- Antoni Macierewicz to tak szkodliwy minister, że warto do niego strzelać celnie i taką amunicją, która przebija kamizelkę kuloodporną - stwierdził w "Faktach po Faktach" Ludwik Dorn, komentując złożony przez PO wniosek o wotum nieufności dla szefa MON. Zdaniem byłego wicepremiera, z takim działaniem należałoby zaczekać i "zgromadzić mocne argumenty, wobec których obecny obóz władzy będzie bezradny".
W sobotę "Gazeta Wyborcza" opublikowała artykuł na temat związków szefa MON z Robertem Luśnią, "wieloletnim współpracownikiem Macierewicza i peerelowskiej bezpieki". Minister zasiada w radzie Fundacji Głos, której prezesem jest Luśnia. MON wyjaśniło w komunikacie, że Macierewicz nie utrzymuje żadnych kontaktów z Luśnią, a "po uzyskaniu wiedzy o współpracy pana Luśni został on wydalony z Ruchu Katolicko-Narodowego (RKN)". PO złożyła w poniedziałek wniosek o wotum nieufności dla Macierewicza.
Ludwik Dorn w "Faktach po Faktach" podkreślił, że sprawa opisana przez "GW" nie jest niczym nowym.
- Wedle mojej wiedzy (artykuł) dotyka sprawy już znanej i nic tutaj bezpośrednio pana Antoniego Macierewicza nie obciąża - ocenił. - Ja się jednak na ten artykuł nie oburzam, ani na to, że część opozycji to wykorzystuje - dodał.
- Jeżeli ktoś, jak Antoni Macierewicz, jest mistrzem olimpijskim w pomówieniach i insynuacjach, to nie może się użalać, że ta sama dokładnie broń jest użyta przeciwko niemu. Na niewinnego nie trafiło - podkreślił.
Zdaniem Dorna artykuł nie dostarcza faktów, które byłyby dla Macierewicza obciążające. Zaznaczył jednak, że nie ma zamiaru bronić szefa MON. - Jak ktoś stosuje takie metody wobec innych, to ci, którzy są zażartymi przeciwnikami pana Macierewicza, sięgają też do takich metod. Kto się do tego nie dostosowuje, ten przegrywa - stwierdził.
"Będzie coraz więcej kwasu i smrodu"
Były wicepremier powiedział, że on sam nie składałby w takiej sytuacji wniosku o wotum nieufności dla ministra. Przyznał, że "nie jest zachwycony" tym, że na taki krok zdecydowała się Platforma Obywatelska. W jego ocenie będzie to w tym momencie działanie nieskuteczne.
- Jak znam pana Antoniego Macierewicza, prędzej czy później w ministerstwie obrony narodowej (...) będzie w sposób coraz bardziej oczywisty szkodził. Mówiąc bardzo potocznie: będzie tam coraz więcej kwasu i smrodu. Trzeba po prostu dać temu człowiekowi czas, żeby zgromadzić mocne argumenty, wobec których obecny obóz władzy będzie bezradny - stwierdził.
Dorn wyjaśnił, że przymierzałby się do złożenia takiego wniosku za rok lub półtora, "kiedy już się nagromadzi i nazbiera". - A że się nagromadzi i nazbiera, tego jestem niemal na sto procent pewien. A wtedy nie będzie już argumentu, że to polityczne polowanie na Macierewicza - mówił.
- To po prostu jest, czy będzie, tak szkodliwy minister, że warto do niego strzelać celnie i taką amunicją, która przebija kamizelkę kuloodporną - ocenił.
"Kwestia zamachu została mocno wyciszona"
Były wicepremier skomentował również wtorkową decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie, który orzekł karę 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 10 tys. zł grzywny i 5 lat zakazu wykonywania zawodu funkcjonariusza BOR wobec byłego wiceszefa tej formacji gen. Pawła B., oskarżonego ws. nieprawidłowości przy ochronie wizyt VIP-ów w Smoleńsku.
W uzasadnieniu wyroku sędzia wskazał m.in., że żadne dowody będące w dyspozycji sądu nie wskazywały na hipotezę zamachu.
- Od czasu objęcia władzy (przez PiS), powołania podkomisji (ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej) kwestia zamachu została mocno wyciszona - ocenił Ludwik Dorn. - Ja się temu nie dziwię - dodał.
- Jak się jest w opozycji i można powiedzieć wszystko, to się mówi. Jeżeli natomiast jest się ministrem obrony narodowej i coś się mówi, to z założeniem, że potem wkroczy prokuratura, będzie sąd, przebicie się przez barierę dowodową - wyliczał.
Zdaniem Dorna, Antoni Macierewicz zdaje sobie obecnie sprawę, "że jak się jest ministrem, członkiem rządu, który ma bezwzględną większość w Sejmie i coś się mówi, ma to swoje następstwa".
Autor: kg/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24