- Nie mam nic do ukrycia, wszystko zeznałem. Jeżeli cokolwiek jest, to użyto wszystkich sił przeciw Samoobronie i mnie. Co to za służby specjalne, które nie potrafią pokonać jednego Leppera! Tak szef Samoobrony skomentował piątkową publikację "Dziennika", który napisał, że mimo działań CBA, prokuratorów i ABW, nie udało się udowodnić korupcji w Ministerstwie Rolnictwa.
Andrzej Lepper uważa, że tzw. afera gruntowa była prowokacją i służby od początku działały nielegalnie. Jego zdaniem o sprawie wiedział ówczesny premier, Jarosław Kaczyński, który dążył do "przejęcia Samoobrony bez Leppera". - Łapią płotki, takie jak Piotr Ryba, a rekiny sobie chodzą wolne - mówił Lepper w "Magazynie 24 godziny". Zdaniem Leppera, "wielkie ryby w postaci premiera Jarosława Kaczyńskiego, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego, którzy ułożyli tę całą prowokację, są wolne". - Bo należy zacząć od tego, że ta cała prowokacja była nielegalna, bo wiadomo, że nie wolno fałszować dokumentów urzędowych, podrabiać pieczątek czy podpisów - dowodził Lepper.
Lepper zaprzeczył jakoby o prowokacji CBA miał go ostrzec poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz, jak napisał "Dziennik" (ZOBACZ). - To nie Woszczerowicz mnie ostrzegł, po co miał przychodzić, mógł do mnie zadzwonić po spotkaniu z Krauzem, miał telefon - wyjaśnił Lepper.
Zdaniem Leppera, wszystkie te prowokacje realizowane były po to, żeby premier Kaczyński nie musiał realizować programu „solidarne państwo”, bo tego się bał.
Pitera: Lepper znajduje się w sytuacji triumfatora
W ocenie Julii Pitery (PO), jeżeli działa "nadmiernie popędliwie, bez dostatecznych dowodów i urządza się tego typu spektakl, a następnie to nie znajduje potwierdzenia w faktach, to osoba, która była bohaterem negatywnym tego zdarzenia (Andrzej Lepper), potem zmienia perspektywę i znajduje się w sytuacji triumfatora". Jej zdaniem, śledztwo w tej sprawie nie przyniosło rezultatów, bo celem nie było wyjaśnienie przestępstwa, tylko skompromitowanie polityków. - Gdyby celem było rzeczywiste wykrycie afery i nie moczyło się tego w sosie polityki, to miałoby się większe szanse na wyjaśnienie sprawy – dodała.
W rezultacie – zdaniem Pitery – "to, co ogłoszono jako koniec sprawy, okazało się smętnym jej początkiem". Pitera podejrzewa też, że w toku śledztwa połączono ze sobą dwie zupełnie różne sprawy – prowokację w Ministerstwie Rolnictwa i wątek tajemniczych spotkań polityków z Ryszardem Krauze w hotelu "Mariott".
Celiński: władza PiS lekko faszyzująca, lekko autorytarna
Z opinią Julii Pitery zgodził się Andrzej Celiński (LiD). - Władza polityczna, która wykorzystuje całe instrumentarium państwa prawnego: prokuraturę, służby, policję - do walki ściśle politycznej - w rzeczywistości ponosi klęskę, psując przy okazji państwo – ocenił Celiński.
Według niego, takie śledztwo nie może zagwarantować dojścia do prawdy, bo "rozmaici ludzie przestają ufać i współpracować". - Nie mieli ochoty współpracować z taką władzą (reprezentowaną przez PiS - red.), lekko faszyzującą, lekko autorytarną. Jak dodał, dowodem tego sposobu sprawowania władzy jest sytuacja w CBA
Mularczyk: To nic zaskakującego
Natomiast posła PiS Arkadiusza Mularczyka zupełnie nie zaskakuje to, co się dzieje w sprawie akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa po dojściu PO do władzy. - Minister Ćwiąkalski wydał pozytywną opinię dla Krauzego – przypomniał. Jak dodał, ówczesny minister sprawiedliwości był zamieszany w sprawę z Krauzem. - Minister Ćwiąkalski odwołał też prokuratorów prowadzących śledztwo ws. akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa - dodał Mularczyk.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24