Gdyby się okazało, że pan Ch. był umocowany przez jakąś grupę osób, która chciała skonfiskować własność prywatną, to mamy do czynienia z czymś niesłychanym - ocenił były premier Leszek Miller w "Faktach po Faktach" TVN24. Komentował sprawę byłego przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Marka Chrzanowskiego (zgodził się na publikację nazwiska i wizerunku), który jest podejrzany o korupcję.
- Jestem - myślę, że z wieloma Polakami - zaniepokojony, że został zatrzymany wysoki urzędnik państwowy, o wysokim poziomie profesjonalizmu, uczciwości, patriota, szlachetny - ironizował w "Faktach po Faktach" w TVN24 Leszek Miller. Było to nawiązanie do wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, który - już po publikacjach o rozmowie ówczesnego prezesa KNF Marka Chrzanowskiego z bankierem Leszkiem Czarneckim - mówił o Chrzanowskim, że to człowiek "niezwykle uczciwy, szlachetny, honorowy i wybitny profesjonalnie".
- Pan prezes Glapiński, a proszę pamiętać, że pełni on bardzo ważną funkcję prezesa Narodowego Banku Polskiego, jeszcze niedawno tak opisał pana Ch. - przypomniał w "Faktach po Faktach" były premier. Zauważył, że "dzisiaj dowiadujemy się, że zostały (Markowi Chrzanowskiego) przedstawione zarzuty". Były szef KNF usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego w celu osiągnięcia przez inną osobę korzyści majątkowej, a prokuratura wystąpiła do sądu o tymczasowe aresztowanie.
To pokłosie doniesień medialnych o tym, że Chrzanowski miał zaoferować Czarneckiemu przychylność w zamian za zatrudnienie wskazanego prawnika z wynagrodzeniem około 40 milionów złotych. Sprawę ujawniła 13 listopada "Gazeta Wyborcza".
Miller: mamy do czynienia z czymś, czego historia III RP nie zna
Leszek Miller został zapytany, czy jego zdaniem w takiej sytuacji urzędnik taki jak prezes Komisji Nadzoru Finansowego może działać sam. Odpowiedział: - Teoretycznie tak.
- To jest bardzo dobre pytanie, które wymaga szybkiej odpowiedzi - dodał były szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - Gdyby się okazało, że pan Ch. był umocowany przez jakąś grupę osób, która, najprościej mówiąc, chciała skonfiskować własność prywatną - w tym przypadku chodziło o pana Czarneckiego, ale przecież to mogła być dłuższa lista - no to mamy do czynienia z czymś niesłychanym - ocenił Miller.
Jak wskazywał, byłoby to czymś, "czego historia III RP nie zna" i "odpowiednio do tego proporcjonalną aferą polityczną".
"Żeby jak najwięcej odkryć spraw z głębokiego mroku"
Leszek Miller wyraził przekonanie, że komisja śledcza w tej sprawie "nigdy nie powstanie, bo ona byłaby jednym wielkim kłopotem dla władzy". Jak tłumaczył, podczas posiedzeń takiej komisji "posłowie opozycji zrobiliby wszystko, żeby jak najwięcej odkryć spraw z głębokiego mroku i żeby przesłuchania trwały jak najdłużej".
"Areszt wydobywczy czy areszt reżyserski"?
Miler zastanawia się, czy gdy sąd podejmie decyzję o tymczasowym aresztowaniu Marka Chrzanowskiego, "czy to będzie areszt wydobywczy czy areszt reżyserski".
- To znaczy, jaka ewentualnie sugestia dotrze do zatrzymanego, jak on się powinien zachować, co mówić i tak dalej - wskazywał były premier. Podkreślił, że sam nie zna osobiście Marka Chrzanowskiego i nie wie "jaki on ma mocny charakter i mocny kręgosłup moralny".
- Zobaczymy już pewnie niebawem, co się będzie wokół tej sprawy stało - dodał były szef SLD.
- Zwykle ludzie w takiej sytuacji po jakimś czasie myślą sobie "a dlaczego to tylko ja? Przecież to nie było tak, że byłem jedyny" - mówił Miller. Jak wskazywał, "wtedy zaczyna się taki wewnętrzny bunt i chęć do podzielenia się swoją wiedzą".
- Być może w tym przypadku też tak będzie - ocenił Leszek Miller.
Były premier o sytuacji SLD
Miller odniósł się też do wewnętrznej sytuacji w SLD gdzie pojawiły się żądania ustąpienia szefa partii. - Nic dziwnego, że warszawski SLD żąda konsekwencji - mówił w "Faktach po Faktach" Leszek Miller, odnosząc się apelu warszawskich działaczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Chcą oni, by Włodzimierz Czarzasty wziął odpowiedzialność za swoje decyzje i zrezygnował z funkcji przewodniczącego. Jako argument wskazują zły wynik partii w październikowych wyborach samorządowych.
Jak przyznał Miler, "w Warszawie jest klęska całkowita", jednak przyznał, że wolałby nie zabierać głosu w sprawie Sojuszu.
Miller: sojusz SLD i Partii Razem to "sojusz słabych"
Były premier mówił w "Faktach po Faktach" także o koalicjach, jakie Sojusz Lewicy Demokratycznej może zawiązać przed wyborami.
- Może być tak, że SLD będzie chciał się przede wszystkim porozumieć z innym ugrupowaniem lewicowym, czyli z (Partią - red.) Razem - wskazywał Miller. Ocenił jednak, że "to jest sojusz słabych".
- Może SLD chciałoby się porozumieć z Robertem Biedroniem, ale Biedroń zdaje się nie jest tym zainteresowany - dodał były premier. Przyznał przy tym, że podoba mu się "uczciwość Roberta Biedronia, który na przykład nie używa słowa lewica", ale mówi, że jego ugrupowanie jest "raczej progresywne niż lewicowe".
- On nie stawia się w tym samym sojuszu potencjalnym, który mógłby się nazywać jakiś "Sojusz Porozumienia Lewicowego" czy coś - tłumaczył były szef SLD.
Miller ocenił, że prawdopodobnie do wyborów parlamentarnych "Biedroń pójdzie sam". Jego zdaniem "będzie chciał się sprawdzić, będzie chciał odpowiedzieć sobie sam na pytanie, ile jest warty na scenie politycznej
- Praktycznie rzecz biorąc scenariusze są dwa: sojusz oparty o SLD i (Partia - red.) Razem, albo SLD w jakimś porozumieniu z Koalicją Obywatelską - podsumował były premier dodając, że ta druga opcja byłaby korzystniejsza.
Autor: akr//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24