"Korono wróć" - wołają w Polsce i za jej granicami. Rośnie grupa ludzi, którzy tęsknią za monarchią. Przyjrzeliśmy się z bliska pretendentom do korony. Jeden leczy depresje i odchylenia seksualne, inny pobierał nauki u Piotra Tymochowicza. Kolejnego, choć ma legitymację historyczną do objęcia tronu, kompletnie to nie interesuje. Kim są pretendenci do polskiego tronu?
Polska była królestwem od zarania swojej państwowości. Początki końca monarchii to 1795 rok. Wraz z trzecim rozbiorem Polski z tronu abdykował ostatni król wybrany przez Polaków (choć pod naciskiem carycy Katarzyny II), Stanisław August Poniatowski.
Później powstało Księstwo Warszawskie, twór napoleoński. Była to pół-niezależna monarchia o bardzo ograniczonym zasięgu terytorialnym. Następnie Kongres Wiedeński stworzył Królestwo Polskie, tzw. kongresowe, związane z caratem Rosji. To trwało do detronizacji cara, dokonanej w trakcie Powstania Listopadowego przez Sejm Polski– mówi nam Jerzy Łucki ze Związku Szlachty Polskiej, specjalista od genealogii.
Dalej były już tylko królestwa zaborcze. – Ustrój monarchiczny trwał, ale to nie były polskie monarchie – podkreśla. Car Rosji Mikołaj II uznał Radę Regencyjną, która w 1918 roku oddała władzę Piłsudskiemu. To był formalny koniec monarchii w Polsce. Idea jednak pozostała.
Ostali się też chętni, by ciężar polskiej Korony wziąć na siebie. Wielu z nich uchodzi za oderwanych od rzeczywistości marzycieli. Niektórzy mają za sobą całe sztaby wiernych współpracowników i historyków.
Samozwańcza królowa
Na pierwszym miejscu długiej – obiegowej i międzynarodowej - listy samozwańczych pretendentów do tronu znajduje się persona o znakomitym nazwisku. W Polsce kojarzący się ono jednak raczej pejoratywnie.
Mowa o „Królowej Rosyjskiego Królestwa Polskiego” (to tylko jeden z tytułów), Marii Władimirownej Romanownej, wielkiej księżnej i pretendentce do tronu Rosji i Polski.
Stanowimy przeto, iż po życiu, jakiego nam dobroć Boska pozwoli, elektor dzisiejszy saski w Polszcze królować będzie. Dynastyja przyszłych królów polskich zacznie się na osobie Fryderyka Augusta, dzisiejszego elektora saskiego, którego sukcesorem de lumbis z płci męskiej tron polski pozostawiamy. Konstytucja 3 Maja
Kolejną potencjalną królową, która tytułuje się równie wzniośle i kategorycznie co Romanowna, jest Karin Sobieski zu Schwarzenberg. Urodzona w Kolonii w 1946 roku, uważa się za praprawnuczkę króla Sobieskiego: po kądzieli i z nieprawego łoża...
„Księżna, Pretendentka do Tronu Polskiego, Suweren Arystokratycznego Zakonu Rycerstwa Złotego Graala”, „Ostatnia Królewska Mość z Polski i bezpośredni potomek króla Jana III Sobieskiego” - czytamy na jej witrynie. Nadaje tytuły szlacheckie, dużo podróżuje i przede wszystkim dobrze się bawi. Między innymi w niemieckim zamku Alsbach, gdzie mieści się kierowany przez nią Arystokratyczny Zakon Rycerstwa Złotego Graala (Aristokratischer Orden der Ritterschaft zum goldenen Gral).
Gdy szukamy kolejnych informacji o księżnej, trafiamy na artykuł "Gazety Wyborczej" z 2001 r. Dowiadujemy się w nim, że została ona wykreowana przez Piotra Tymochowicza, specjalistę od wizerunku m.in. Andrzeja Leppera. Tymochowicz miał sprowadzić Karin – przyjaciółkę swojej matki - w latach 80-tych do Polski. Księżna dostała wtedy ochronę milicji, limuzynę od Leszka Grobelnego oraz przyjęcie od władz Marriotta. Tylko zaufania elit i historyków nikt nie kupił, bo ani korzeni ani jej tytułów nikt dziś nie uznaje na poważnie. No, może poza mianowanymi przez nią znajomymi-szlachcicami.
Samozwańczy król
Na liście męskich pretendentów głośnych nazwisk także nie brakuje.
Jeden z nich pochodzi ze znakomitego rodu: Wettynów Saskich. To główny spadkobierca najstarszego syna księcia Fryderyka Krystiana II (syna ostatniego króla Saksonii).
Maria Emanuel Wettin, bo o nim mowa, szczególnie zyskał poparcie organizacji monarchistycznej „Konfederacja Spiska”, która przekazała mu pod koniec 2006 roku list z prośbą o objęcie naszej Korony na podstawie Konstytucji 3 Maja z 1791 roku.
Na jego prawo do tronu wskazuje niejeden sympatyk monarchii, począwszy od przedwojennych Narodowych Monarchistów. Jest jednak jeden problem.
Jeszcze nie tak dawno nikt nie sądził, że ludzie polecą w kosmos. Mur berliński runął, ZSRR rozpadł się. Żyjemy w czasach, kiedy nierealne i niemożliwe staje się z dnia na dzień rzeczywistością. Regent Polski i PRM Leszek Wielki Książę Wierzchowski
Pewnie dlatego głos zabrał inny jegomość, który według niektórych skrajnych monarchistów mógłby mieć prawa do polskiego tronu. "Jedyny legalny potomek rodu królewskiego książę Marek Światopełk Zawadzki, po Królu Polski Bolesławie Chrobrym, jego córce, która była żoną Wielkiego Kniazia Rusi Kijowskiej – Świętopełka". Kawaler nadanego mu przez Juliusza Nowinę Sokolnickiego Orderu Św. Stanisława.
Prywatnie psycholog i działacz społeczny („Prezydent Założyciel Polskiego Stowarzyszenia Właścicieli Ziemi, Rolników, Ogrodników i Kupców, Prezydent Założyciel Polskiego Zrzeszenia Fundacji Pomocy Człowiekowi, Główny Dowódca i Przewodniczący Komitetu Obrony Właścicieli Ziemi, Rolników, Ogrodników i Kupców na Targowisku Okęcie w Warszawie). Jak czytamy na jego prywatnej stronie, leczy depresje, zaburzenia seksualne i inne schorzenia za pomocą stworzonej przez siebie „chirurgii głębinowej-psychologicznej KMŚŚZ”. Jego zdolności na tronie królewskim na niewiele nam się jednak przydadzą, bowiem sam zrzekł się tronu na rzecz Matki Boskiej.
Lista otwarta
Krucho z tym królem, ale monarchiści nie dają za wygraną. Zdaniem dr. hab. Jacka Bartyzela, profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (związanego z Organizacją Monarchistów Polskich), ewentualna sukcesja tronu w Polsce oprzeć może się jednak na jeszcze kilku innych konkretnych osobach. W swojej książce „Legitymizm. Historia i teraźniejszość” wskazuje przykładowych pretendentów.
Są to m.in. jeden z książąt Czartoryskich, przedstawiciel rodu wywodzącego się od Giedymina I (tak, jak Jagiellonowie), przedstawiciele rodów Burbonów parmeńskich i neapolitańskich, Koburgów belgijskich i Karol Stefan Habsburg Lotaryński, syn arcyksięcia Karola Olbrachta Habsburga.
Wydaje się jednak, że żaden z nich nie spełni pokładanych nadziei. Bo też żaden nie rości sobie praw do naszej korony. Zajmują się własnym biznesem, rodzinami, życiem arystokracji i ani myślą stanąć po stronie któregokolwiek ze skłóconych ruchów monarchistycznych.
Interrex, czyli kto?
Nokaut? Nie. Bartyzel wskazuje jeszcze jedno rozwiązanie. Koronę można by przekazać komuś, kto już ma doświadczenie w byciu kimś zbliżonym do króla. Oczywiście zgodnie z wolą narodu i konstytucją – czyli demokratycznie, przez wybory.
A już doświadczonych nie brakuje. To tzw. regenci, którzy stanowią kategorię znacznie mniej kontrowersyjną niż ewentualni pretendenci. Nie roszczą sobie bowiem praw do tronu, a jedynie „przetrzymują” miejsce dla przyszłego prawowitego króla.
W Rzeczpospolitej Obojga Narodów, funkcję regenta obejmował prymas. Pierwszym był po śmierci Zygmunta Augusta w 1572 prymas Jakub Uchański. Ostatnim zaś Rada Regencyjna, pełniąca funkcję Króla Polski do 1918 roku.
Mieszkam w Kanadzie, gdzie mamy monarchię konstytucyjną i ustrój ten bardzo sobie chwalę. Hiszpania doprowadziła do powrotu monarchii, Bułgaria na premiera wybrała na jakiś czas swojego króla. Możliwe jest więc przywrócenie Tronu. Lecz formuła jest taka sama: jeśli obywatele polscy dojdą do przekonania, że chcą monarchii to zmiana ustroju może dokonać się sposobem demokratycznym. Musiałby powstać nowy proceder wyboru króla, bo nie można we współczesnym ustroju stworzyć ustroju historycznego. Polacy mogliby wybrać demokratycznie króla, ale nie z nominacji jakiś Hohenstaufenów, von Deutschlandów, czy innych pretendentów do również nieistniejących tronów. Jerzy Łucki, Związek Szlachty Polskiej
Wierzchowski (ur. w 1949 r. w Zawierciu) pracuje i mieszka w Katowicach. Na co dzień poeta i dramaturg, popularny fraszkopisarz. Sam twierdzi, że reprezentuje tylko tych, którzy popierają jego funkcję. - Nikogo do niczego nie zmuszam, ponieważ są i inne organizacje – mówi, po czym dodaje: - Do tego trzeba mieć i powołanie i przygotowanie, wykształcenie. To trzeba czuć – podkreśla.
Fikcja życzeniowa
Królem być nie chce. - Nie mam takich aspiracji. Gdy doczekamy się monarchii w Polsce, ja jako regent, oddam całą władzę przyszłemu królowi - przekonuje. Nie precyzuje jednak, kogo by widział na tronie.
Nie jest też pewne, czy berło przyjąłby inny interrex. Regent Polski i Unii Polskich Ugrupowań Monarchistycznych (UPUM), Książę Ziemi Dolnośląskiej i kawaler Orderu Świętego Stanisława (nadanego mu przez tego wspomnianego już Juliusza Nowinę Sokolnickiego) - Aleksander Podolski z Wrocławia. Ten urodzony w 1937 roku na Ukrainie podpułkownik rezerwy i magister filologii polskiej chętnie nadaje tytuły szlacheckie specjalnie zasłużonym dla swojej partii politycznej (UPUM jest zarejestrowana jako partia). Jak bowiem głosi, ich celem jest „odgrywać rolę reprezentanta szeroko pojętych interesów dawnych rodów szlacheckich i arystokratycznych oraz powiększać zaplecze kadrowe przyszłego monarchy poprzez nobilitację do stanu szlacheckiego najbardziej zasłużonych”. Póki co, żaden członek UPUM nie zyskał mandatu posła, senatora czy radnego. Dlatego trudno pokładać w regencji Podolskiego wielkie nadzieje.
W obecnym ustroju trudno myśleć o monarchii bez bardzo szerokich zmian ustrojowych. I to takich, na które społeczeństwo polskie miałoby apetyt Jerzy Łucki
Bezkrólewie potrwa
Czy w takim razie powrót monarchii jest w ogóle możliwy?
- Im trudniej w kraju, tym bardziej marzenie o monarchii staje się uwznioślające – mówi Wierzchowski. I uściśla, że możliwe jest w Polsce wprowadzenie monarchii w zgodzie z Konstytucją. Na trzy sposoby: dekretem prezydenta, decyzją większości 2/3 Zgromadzenia Narodowego i przez powszechne referendum.
Realnie trzeba by jednak zmienić bardzo wiele.
- W obecnym ustroju trudno myśleć o monarchii bez bardzo szerokich zmian ustrojowych. I to takich, na które społeczeństwo polskie miałoby apetyt – mówi nam Łucki.
Z tego powodu wielu interesujących się historią Polski, wszelkie roszczenia głoszone przez organizacje monarchistyczne (a jest ich w Polsce dziesiątki), uważa za zbiór pobożnych życzeń.
Hobby historyczne
- To taka bujda, może nawet w niektórych przypadkach urojenia. Mieliśmy też przypadki psychiatryczne – mówi o niektórych samozwańczych pretendentach do tronu Łucki, z wykształcenia psychiatra. I dodaje, że jeśli nawet pojawiają się rozsądne osoby, to chodzi im o polityczne aspiracje w ramach obecnego ustroju. – Ich aspiracje nie są oparte na historii, trzeba je traktować jako prywatną inicjatywę.
To jest nasza historia, którą trzeba pielęgnować. Nie można tego zaprzepaścić, bo cóż będzie dla potomności? Jan Zbigniew Potocki, Wielki Mistrz Orderu Św. Stanisława
Jan Zbigniew Potocki, Wielki Mistrz Orderu Św. Stanisława, który całkowicie odcina się od pretendentów do tronu stwierdza, że kultywowanie historii w której szlachta odgrywała istotną rolę, jest bardzo ważne. – To jest nasza historia, którą trzeba pielęgnować. Nie można tego zaprzepaścić, bo cóż będzie dla potomności?
Bo obecnie kultywowanie idei monarchizmu, nie ma wiele wspólnego z jakimikolwiek roszczeniami. Jest raczej tęsknotą za historią, gdy na tronie zasiadał jeden sprawiedliwy władca, ukochany Król, ponad podziałami.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: S. Maksymowicz/tvn24.pl, fot. sxc.hu