- Lepiej o kobiecie wypowiadać się per "młoda dama", niż "polityczna prostytutka" jak mówił Janusz Palikot - tak Marek Migalski komentuje słowa Jarosława Kaczyńskiego, który w poniedziałek skrytykował sędzię orzekającą winę PiS za emisję spotu "kolesie". - Ta młoda dama uznała, że w Polsce o wszystkim decyduje Bruksela - mówił były premier.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości mianem "młodej damy" określił sędzię Alicja Fronczyk, która prowadziła sprawę spotu w sądzie pierwszej instancji. Nakazując zaprzestanie emisji całej "reklamówki" argumentowała ona, że "to nie rząd likwiduje stocznie i trudno też uznać, że rząd załatwił zlecenie firmie senatora Tomasza Misiaka". - Chyba jasne dla każdego jest, że to nie rząd likwiduje stocznie, przynajmniej dla sądu jest to jasne - mówiła prowadząca.
- Cała Polska widziała tę młodą osobę. Już mniejsza o ten wyrok, chodzi o uzasadnienie. Ta młoda dama uznała, że w Polsce o wszystkim decyduje Bruksela, a polski rząd nie ma nic do gadania - komentował w poniedziałek słowa Fronczyk Jarosław Kaczyński.
Ale według Marka Migalskiego prezes nie posunął się w tym komentarzu o krok za daleko. - Lepiej o kobiecie wypowiadać się per "młoda dama", niż "polityczna prostytutka" jak mówił (o Grażynie Gęsickiej - red.) Janusz Palikot - ucinał kandydat PiS w wyborach do europarlamentu.
"Niezręczności" PiS
Migalski nieprawdziwe informacje, które PiS zawarło w spocie "Kolesie" nazwał "niezręcznościami", a orzeczenie Sądu Apelacyjnego "połowicznym sukcesem". Według politologa orzeczenie Sądu Apelacyjnego, który zakazał emisji części spotu wskazało na większą wiarygodność Prawa i Sprawiedliwości, niż wynikało to z pierwszego orzeczenia. Wówczas sąd nakazał PiS w całości przeprosić za spot "kolesie".
- To, że popełniliśmy te dwie niezręczności wynikało z barku czasu, bo spot miał tylko 30 sekund. Komunikat, który chcieliśmy wysłać społeczeństwu, jednak poszedł. I to nie tylko dzięki "reklamówce", ale także procesowi oraz internautom, którzy okazali się naszymi sprzymierzeńcami. Spot stał się podobno, jak mówi się językiem młodzieżowym, hiciorem netu - tłumaczył w "Poranku TVN24" Migalski.
Wybory jak gra w szachy?
Jak zaznaczył, po poniedziałkowym wyroku w partii zapanowały lepsze nastroje, choć u niego orzeczenie nie wywołało takiego entuzjazmu jak u niektórych kolegów (jeden z nich, cytowany przez "Dziennik" miał w trakcie uzasadnienia wyroku krzyknąć "ja pierd..., nie wierzę" - red.). - Ja byłem umiarkowanie zadowolony - przyznawał Migalski w TVN24.
W jego opinii najważniejsze, że teraz to PiS jest na ustach wyborców. - Wybory są jak gra w szachy: trzeba mieć inicjatywę. Platforma jest w defensywie. Teraz będziemy chcieli coraz bardziej prezentować to, co zamierzamy zrobić w Parlamencie Europejskim - zaznaczał.
Jednak w najnowszym spocie PiS, którego głównym bohaterem jest dłubiący w nosie Janusz Palikot, zmiany strategii nie widać. Migalski nie chciał tego komentować. - Nic nie powiem, bo nie mogę. A nie mogę, bo nie chcę. Będę milczał jak zaklęty, a jeśli nie przystanie mnie pan wypytywać, to zgłoszę do Rady Etyki Mediów, że dręczy pan swojego gościa - straszył "początkujący polityk" (jak o sobie mówi Migalski) prowadzącego.
Źródło: tvn24