to będzie kampania inna niż wszystkie, mało kto mógł przypuszczać, jak bardzo inna. Można nawet powiedzieć, że jesteśmy świadkami wielkiego wyborczego eksperymentu. Jego składnikami są na razie: ekskluzywność, niedostępność i milczenie. O szczegółach tego nietypowego pomysłu reporterzy "Czarno na białym" próbowali porozmawiać z jego autorami oraz obserwatorami. Leszek Miller, szef SLD nie chciał wypowiadać się o kampanii Magdaleny Ogórek. Milczący promotor milczącej kandydatki - to w sumie logiczne. Bardziej rozmowni są inni politycy Sojuszu. - Kampania jest normalna, jak każda. Każdy sztab ma swój pomysł na kampanię. Ten pomysł jest taki i będziemy go realizowali - twierdzi Leszek Aleksandrzak, szef sztabu wyborczego kandydatki. Obserwatorzy sceny politycznej są jednak sceptyczni do tego pomysłu. - O ile jeszcze wyjściowo pomysł na niedostępność kandydatki mógł chwycić, o tyle w tej chwili, mam wrażenie, przekraczamy kolejne granice śmieszności - twierdzi doktor Błażej Poboży, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Milczenie może być bardzo ekscytujące w momencie, kiedy my wiemy, że coś się stanie. Czyli gdyby wcześniej Magdalena Ogórek pokazała, że potrafi tak jak O-Ren Ishi z "Kill Billa" ucinać głowy, to byśmy wiedzieli, że kiedy ona nic nie mówi, to za moment na pewno jakaś akcja nastanie - dodaje dr hab. Jacek Wasilewski z UW.
Deklaracje a rzeczywistość
O ile jeszcze wyjściowo pomysł na niedostępność kandydatki mógł chwycić, o tyle w tej chwili, mam wrażenie, przekraczamy kolejne granice śmieszności Dr Błażej Poboży, politolog
"Walentynkowa" konwencja to jeden z zaledwie trzech dotychczasowych publicznych występów Magdaleny Ogórek od momentu wskazania jej kandydatury. To wówczas, 14 lutego, padła ważna deklaracja: - Jestem dla was cały czas. Na spotkaniach, na ulicach miast - mówiła kandydatka SLD. Jednak kontakt z Ogórek nie jest taki prosty. Napisać do kandydatki można, ale czy warto liczyć na odpowiedź? - Nie powiedziała: piszcie do mnie, a ja każdemu z was odpowiem - tłumaczy Konrad Gołota, członek sztabu wyborczego Ogórek. Reporterzy "Czarno na białym" napisali w piątek 20 lutego list do kandydatki Sojuszu. List z prośbą o odpowiedź na kilka politycznie ważnych pytań. Dotyczą one, między innymi, jej oceny pozycji Polski w Unii Europejskiej, polityki wschodniej, opinii na temat przystąpienia do strefy euro, podatków oraz tego, czy jako prezydent podpisałaby konkretne, drażliwe społecznie ustawy. List został złożony na ręce szefa sztabu. Aleksandrzak obiecał, że przekaże go Ogórek. Do dziś nie odpowiedziała na pytania.
Podejście drugie
Próba kontaktu z Ogórek w tradycyjny sposób nie przyniosła zadowalających rezultatów. Może więc warto postawić na nowe technologie? Magdalena Ogórek była bardzo aktywna w mediach społecznościowych przy okazji jej spotkania w Madrycie z liderami europejskiej lewicy. Seria zdjęć zamieszczonych przez Ogórek na Twitterze była doskonałą okazją nawiązanie kontaktu. Pierwszy raz Przemysław Wenerski napisał do kandydatki SLD w sobotę (21.02). Jednak ta próba także spełzła na niczym. Kolejna - poniedziałkowa (23.02) - także. - Twitter, który powinien być narzędziem stałej interakcji z innymi użytkownikami, zamienia się w słup ogłoszeniowy. Niestety, tak wygląda profil Magdaleny Ogórek na Twitterze - ocenia Poboży.
Co na to partia?
O tym jak "sprzedać" wyborcom kandydatkę decyduje kilkuosobowy sztab wyborczy. Jednym z pomysłów jest podkreślanie wykształcenia Magdaleny Ogórek. - Podkreślenie tytułu naukowego jest ważne, dlatego że urzędujący prezydent nie posiada tytułu naukowego - tłumaczy Tomasz Kalita z SLD. Nieoficjalne wieści z szeregów SLD zdradzają jednak, że tak eksperymentalna kampania budzi opór w samej partii, na co dowodem mają być podobno kłopoty ze zbiórką podpisów pod kandydaturą. - Robią dobrą minę do złej gry. Oficjalnie mówią: "Tak, to jest interesująca kandydatka, interesująca koncepcja". Nieoficjalnie dodając, że ta strategia prowadzi SLD do klęski - mówi dr Poboży. Powodem do narzekań wśród polityków SLD jest też brak wpływu posłów na przebieg kampanii. Nieoficjalne mówi się, że parlamentarzyści SLD nalegają na spotkanie z kandydatką partii na prezydenta. - Na razie takiej potrzeby nie ma - ucina Aleksandrzak pytany o sprawę. Sondaże przedwyborcze nie oszczędzają kandydatki SLD. Ostatni - przeprowadzony przez GfK - daje Ogórek jedynie 4 proc. głosów. Nie zraża jej to jednak do głośnego wyrażania prezydenckich aspiracji. Reszta na razie jest milczeniem.
Autor: dln//tka / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24