Poznańscy prokuratorzy zajmujący się sprawą żołnierzy, którzy ostrzelali afgańską wioskę Nangar Khel, dostali pogróżki od anonimowej osoby - twierdzi dziennik "Polska". Autor listu miał grozić prokuratorom śmiercią.
Jak ustaliła "Polska" i RMF FM, w liście był m.in. fotomontaż przedstawiający zdjęcie jednego z prokuratorów na tle tarczy strzelniczej. Autor napisał, że za postawienie zarzutów zbrodni cywilnej prokurator może zostać zastrzelony. Z charakteru pisma wynika, że list napisała starsza osoba - czytamy w dzienniku.
Karol Frankowski, szef wydziału do spraw przestępczości zorganizowanej Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Poznaniu, nie chciał rozmawiać na temat anonimu. Powiedział jedynie, że prokuratura nie zamierza wszczynać śledztwa w sprawie pogróżek. Prawdopodobnie dlatego, że nie wiadomo nawet, kto miałby być ścigany za składanie gróźb.
Zarzuty ws. sierpniowej akcji w usłyszało wszystkich siedmiu zatrzymanych żołnierzy. W czwartek Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu rozpatrywał zażalenie na areszt dla kapitana Olgierda C., dowódcy bazy Wazi-Kwa. Jego obrońca, mecenas Antoni Franczyk, domagał się wypuszczenia oficera na wolność. Sąd, podobnie jak w przypadku innych żołnierzy, odrzucił wniosek. Zdaniem sądu, kapitan C. mógłby mataczyć w sprawie. Co prawda nie było go na miejscu w chwili ataku, ale miał wydać rozkaz ostrzelania wioski.
Według sądu, jeszcze w Afganistanie Olgierd C. brał czynny udział w ustalaniu nieprawdziwej wersji wydarzeń i tworzył fałszywe dowody. Wraz z podwładnymi twierdził, że Nangar Khel zostało zaatakowane w odpowiedzi na ostrzał ze strony talibów. W rzeczywistości wymiana ognia odbyła się znacznie wcześniej. - Mój klient nie wydał rozkazu ataku na wioskę. A gdy dowiedział się o ostrzale, kazał przerwać ogień – odpiera zarzuty mecenas Antoni Franczyk.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24