Nawet 600 tysięcy złotych zarobku miesięcznie. Tak działają mafie lekowe

Aktualizacja:
[object Object]
Mafia lekowa. Reportaż "Superwizjera"Superwizjer TVN
wideo 2/3

Mafię tworzą lekarze, farmaceuci i właściciele hurtowni. Z polskich aptek wykupują lekarstwa i wywożą tam, gdzie można sprzedać je nawet kilkanaście razy drożej. Żeby było to możliwe, przestępcy otwierają fikcyjne ośrodki zdrowia w stodołach i pustostanach. To biznes wart miliardy, na którym wielu nieuczciwych przedsiębiorców zdążyło już zbić fortuny. Dziennikarki "Superwizjera" TVN przyjrzały się temu procederowi.

ZOBACZ W TVN24 GO CAŁY REPORTAŻ "SUPERWIZJERA" I DYSKUSJĘ W STUDIU >

Przez Świecko przy granicy polsko-niemieckiej prowadzi jedna z dróg, którą każdego roku z Polski nielegalnie wywożone są leki warte 2 miliardy złotych.

Koncerny farmaceutyczne ze Szwajcarii, Wielkiej Brytanii czy Francji sprzedają polskim hurtowniom lekarstwa kilkukrotnie taniej niż do Niemiec. To efekt negocjacji Ministerstwa Zdrowia z producentami leków. Różnica cen stała się jednak okazją do nadużyć i szybkiego zarobku.

W 2018 roku policja zatrzymała blisko 20 osób - to farmaceuci, lekarze oraz właściciele hurtowni. Na nielegalnym wywozie leków, rekordziści mieli zarabiać nawet 600 tysięcy złotych miesięcznie.

Zatrzymanym postawiono zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej oraz prania brudnych pieniędzy. Policja i prokuratura ogłosiła sukces w walce z mafia lekową.

Kilkanaście miesięcy później wybuchł najpoważniejszy w Polsce kryzys związany z brakiem leków.

W aptekach zabrakło ponad pięciuset lekarstw. Z ustaleń reporterów "Superwizjera" TVN wynika, że połowa z nich jest nielegalnie wywożona za granicę przez mafie.

Zapasy leków są na wagę życia

Reporterzy publikowali ogłoszenia na forach i portalach społecznościowych. W ten sposób chcieli dowiedzieć się, jak braki leków wpływają na życie pacjentów. W odpowiedzi otrzymali setki wiadomości od chorych na cukrzycę, zakrzepicę, padaczkę czy nowotwory.

Hania choruje na zespół Angelmana. - To rzadka neurogenetyczna choroba, która ma trzy cechy charakterystyczne: upośledzenie umysłowe, brak rozwoju mowy i padaczka - powiedziała Joanna Naze, mama Hani.

Opowiedziała, że napady padaczkowe pojawiły się, kiedy jej córka miała dwa i pół roku. - To był taki czas, kiedy Hania zaczęła chodzić. Ona na długich osiem miesięcy utraciła tę umiejętność. Padaczka spowodowała taki regres w jej rozwoju, który odebrał jej umiejętność, na którą pracowała całe lata - dodała.

Zapasy leków są na wagę życia. Gromadzenie kolejnych dawek zajmuje nawet kilka tygodni, a czasem oznacza to pokonanie setek kilometrów i odwiedzenie wielu aptek w różnych miastach. To ich codzienna, nierówna walka.

Michał choruje na padaczkę lekooporną. Choroba ujawniła się w jego trzecim dniu życia. - Dzisiaj Michał ma za sobą czternaście tysięcy osiemset siedemdziesiąt pięć napadów. Bez tych leków już by nie żył. Staramy się prosić lekarzy, żeby nam wypisywali wiele recept, po jednym-dwa opakowania - powiedział Przemysław Kowalak, tata Michała. - Bo tak jest łatwiej. Jak ja zaniosę receptę i apteka ma tylko jedno opakowanie leku, to muszę iść i prosić o następne recepty, bo mi reszta opakowań najczęściej przepada - dodał.

- Potem po całym mieście trzeba jeździć, szukać, sprawdzać, gdzie te leki są. Michał może odejść w każdej chwili i jeżeli my będziemy jeździli za lekami, to nie będziemy z Michałem. Ten nieznany krótki czas, który jest nam dany razem, też będzie odebrany - podkreślił ojciec.

Małgorzata Zawadzka przechodziła chemioterapię w związku z nowotworem piersi. Powinna przyjmować lek na poprawę czerwonych krwinek. - Ten lek nazywał się Neulasta. W ogóle nie mogliśmy go dostać przez pięć dni. Pani doktor przypisała mi zamiennik, ale Neulasta miała ten pozytyw, że była w jednym zastrzyku - powiedziała. - Zamiennik tego leku to jest pięć zastrzyków. Po takim zastrzyku człowiek czuje się jakby miał ciężką grypę z bolącymi kośćmi. Leżałam na kafelkach, żeby sobie w tym bólu ulżyć - dodała.

Za pośrednictwem mediów społecznościowych zapytała, czy inne kobiety również mają problem z dostępnością leków. - Miałam pod tym postem 163 komentarze - podkreśliła.

Mafia lekowa. Pierwsza część reportażu
Mafia lekowa. Pierwsza część reportażuSuperwizjer TVN

W normalnej sytuacji, koncerny farmaceutyczne sprzedają leki hurtowniom - te z kolei aptekom. W nielegalnym procederze zwanym "odwróconym łańcuchem dystrybucji" pojawia się nowy rodzaj hurtowni. Ich zadaniem nie jest sprzedaż leków do aptek, ale coś zupełnie przeciwnego - wykupywanie ich z aptek.

W przestępczym żargonie takie hurtownie nazywane są dziuplami. Kiedy leki z aptek zamiast do pacjentów, trafiają do takiej hurtowni są sprzedawane z zyskiem za granicę.

O tym, jak w praktyce działa odwrócony łańcuch dystrybucji, opowiedział farmaceuta z Wielkopolski. Pracował w aptece, której właścicielka ściśle współpracowała z mafią lekową. Sam dostał także od przestępców bezpośrednią propozycję współpracy.

- Powiedział wprost: Proszę kupować leki do swojej apteki i nie wprowadzić do systemu komputerowego, lecz prowadząc podwójną księgowość, zafakturować, a następnie sprzedać do hurtowni tego właśnie przedsiębiorcy - opowiedział mężczyzna. Farmaceuta miał za to otrzymać 20 procent wartości zakupu. - Takiej przebitki nie było na niczym - przyznał.

"Jedna faktura na kwotę półtora miliona złotych"

W kwietniu w Sejmie prowadzona była burzliwa dyskusja na temat przepisów mających uderzyć w mafię lekową.

Głos zabrał Jerzy Kozłowski poseł Kukiz’15. Powiedział, że w Kaliszu, z którego pochodzi, "pewien przedsiębiorca mający sieć aptek wywoził te leki nie samochodami, ale pociągami z bocznicy kolejowej". - Taka była rzeczywistość - dodał.

Jak udało się ustalić reporterom "Superwizjera", poseł mówił o Krzysztofie S. To przedsiębiorca, który posiada kilkadziesiąt aptek oraz hurtownię. Na biznesie farmaceutycznym zbił fortunę. Reporterzy spotkali go pośród gości na zamkniętych rozgrywkach polo, zorganizowanych dla kaliskiej elity biznesowej.

W imprezie wziął udział prezydent Kalisza Krystian Kinastowski, który podobnie jak Krzysztof S. należy do stowarzyszenia Samorządny Kalisz.

Z dokumentów, do których dotarli reporterzy wynika, że w 2011 roku, kiedy Krzysztof S. kandydował na senatora, równolegle prowadził niezgodną z prawem działalność biznesową. Kontrole nadzoru farmaceutycznego wykazały, że apteki należące do przedsiębiorcy, wbrew przepisom, sprzedawały leki do spółek i hurtowni farmaceutycznej. O skali może świadczyć fakt, że tylko jedna apteka, na przestrzeni zaledwie półtora miesiąca, nielegalnie sprzedała leki warte 800 tysięcy złotych. Za to Krzysztof S. usłyszał prokuratorskie zarzuty.

Nadzór farmaceutyczny odmówił udzielenia odpowiedzi, zasłaniając się tajemnicą przedsiębiorstwa, ile w sumie warte były leki, które z aptek biznesmena trafiły do hurtowni i spółek.

Adam Chojnacki, który jest lubuskim inspektorem farmaceutycznym, od sześciu lat ściga mafię lekową. Postępowania, które prowadził, wykazały, że leki skupowane przez hurtownie najczęściej wyjeżdżały za granice. - Jedna faktura potrafi opiewać na kwotę półtora miliona złotych - zwrócił uwagę. - Takich faktur, jak my łapiemy, to mamy sto-dwieście, więc można sobie łatwo policzyć, jakie to są kwoty - dodał.

Chojnacki opowiedział, że jak zaczynał pracę w lubuskim wojewódzkim inspektoracie farmaceutycznym, "wywożono leki za pomocą samochodu cinquecento, bo paczka produktów leczniczych warta 100 tysięcy złotych to jest mały karton". - Mieści się w bagażniku. Cinquecento na granicy nie zwróci żadnej uwagi - podkreślił.

Swoją determinacją w walce z odwróconym łańcuchem dystrybucji naraził się mafii lekowej. Jej członkowie wytoczyli mu kilka procesów o naruszenie dóbr osobistych i próbowali zastraszyć.

- Otrzymałem telefon, że jeżeli nie zostawię pewnego przedsiębiorcy w spokoju, to będzie ze mną krucho i, że już jestem śledzony, że wiedzą, co robi moja rodzina - opowiedział.

Urzędnika próbował zastraszyć pełnomocnik firmy wywożącej leki. Mimo powagi sytuacji, groźbami nie zajęła się jednak żadna ze służb specjalnych. Także prokuratura nie dopatrzyła się przestępstwa i po trzech latach śledztwo umorzyła.

"Mafia jest zawsze o jeden, dwa kroki do przodu"

Jedna ze spraw, którą rozpracowywał inspektor z Gorzowa Wielopolskiego obnażyła kolejny schemat wyprowadzania leków z aptek. Kluczową rolę pełnią w nim lekarze, którzy wystawiają recepty dla rzekomych pacjentów. Z taką receptą do aptek zgłaszały się osoby, które podawały się za chorych i kupowały ogromne ilości leków.

W sprawie, którą ujawnił Adam Chojnacki, za recepty odpowiadał Józef L. znany i szanowany internista z Kutna. Chodziło o ponad 350 druków na trudno dostępny lek przeciwnowotworowy.

Recepty, w aptekach w całej Polsce, realizowała Halina S. - wówczas konkubina lekarza. Za to oboje trafili przed kutnowski sąd. Kobieta, notabene farmaceutka, przyznała się i dobrowolnie poddała karze. Wobec lekarza nadal toczy się osobne postępowanie w sądzie. Reporterzy spotkali Józefa L. przed prywatną przychodnią, w której wciąż przyjmuje.

- Niech pani sobie da spokój. Ja nie mam czasu na bzdury. Jestem niewinny. Wrobiono mnie w to wszystko - powiedział reporterce. Zapytany o 350 druków recept odpowiedział, że to była makulatura. - Niech pani popatrzy, kto te leki wywozi - doradził.

Sąd skazał Halinę S. na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Mimo to, dalej prowadzi przygraniczną aptekę. Leki warte milion złotych sprzedała do hurtowni farmaceutycznej w Kutnie. Miała na tym zarobić 100 tysięcy złotych.

Hurtownia od kilku miesięcy jest zamknięta. Przez okno można dostrzec porzucone dokumenty, a wśród nich wydrukowaną listę aptek typowanych do współpracy.

- Apteki działały na podwójnej księgowości. Wszystko się zgadzało. Dopiero jak poprosiliśmy o pomoc Urząd Kontroli Skarbowej, to się okazało, że dokumentacja, którą nam pokazano, a dokumentacja podatkowa, to są dwa różne światy - wyjaśniał Chojnacki.

- Instytucja jak idzie na kontrolę, musi zawiadomić przedsiębiorcę na siedem dni wcześniej. W związku z tym zaczyna się czyszczenie komputerów, czyszczenie podmiotu bądź w skrajnych przypadkach wygaszenie zezwolenia przed podjęciem przez nas czynności, żebyśmy nie mogli pozyskać danych - dodał.

"Miałam iść pod most, kraść czy co?"

Przedsiębiorcy złapani na nielegalnych praktykach otwierali w miejscu zamkniętych aptek następne. Pozwalało na to dziurawe prawo.

W 2015 roku nadzór farmaceutyczny zamknął apteki kaliskiego przedsiębiorcy Krzysztofa S. Nie oznaczało to wcale końca działalności biznesmena. Apteki pod tym samym szyldem prowadzi również jego żona, Aneta S.

Nimi również zainteresował się nadzór farmaceutyczny i wykrył nieprawidłowości. Postępowanie nadzoru trwało ponad cztery lata. W tym czasie apteki Anety S. nadal działały. Podobnie jak powiązana z Krzysztofem S. hurtownia farmaceutyczna, która bez lokalu, co ujawniła inspekcja nadzoru, działała jeszcze dwa lata. W tym czasie hurtownia poza jakąkolwiek kontrolą mogła sprzedawać leki. Nadzór nie ustalił, gdzie i w jakich warunkach je magazynowała.

Reporterki chciały porozmawiać z panią Anetą S., ale ta nie chciała udzielać odpowiedzi na pytania.

Pracownicą aptek należących do Anety S. była Anna G. - kobieta była w przeszłości wojewódzkim inspektorem farmaceutycznym w Kaliszu. Należy także do Okręgowej Rady Aptekarskiej, która kilka lat temu opiniowała cofniecie zezwolenia na działanie aptek małżeństwa S. Potem została zatrudniona w aptekach Anety S.

Anna G. powiedziałą, że "wszyscy wiedzieli, że coś jest nie tak". - Ale w samej aptece wszystko było lege artis, kiedy ja przyszłam - zapewniła. Zapytana o to, czy nie przeszkadzało jej pracować w takiej aptece odparła: - No a co, miałam iść pod most, kraść czy co?

Zapewniła też, że nie miała możliwości, żeby wpływać na decyzję nadzoru.

Samobójstwo i umorzenie sprawy

Podczas dziennikarskiego śledztwa reporterzy "Superwizjera" dostali sygnały od farmaceutów zmuszanych przez swoich pracodawców do działania na rzecz mafii lekowej.

Barbara S. pracowała w istniejącej przed laty aptece. W 2013 roku sąsiedzi znaleźli ją martwą. Kobieta w mieszkaniu pozostawiła list pożegnalny i faktury dowodzące, że apteka, w której była kierowniczką, uczestniczyła w nielegalnym obrocie lekami.

Podczas prokuratorskiego śledztwa świadkowie zeznali, że aptekarka była szantażowana - grożono jej zwolnieniem dyscyplinarnym. Jednego ze świadków, który z obawy o swoje życie, prosił o anonimowość powiedział, że "wiele razy mówiła pracodawczyni, że ona tego nie chce, ale szefowa zapewniała ją, że wszystko jest OK, że jest zgodnie z prawem farmaceutycznym".

- Pani Basia była zła o to, że musi ten towar przyjmować. Ten towar przychodził z innymi zamówieniami, na następny dzień tego towaru nie było. Ona nie sprzedawała tego towaru. To robiła jej szefowa po godzinach pracy - powiedział świadek. Mężczyzna zwrócił uwagę, że "pani Basia mówiła mu, że zachowa sobie jakiś dowód, żeby być krytą". - Może stąd te faktury - zastanawiał się.

Faktury, które przed śmiercią, Barbara S. potajemnie wyniosła z apteki, były podstawą wszczęcia jednego z największych śledztw w sprawie mafii lekowej. Lubelska policja rozpracowała całą grupę - jej liderów, apteki które dostarczały leki, siatkę kurierów, hurtownie słupy oraz zagranicznych odbiorców.

Wydawało się, że dowody ich winy są niepodważalne. Sprawę jednak umorzono. Przedsiębiorcy nadal prowadzą hurtownie farmaceutyczne.

"Państwo stworzyło możliwość nielegalnego wywozu leków"

Jak to możliwe, że prokuratura w działaniu przedsiębiorców nie dopatrzyła się przestępstwa? Okazało się, że podczas tworzenia w 2001 roku ustawy prawo farmaceutyczne, w tajemniczych okolicznościach z projektu ktoś skreślił cztery istotne słowa. Sprawę opisywał dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" Patryk Słowik.

- Projekt z 2001 roku zawierał ten element: działalności wbrew warunkom wydanego zezwolenia, ale już ustawa, która została w 2001 roku uchwalona tego elementu nie zawierała - powiedział Słowik.

- Dlatego od 2001 roku polskie państwo stworzyło możliwość nielegalnego wywozu leków - wyjaśnił. Dlatego w 2015 roku postanowiono zmienić nieskuteczne prawo.

Zmiana w rzeczywistości przyniosła zaskakujące rezultaty. Śledztwa wszczęte na podstawie poprzednio obowiązujących przepisów prokuratury umorzyły. Przedsiębiorcy, którzy sprzedawali leki w nielegalnym odwróconym łańcuchu pozostali bezkarni. Jednym z beneficjentów nowej ustawy jest Krzysztof S.

Nowelizacja prawa farmaceutycznego w żaden sposób nie zatrzymała też wywozu. Przedsiębiorcy znaleźli bowiem nowy sposób na wyprowadzenie śledczych w pole.

Żeby ominąć prawo, przestępcy masowo zaczęli zakładać niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Ośrodki zdrowia działały na tym samym numerze NIP co hurtownie. Zadaniem NZOZ-ów było kupienie leków z aptek na rzekomo własne potrzeby. Następnie przedsiębiorcy robili przesunięcia międzymagazynowe w ramach jednej firmy. W ten sposób z magazynu NZOZ-u towar trafiał do hurtowni.

Jeden z takich ośrodków zdrowia to drewniana stodoła. Według dokumentów ma w niej być klinika przeznaczona dla pacjentów z Ukrainy. Na ich leczenie w ciągu trzech miesięcy kupiono leki warte około dwóch i pół miliona złotych.

Kolejny adres znajduje się w Wyszkowie. Budynek, w którym działać ma NZOZ, a także hurtownia, to pustostan. Reporterzy "Superwizjera" znaleźli kilkanaście przychodni zamieszanych w nielegalny obrót lekami.

Mafia lekowa. Druga część reportażu
Mafia lekowa. Druga część reportażuSuperwizjer TVN

"Na końcu są hurtownie bez lokalu"

Przekręt nie byłby jednak możliwy bez lekarzy, którzy wypisywali tak zwane zapotrzebowania. Są to listy z nazwami medykamentów na potrzeby danej przychodni. Na ich podstawie skupowano leki z aptek.

Takie usługi dla dwóch przychodni świadczyła Beata N. - internista i lekarz medycyny estetycznej z Warszawy. Kobieta podpisała zapotrzebowania na leki warte co najmniej 472 tysiące złotych. Reporterki "Superwizjera" chciały porozmawiać z Beatą N. przed jedną z prywatnych warszawskich przychodni.

Zapytana o wypisywanie zapotrzebowani na leki, odparła, że "przepisy są takie, prawo farmaceutyczne, że lekarz ma prawo wypisywać zapotrzebowania". - I ja nie mam żadnego obowiązku ani prawa kontrolowania tego, co się z tym dzieje - powiedziała.

Reporterka wskazała w rozmowie z Beatą N., że leki te nie są przeznaczone dla pacjentów. - Nie wiedziałam. Skąd mam wiedzieć? - zapytała.

- W przypadku jednego przedsiębiorcy, jak policzyłem, ile jednego produktu skupił, to się okazało, że całe województwo na podstawie jednego zapotrzebowania byłoby zaopatrzone w ten lek - opowiedział Adam Chojnacki.

Farmaceuta z Wielkopolski opowiedział, że "zapotrzebowania były podpisane in blanco". - One były tylko z pieczątką tego NZOZ-u i lekarza. Czułem zazdrość, że można tak się ustawić - stwierdził.

Nieuczciwi przedsiębiorcy starali się ukryć nielegalne pochodzenie farmaceutyków, dlatego zanim trafiły za granicę, przechodziły przez wiele rąk - również przez hurtownie, które otwierane były na słupy.

Schemat działania przestępców pomogła zrozumieć była inspektor z Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. Kobieta rozpracowywała powiązania pomiędzy hurtowniami. - Celowo się otwiera kolejne hurtownie, żeby nie można było namierzyć, w którym momencie jest punkt wyrzutowy - przekazała. - Na końcu są takie hurtownie, które najczęściej nie mają lokalu. Gdzieś tam ten ślad się rozmywa - dodała.

"Pewne procesy trwają długo"

Funkcjonowanie takich podmiotów powinien niezwłocznie zablokować Główny Inspektor Farmaceutyczny. Nielegalnie wywożone leki w większości przypadków trafiają do zagranicznych aptek, a stamtąd do pacjentów.

Jak wyjaśnia była inspektor GIF, nie ma żadnej gwarancji, że są bezpieczne.

- Podanie takiego produktu pacjentowi w niektórych przypadkach może doprowadzić do zagrożenia życia i zdrowia - powiedziała Maria Samolińska-Hojda z zespołu prawa farmaceutycznego kancelarii Dentons. - Nie mamy dowodów na to, że przez cały okres dystrybucji one były przechowywane we właściwych warunkach i nie mamy dowodów na to, że one w całości pochodzą z legalnego źródła - dodała.

Tymczasem w wielu przypadkach procedura cofnięcia zezwoleń dla pozbawionych jakichkolwiek kontroli hurtowni widmo trwała nawet kilka lat.

Zapytany o to, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Farmaceutycznego stwierdził, że "na pewno jest tu szereg czynników, które wpływają na to". - Trzeba mieć świadomość tego, że pewne procesy trwają długo - powiedział Michał Trybusz.

Innego zdania zdania jest Najwyższa Izba Kontroli, która w 2018 roku opublikowała raport podsumowujący działania nadzoru farmaceutycznego wobec wywożących leki.

- Brak skuteczności w egzekwowaniu zakazów odwróconego łańcucha dystrybucji, brak cofania zezwoleń na prowadzenie aptek czy hurtowni, brak nakładania kar pieniężnych, brak dostatecznej liczby kontroli przeprowadzonych w hurtowniach - wyliczała Natalia Kajzer z delegatury NIK w Zielonej Górze. Jej zdaniem to są główne przyczyny, dlaczego ten nielegalny obrót lekami nadal funkcjonuje.

"Pacjent jest po prostu dodatkiem"

- Bardzo często jeździliśmy na inspekcje doraźne, bez powiadomienia przedsiębiorcy. Przywoziliśmy materiały dowodzące, że dany przedsiębiorca działa nielegalnie, pisaliśmy decyzje cofające zezwolenie, a następnie te decyzje zostały przez Głównego Inspektora Farmaceutycznego zmienione na decyzje dostosowujące - powiedziała była inspektor z GIF.

Wyjaśniła, że "hurtownia taka dalej mogła wywozić leki". - Zdarzały się też przypadki, że podmiot został poinformowany o naszej inspekcji. Takie słowa dokładnie padły: "spodziewaliśmy się państwa jutro" - przyznała. W czasie pracy byłej inspektor tylko nieliczne hurtownie zostały zamknięte.

Według niej to bierność i pobłażliwość ze strony urzędników gwarantowała przestępcom bezkarność. - Dwóch panów, którzy pracowali wcześniej w GIF-ie, stało się pełnomocnikami tych hurtowni wywożących leki - zwróciła uwagę.

Czy to możliwe, by firmy reprezentowane przez byłych pracowników nadzoru farmaceutycznego mogły liczyć na ulgowe traktowanie? Rzecznik Głównego Inspektora Farmaceutycznego zaprzecza.

Pierwsze finansowe kary na firmy uczestniczące w odwróconym łańcuchu dystrybucji leków nałożono dopiero w 2018 roku - trzy lata po tym, gdy Główny Inspektor Farmaceutyczny dostał takie uprawnienia. Do tej pory żadnej kary jednak nie wyegzekwował. Śledztwo "Superwizjera" wykazało, że osoby, które wzbogaciły się na odwróconym łańcuchu dystrybucji leków, nie poniosły żadnych poważnych konsekwencji. Wciąż zbijają fortuny prowadząc hurtownie czy NZOZ-y, pracują jako farmaceuci i lekarze.

- W sumie to chyba nikomu nie zależy na tym, żeby wywóz powstrzymać - przyznała była inspektor Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. - Mam takie głębsze przekonanie, że pacjent jest gdzieś daleko, daleko za biznesami hurtowni, firm farmaceutycznych. Pacjent jest po prostu dodatkiem - podsumowała.

ZOBACZ W TVN24 GO CAŁY REPORTAŻ "SUPERWIZJERA" I DYSKUSJĘ W STUDIU >

Autor: asty//now / Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki przez prawie 200 dni miał zajmować luksusowy apartament w muzealnym kompleksie hotelowym oddalonym o pięć kilometrów od jego domu. Według posła PiS Kazimierza Smolińskiego jego pobyt mógł być spowodowany utrudnioną komunikacją po mieście. - W Gdańsku pięć kilometrów to podobnie jak w Warszawie, jest duży ruch przecież - powiedział w "Kropce nad i". - Nigdy bym nie wpadł na to, żeby wynająć hotel pięć kilometrów od swojego miejsca zamieszkania i żeby Sejm za ten hotel zapłacił - mówił z kolei Tomasz Trela (Nowa Lewica).

Apartament pięć kilometrów od domu. "Jest duży ruch przecież"

Apartament pięć kilometrów od domu. "Jest duży ruch przecież"

Źródło:
TVN24

Na polecenie premiera Donalda Tuska polskie placówki i dyplomaci są w gotowości do pomocy naszym obywatelom. Gdyby Donald Trump nakazał przeprowadzić masowe deportacje osób przebywających w USA nielegalnie, mogłoby to dotknąć również Polaków. - Władze Chicago zabroniły policji i służbom miejskim pytania o status imigracyjny - uspokaja Łukasz Dudka, szef największej gazety polonijnej w USA.

"Policja w Chicago nie ma prawa zapytać nikogo o status imigracyjny. Miasto wydało nawet broszurę"

"Policja w Chicago nie ma prawa zapytać nikogo o status imigracyjny. Miasto wydało nawet broszurę"

Źródło:
Fakty TVN

Pożar składowiska odpadów w Płoszowie niedaleko Radomska. Jak poinformowali strażacy, palą się niebezpieczne odpady. Ratownicy zaapelowali, by mieszkańcy nie otwierali okien.

Płoną niebezpieczne odpady w Płoszowie

Płoną niebezpieczne odpady w Płoszowie

Źródło:
tvn24.pl, PAP

- Przyjechała grupa mężczyzn z pałkami, maczetami. To miało nas zmusić do tego, abyśmy w stresie podpisali nową umowę z wyższym czynszem - opowiada w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl Łukasz Małkiewicz, reprezentant kupców z warszawskiego centrum handlowego Modlińska 6D. Sebastian Bogusz, zarządca nieruchomości, ripostuje, że to działania kupców zmusiły spółkę do zwiększenia obsady ochrony obiektu. Prokuratura zdecydowała o wszczęciu w tej sprawie postępowania.

Spór w centrum handlowym. "Uderzyli dużą armią"

Spór w centrum handlowym. "Uderzyli dużą armią"

Źródło:
tvn24.pl

- My, Polacy, wobec niestety tak podzielonej Europy, bardzo potrzebujemy Donalda Trumpa. My, Polacy, nie możemy sobie pozwolić na konflikt z amerykańską prezydencją - mówił w "Faktach po Faktach" wicemarszałek Senatu Michał Kamiński (PSL). Przypomniał też nieprzychylne słowa Donalda Tuska na temat Trumpa. - Ja się bardzo boję pytania, które Prawo i Sprawiedliwość może zadać w drugiej turze wyborów prezydenckich: czy Polskę stać na to, by prezydent i premier byli pokłóceni ze Stanami Zjednoczonymi? - powiedział.

"Musimy zrobić wszystko, by nie dać PiS-owi tego argumentu"

"Musimy zrobić wszystko, by nie dać PiS-owi tego argumentu"

Źródło:
TVN24

Cztery tysiące żołnierzy z Korei Północnej, czyli blisko 40 procent ze wszystkich wysłanych przez reżim do walki przeciwko Ukraińcom, zostało wyeliminowanych z działań bojowych - podaje BBC, powołując się na doniesienia zachodnich urzędników. W ciągu ostatnich trzech miesięcy zginęło prawdopodobnie około tysiąca z nich.

"Są mięsem armatnim". Tylu żołnierzy stracił Kim

"Są mięsem armatnim". Tylu żołnierzy stracił Kim

Źródło:
BBC, PAP

Prezydent USA Donald Trump napisał w mediach społecznościowych, że "kocha Rosjan" i ma "dobre stosunki z prezydentem Putinem" i dlatego zamierza zrobić Rosji "wielką przysługę". "Dojdźmy do porozumienia teraz i zatrzymajmy tę absurdalną wojnę" - zaapelował Trump. Zagroził też wprowadzeniem wysokich ceł i sankcji wobec Rosji, jeżeli w najbliższym czasie nie dojdzie do zakończenia działań zbrojnych w Ukrainie.

"Jeśli nie zawrzemy 'umowy', nie będę miał innego wyjścia". Trump o "przysłudze" dla Rosjan

"Jeśli nie zawrzemy 'umowy', nie będę miał innego wyjścia". Trump o "przysłudze" dla Rosjan

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP Rafał Trzaskowski pokazał na spotkaniu z wyborcami w Szczecinie fakturę za wynajęcie sali na spotkanie z Karolem Nawrockim, którą uregulowało biuro poselskie Czesława Hoca (PiS). - Oni się niczego nie nauczyli. Dlatego musimy zamknąć sprawę rozliczeń jak najszybciej - mówił Trzaskowski. Powiedział też, co zrobi pierwszego dnia prezydentury, gdy wygra wybory.

Trzaskowski pokazuje fakturę za salę dla Nawrockiego. "Oni się niczego nie nauczyli"

Trzaskowski pokazuje fakturę za salę dla Nawrockiego. "Oni się niczego nie nauczyli"

Źródło:
TVN24, PAP

Na spotkaniu wyborczym w Nowym Sączu z kandydatem PiS na prezydenta RP Karolem Nawrockim sympatycy prawicy znów skandowali okrzyki wymierzone w premiera. - Nie boimy się Tuska, a jak ktoś ma problemy ze słuchem, to do laryngologa - stwierdził prezes IPN, reagując na hasło wykrzykiwane przez publiczność.

Znów okrzyki o Tusku na spotkaniu z Nawrockim. Prezes IPN wysyła do laryngologa

Znów okrzyki o Tusku na spotkaniu z Nawrockim. Prezes IPN wysyła do laryngologa

Źródło:
TVN24

Operatorowi sieci Play - spółce P4 oraz Netii zostały przedstawione zarzuty - podał Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dotyczą one prezentowania cen w sposób, który może wprowadzać w błąd. UOKiK wyjaśnił, że firmy w reklamach pokazują ceny uwzględniające rabat, na przykład marketingowy, o czym konsument może nie wiedzieć.

Dwie duże firmy z zarzutami

Dwie duże firmy z zarzutami

Źródło:
PAP

Proboszcz ogłosił z ambony, że w wizytach duszpasterskich będzie go wspierał "serdeczny przyjaciel". Okazało się, że chodzi o Dariusza L., podejrzanego o molestowanie dziewięciorga dzieci. Mężczyzna miał dotykać jedno z dzieci po pośladkach podczas lekcji religii. Kuria przeprasza "wszystkich, których ta sprawa zaniepokoiła lub dotknęła".

Ksiądz podejrzany o pedofilię chodził po kolędzie

Ksiądz podejrzany o pedofilię chodził po kolędzie

Źródło:
tvn24.pl / Dziennik Zachodni

Ministra ds. równości Katarzyna Kotula, odnosząc się publikacji portalu Strefa edukacji na temat kontrowersji wokół jej wykształcenia, oświadczyła, że ma wykształcenie wyższe licencjackie. - Nie jestem magistrem i nigdy nie ubiegałam się o stanowiska tego wymagające - podkreśliła.

Kotula: nie mam tytułu magistra, ale posiadam wykształcenie wyższe

Kotula: nie mam tytułu magistra, ale posiadam wykształcenie wyższe

Źródło:
PAP

Arktyczne zimno, które sięgnęło południowych części Stanów Zjednoczonych, sprowadziło śnieg i opady marznące do regionów, które od wielu lat nie doświadczyły tak potężnego ataku zimy. Według władz zginęło co najmniej 12 osób.

"Nigdy czegoś takiego nie widziałem. I prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczę"

"Nigdy czegoś takiego nie widziałem. I prawdopodobnie nigdy więcej nie zobaczę"

Aktualizacja:
Źródło:
CNN, PAP, NWS, eu.usatoday.com

Prawomocny wyrok w sprawie znanej piosenkarki i jej byłego męża

Źródło:
PAP

W Iraku przegłosowano zmiany w prawie, które zalegalizowały małżeństwa nawet 9-letnich dziewczynek. O aprobowaniu takich ślubów będą teraz decydować duchowni poszczególnych odłamów islamu. - Dotarliśmy do końca praw kobiet i końca praw dzieci w Iraku - skomentował prawnik Mohammed Juma, jeden z głównych przeciwników zmian.

Zalegalizowano śluby z 9-letnimi dziewczynkami. "Dotarliśmy do końca praw kobiet i dzieci"

Zalegalizowano śluby z 9-letnimi dziewczynkami. "Dotarliśmy do końca praw kobiet i dzieci"

Źródło:
PAP, CNN, Guardian

Dwie osoby, w tym dwuletnie dziecko, zginęły w wyniku ataku nożownika w parku w bawarskiej miejscowości Aschaffenburg - poinformowała w środę niemiecka policja. Kilka osób zostało rannych, w tym dwie poważnie. Podejrzany mężczyzna został zatrzymany. To 28-latek z Afganistanu, który - jak donosi "Spiegel" - mieszkał w ośrodku dla azylantów.

Atak nożownika w Bawarii. Nie żyją dwie osoby, w tym dziecko

Atak nożownika w Bawarii. Nie żyją dwie osoby, w tym dziecko

Źródło:
PAP, Reuters, Bild

Trzy osoby, w tym dwoje pracowników Sądu Okręgowego w Łodzi, zostało zatrzymanych w śledztwie dotyczącym oszustw i prania brudnych pieniędzy. Jak poinformowała prokuratura, według szacunków z sądu zniknęło blisko milion złotych. Możliwe jednak, że po doszacowaniu suma strat będzie większa.

Pracownicy sądu zatrzymani w śledztwie dotyczącym prania pieniędzy

Pracownicy sądu zatrzymani w śledztwie dotyczącym prania pieniędzy

Źródło:
TVN24, PAP

Do największej ilości turbulencji w Europie dochodzi podczas lotów, których trasy rozpoczynają się lub kończą w Szwajcarii, wynika z danych portalu Turbli. Najbardziej obfitująca w turbulencje okazuje się trasa z Nicei do Genewy. Przyczyną są okoliczne alpejskie szczyty.

Nad jednym krajem w Europie najczęściej dochodzi do turbulencji

Nad jednym krajem w Europie najczęściej dochodzi do turbulencji

Źródło:
Euronews, tvn24.pl

Kto i po co osłupkowuje gotowe miejsca parkingowe? Takie pytanie zadała lokalnej grupie w mediach społecznościowych mieszkanka Saskiej Kępy. Za wprowadzeniem zmian w organizacji ruchu stoją stołeczni drogowcy, którzy wyjaśnili, jaki jest ich powód.

Stanęły słupki, parkować nie można. Drogowcy podali powód

Stanęły słupki, parkować nie można. Drogowcy podali powód

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W środę, 22 stycznia, euro spadło poniżej poziomu 4,23 złotego. Oznacza to, że kurs euro znalazł się na najniższym poziomie od pięciu lat. Jak wskazali analitycy, została przełamana pewna symboliczna bariera.

"Niezły twist". Euro najtańsze od pięciu lat

"Niezły twist". Euro najtańsze od pięciu lat

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, PAP

Muzyk disco polo Łukasz Obszyński, znany jako DJ Yogas, miał 39 lat. Zginął w wypadku w Werbkowicach (Lubelskie), gdzie zderzył się czołowo z wojskową ciężarówką. Muzyka żegna zespół Energy Girls, z którym grał w latach 2017-22.

Nie żyje znany muzyk disco polo. Zginął w wypadku

Nie żyje znany muzyk disco polo. Zginął w wypadku

Źródło:
tvn24.pl

Podatnicy mają możliwość skorzystania z ulgi w PIT, jeśli sprzedali mieszkanie przed upływem pięciu lat od nabycia, a otrzymane środki przeznaczyli na zakup, remont i wyposażenie nowego. Krajowa Administracja Skarbowa poinformowała w indywidualnej interpretacji o sprzęcie AGD, który może być zaliczony do wydatków objętych odliczeniem.

Ulga w PIT. Ten sprzęt domowy można odliczyć

Ulga w PIT. Ten sprzęt domowy można odliczyć

Źródło:
tvn24.pl

Policjanci zatrzymali 32-latka podejrzanego o gwałt i psychiczne znęcanie się nad dwiema kobietami. Ofiary same zgłosiły swojego oprawcę funkcjonariuszom. - Były przez niego zastraszane, poniżane, a ich codzienne życie zmieniało się w piekło - opisała starszy aspirant Aleksandra Freus z wrocławskiej policji.

32-latek podejrzany o gwałt i poniżanie dwóch kobiet. "Ich życie codziennie zmieniało się w piekło"

32-latek podejrzany o gwałt i poniżanie dwóch kobiet. "Ich życie codziennie zmieniało się w piekło"

Źródło:
PAP

Policja w Houston w Teksasie ma duży kłopot ze szczurami, które spożywają narkotyki skonfiskowane i przechowywane w magazynach. Nawet deratyzatorzy nie radzą sobie z plagą. Do tej pory gryzonie miały wpływ na bieg przynajmniej jednej bieżącej sprawy.

Duży problem policji. Szczury "uzależnione od narkotyków" zjadają dowody

Duży problem policji. Szczury "uzależnione od narkotyków" zjadają dowody

Źródło:
PAP, CBS News
Zbrodnia VAT-owska w PKOl? Skarbówka zawiadamia prokuraturę

Zbrodnia VAT-owska w PKOl? Skarbówka zawiadamia prokuraturę

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Zaledwie miesiąc temu zapadła decyzja o ich misji wojskowej w Polsce. Dziś norweskie F-35 są już u nas i pomagają w ochronie wschodniej flanki NATO. Ich piloci stacjonują w bazie w Krzesinach pod Poznaniem, gdzie ćwiczą razem z polskimi pilotami. 

Norweskie F-35 pomagają w ochronie polskiego nieba. "Nasze dyżury trwają 24 godziny na dobę"

Norweskie F-35 pomagają w ochronie polskiego nieba. "Nasze dyżury trwają 24 godziny na dobę"

Źródło:
Fakty TVN

KIA, Opel i Honda poinformowały, że właściciele niektórych aut tych marek powinni zgłaszać się do autoryzowanych stacji obsługi w celu naprawy usterek. W pewnych modelach stwierdzono awarię poduszek powietrznych, a w innych - wyciek płynu hamulcowego. Naprawy mają dotyczyć ponad 33 tysięcy samochodów.

Wielka akcja serwisowa. Kilkadziesiąt tysięcy aut do warsztatów

Wielka akcja serwisowa. Kilkadziesiąt tysięcy aut do warsztatów

Źródło:
PAP

W środę strażacy z Konina w Wielkopolsce otrzymali zgłoszenie o osobie przymarzniętej do tafli wody w miejscowości Drążno-Holendry. Zdaniem strażaków kobieta musiała już tam leżeć od dłuższego czasu. Stwierdzono zgon. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.

Znaleźli kobietę przymarzniętą do tafli wody. Nie żyje

Znaleźli kobietę przymarzniętą do tafli wody. Nie żyje

Źródło:
tvn24.pl

- Po raz kolejny można było usłyszeć i zobaczyć, dlaczego z taką determinacją walczyłem wspólnie z innymi demokratami w Polsce, żeby tych ludzi odsunąć od władzy - mówił premier Donald Tusk, odpowiadając z mównicy Parlamentu Europejskiego krytykującym go w czasie debaty politykom polskiej opozycji. Wcześniej w środę szef rządu przedstawiał priorytety polskiej prezydencji w Radzie UE. Po nim głos zabrał między innymi europoseł PiS Patryk Jaki, który utrzymywał, że Tusk "dla konkurencji politycznej ogłosił Norymbergę". - Ursula von der Leyen namaściła pana na polskiego premiera i od tego czasu zachowuje się pan jak niemiecki namiestnik - mówiła Anna Bryłka z Konfederacji.

"Ktoś mógłby pomyśleć, że czułem się lekko zawstydzony". Tusk odpowiada europosłom PiS i Konfederacji

"Ktoś mógłby pomyśleć, że czułem się lekko zawstydzony". Tusk odpowiada europosłom PiS i Konfederacji

Źródło:
TVN24, PAP

Kierowcy na terenie siedmiu województw powinni zachować szczególną ostrożność. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia przed gęstą mgłą. W kolejnych dniach możliwe są marznące opady, a także silny wiatr.

Niebezpieczne godziny. Ostrzeżenia IMGW w kilku województwach

Niebezpieczne godziny. Ostrzeżenia IMGW w kilku województwach

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Ośmioletnia kotka o imieniu Mittens w ciągu 24 godzin trzy razy leciała samolotem między Nową Zelandią a Australią. Pracownicy lotniska nie zauważyli klatki ze zwierzęciem podczas rozładunku luku bagażowego.

Kot został w samolocie. Odbył trzy podróże w ciągu doby

Kot został w samolocie. Odbył trzy podróże w ciągu doby

Źródło:
BBC
MON i MEN mogą się pomylić, gdy mowa o religii w szkole. W co gra PSL?

MON i MEN mogą się pomylić, gdy mowa o religii w szkole. W co gra PSL?

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Tegoroczny Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już 26 stycznia. Zgromadzone podczas niego środki wesprą onkologię i hematologię dziecięcą. Do udziału w akcji włączyli się dziennikarze i dziennikarki TVN i TVN24. Monika Olejnik oferuje ręcznie malowaną chustę góralską i śniadanie.

"W Hotelu Bristol albo w barze mlecznym". Wyjątkowa aukcja Moniki Olejnik dla WOŚP

"W Hotelu Bristol albo w barze mlecznym". Wyjątkowa aukcja Moniki Olejnik dla WOŚP

Źródło:
TVN24

Zdjęcie "Czas Apokalipsy" Chrisa Niedenthala zapisało się w historii Polski i Europy. Teraz fotografia trafia na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Legendarny fotoreporter wspólnie z czteroletnimi bliźniętami Leną i Filipem Sosnowskimi przekazali na nią odbitkę numer 9. Niedenthal w rozmowie z rodzicami małych darczyńców - Natalią Szewczak (Business Insider Polska) i Mateuszem Sosnowskim (TVN24) - opowiedział o niesamowitej historii zdjęcia i o tym, jak niemal cudem, dzięki pomocy nieznajomego, udało się je wywieźć z Polski i pokazać światu.

To, że wydostało się z Polski, to niemal cud. Legendarne zdjęcie do wylicytowania

To, że wydostało się z Polski, to niemal cud. Legendarne zdjęcie do wylicytowania

Źródło:
tvn24.pl

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w niedzielę, 26 stycznia, zagra już po raz 33. Na błoniach Narodowego stanęła scena, miasteczko i główne studio. Dzień wcześniej, w sobotę, wystartują stamtąd uczestnicy Biegu "Policz się z cukrzycą". Organizacja Finału WOŚP i towarzyszących wydarzeń spowoduje zmiany w ruchu i parkowaniu.

Na błoniach Narodowego stanęła scena WOŚP. Od soboty zmiany w ruchu

Na błoniach Narodowego stanęła scena WOŚP. Od soboty zmiany w ruchu

Źródło:
tvnwarszawa.pl

33. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już w niedzielę, 26 stycznia. Zebrane pieniądze wesprą dziecięcą onkologię i hematologię. Liczy się każdy grosz, a razem możemy więcej. Sześcioletnia Pola i jej historia udowadniają, że wspierając Orkiestrę, wspieramy chore dzieci.

"Jeżeli ktoś nie wierzy, to my dajemy przykład". Sześcioletnia Pola żyje dzięki sprzętowi WOŚP

"Jeżeli ktoś nie wierzy, to my dajemy przykład". Sześcioletnia Pola żyje dzięki sprzętowi WOŚP

Źródło:
Fakty po Południu TVN24