17-latek, który we wtorek spędził pół godziny pod ziemią, walczy o życie w szpitalu. Chłopak jest w stanie śpiączki farmakologicznej. - Jego stan jest ciężki a rokowanie niepewne - przyznaje dr Paweł Kawalec z Kliniki Neurochirurgii w Szczecinie. O całej sprawie dowiedzieliśmy się dzięki platformie "Kontakt TVN24".
Poszkodowany został przewieziony do Szczecina ze szpitala w Policach. Trafił tam we wtorek po południu w bardzo ciężkim stanie. Wcześniej przez około pół godziny ratownicy próbowali wyciągnąć chłopaka spod zwałów piasku - został zasypany na wyrobisku w Przęsocinie (woj. zachodniopomorskie). - Było nad nim około dwóch metrów ziemi. Kiedy go wydobyliśmy rozpoczęła się akcja reanimacyjna. 17-latek nie wykazywał żadnych czynności życiowych. Był nieprzytomny.
Stan ciężki
Ale dzięki temu, że na miejscu cały czas na finał akcji ratowników czekali lekarze, udało się przywrócić akcję serca poszkodowanego. Jednak lekarze określają jego stan jako bardzo ciężki. - Pacjent jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Dalsze rokowanie jest niepewne - mówi dr Paweł Kawalec ze szczecińskiej Kliniki Neurochirurgii i Neurochirurgii Dziecięcej.
Wiadomo, że do zdarzenia w ogóle by nie doszło, gdyby teren był dobrze zabezpieczony. Okazuje się jednak, że wyrobisko na ulicy Polnej w Przęsocinie to "ziemia niczyja". Mimo że okoliczni mieszkańcy interweniowali już nie jeden raz gmina, czy raczej gminy, nadal wydają się nie zauważać problemu.
- Ja nawet nie wiem jaki to jest teren. Akurat w Przęsocinie jest granica między gminą Police, a gminą Szczecin. (...) To teren leśny. Ja na miejscu nie byłem, więc nie wiem czy on leży w naszych granicach, czy nie - mówi w rozmowie z TVN24 jeden z polickich urzędników.
Wiedzieli wszyscy
Do wypadku doszło we wtorek podczas zabawy trzech chłopców. Jeden z nich znalazł się w dziurze (a w wyrobisku jest ich bardzo dużo) i w tym momencie nastąpiło obsunięcie się skarpy. Na miejsce przybyły cztery jednostki straży pożarnej, policja, karetka oraz wielu mieszkańców, którzy także brali udział w akcji ratowniczej.
Wszyscy wiedzieli nie od wczoraj, że wyrobisko to jedno z ulubionych miejsc dzieci do zabawy. - Rodzicom powinna ta cała sytuacja dać do myślenia, że ich pociechy nie zawsze bawią się w bezpiecznych miejscach - podsumowuje Paweł Blachura, jeden ze strażaków, który brał udział w akcji ratunkowej.
ŁOs//kwj
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24