Były poseł Stanisław Łyżwiński i dawna dyrektorka jego biura Aneta Krawczyk mogą stanąć przed sądem jako podejrzani w jednej sprawie. W piątek mają zostać przesłuchani przez prokuratorów – dowiaduje się PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy.
Oboje prawdopodobnie usłyszą zarzuty w związku ze śledztwem dotyczącym przywłaszczenia pieniędzy na szkodę Samoobrony. Aneta Krawczyk przed ujawnieniem „seksafery” była dyrektorem biura poselskiego Łyżwińskiego w Tomaszowie Mazowieckim.
Piotrkowska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie pieniędzy z doniesienia lidera Samoobrony Andrzeja Leppera. Według nieoficjalnych informacji, zarzuty miał usłyszeć także były poseł Samoobrony Waldemar Borczyk, ale nie stawił się w prokuraturze.
Były poseł Łyżwiński zostanie dowieziony z łódzkiego aresztu, w którym przebywa od sierpnia. Śledczy, w zależności od wyjaśnień podejrzanych, nie wykluczają konfrontacji jego i Anety Krawczyk.
Mówiła o molestowaniu, wspomniała o nadużyciach finansowych
Pełnomocnik Krawczyk, mec. Agata Kalińska-Moc nie wie, jaki zarzut miałby zostać przedstawiony jej klientce. Przypuszcza, że chodzi o ujawnione przez samą Anetę Krawczyk w trakcie śledztwa „fakty dotyczące nadużyć finansowych”. - Ona jako pracownik biura poselskiego musiała wykonywać polecenia, nie mając świadomości co do tego, że może to być przestępstwo. Ujawniła w śledztwie wszystko co wiedziała, bez względu na to czy pociągnie to za sobą jakieś konsekwencje dla niej, czy też nie – powiedziała Kalińska-Moc.
W zeszłym roku na jednej z konferencji prasowych sam Łyżwiński mówił, że dostał z biura Samoobrony pismo stwierdzające, iż brakuje wpłat na konta partii i jej funduszu wyborczego, których dokonywać miała Krawczyk. Według niego, łączna suma brakujących wpłat wynosiła 15 tys. zł.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24