Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, krewny ofiar ludobójstwa dokonanego na Wołyniu, nie przyjął zaproszenia na kościelne obchody 80. rocznicy rzezi wołyńskiej. Pojawił się na konferencji KEP z transparentem, którego hasła upominają się o pochówek ofiar. Ksiądz poinformował po tym, że został spisany przez policję. W trakcie mszy arcybiskup Stanisław Gądecki zwrócił się z apelem "w sprawie godnych pochówków wszystkich ofiar ludobójstwa".
W piątek w Warszawie rozpoczęły się obchody 80. rocznicy rzezi wołyńskiej. O godzinie 11 w Archikatedrze Świętego Jana Chrzciciela odbyła się liturgia słowa, podczas której przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki i zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego arcybiskup Światosław Szewczuk podpisali orędzie o przebaczeniu i pojednaniu.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski przed uroczystościami poinformował, że nie przyjął zaproszenia na kościelne obchody. - Będę stał przed katedrą z transparentem, upominając się o prawdę i pochówek ofiar ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej - zapowiedział.
Duchowny mówił, że będą mu towarzyszyły osoby, które 15 czerwca podpisały list rodzin ofiar ludobójstwa oraz osób walczących o ich upamiętnienie do episkopatów w Polsce i Ukrainie.
- Nie dostaliśmy odpowiedzi na ten list, a rozmowy, które miały miejsce, nie przyniosły rezultatu. Arcybiskup Stanisław Gądecki uważa, że w orędziu, które ma zostać podpisane, powinna zostać użyta formuła: "przebaczamy i prosimy o przebaczenie". A rodziny uważają, że ta formuła nie powinna zostać użyta - powiedział.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski: spisano mnie
Tadeusz Isakowicz-Zaleski pojawił się z transparentem na konferencji w Domu Arcybiskupów Warszawskich.
Po godzinie 14 ksiądz poinformował, że został spisany przez policję razem z towarzyszącym mu mężczyzną, który - jak opisał Isakowicz-Zaleski - został uratowany w 1944 roku, jako niemowlę, przez matkę. "To ma być 'pojednanie i przebaczenie'?" - zapytał.
Abp Gądecki: zwracamy się ze stanowczym apelem w sprawie godnych pochówków wszystkich ofiar ludobójstwa
Arcybiskup Stanisław Gądecki oświadczył, że uczestnicy nabożeństwa o przebaczenie proszą przede wszystkim Boga, bo tylko prowadzeni przez niego mogą dojść do prawdziwej jedności. - Tego nie da się dokonać bez odniesienia do prawdy i bez nazwania, zgodnie z życzeniem rodzin kresowych, ludobójstwa polskiej ludności na Wołyniu po imieniu, bez uciekania się do półprawd i eufemizmów typu: tragedia wołyńska, zbrodnia wołyńska, czystki etniczne czy akcja antypolska - podkreślił.
Czytaj też: "Nie spocznę, dopóki ostatnia ofiara strasznej zbrodni wołyńskiej nie zostanie odszukana"
Jak zaznaczył, prawda domaga się również pamięci o osobach innych narodowości, będących ofiarami członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) oraz ukraińskiej policji pomocniczej i ukraińskich pułków pomocniczych SS. - Ginęli nie tylko Polacy, ale także Żydzi, Czesi, Ormianie, Romowie i sprawiedliwi Ukraińcy, którzy ratowali Polaków - wymienił.
Dodał, że do ludobójstwa doszło nie tylko na Wołyniu, ale także na Polesiu, Lubelszczyźnie i w Małopolsce Wschodniej.
Ocenił, że dla skutecznego procesu pojednania prawda o zbrodni wołyńskiej powinna znaleźć miejsce w programach edukacyjnych Polski i Ukrainy. - Zwracamy się ze stanowczym apelem, przede wszystkim do prezydentów i premierów oraz władz parlamentarnych Ukrainy i Polski, w sprawie godnych pochówków wszystkich ofiar ludobójstwa, poprzedzonych ekshumacjami ciał zamordowanych - powiedział.
Podkreślił, że "pochówki te powinny mieć charakter religijny, zgodnie z wyznaniem i obrządkiem ofiar". - Wyrażamy też sprzeciw wobec gloryfikacji ukraińskich nacjonalistów, członków OUN i UPA - mówił.
Abp Szewczuk: budujemy teraz nową pamięć
Arcybiskup Światosław Szewczuk stwierdził, że "zbrodnia wołyńska to doświadczenie, które jest tragedią obustronną". - Strona polska i ukraińska mają swoje urazy, swoje rany powstałe w wyniku doznanego cierpienia. W takiej sytuacji proces pojednania nie jest wyłącznie dążeniem do uwzględniania naszych idei, naszego punktów widzenia: społeczno-politycznego lub kościelnego - mówił.
Jak dodał, "pojednanie między naszymi narodami jest procesem leczenia ran, procesem uzdrowienia pamięci i procesem przebaczenia". Dodał, że rany "nosimy w swojej duszy i sumieniu, zarówno Polacy, jak i Ukraińcy".
- Nie jest łatwo uleczyć ból urazy, ale jako pasterze mamy w rękach balsam Ducha Świętego(...). Tym balsamem, który lecz rany, jest wzajemny dialog, przebaczenie i pojednanie, a także modlitewna obecność Kościoła - mówił dalej. Ocenił, że okoliczności związane z wojną stworzyły nowe możliwości, aby iść dalej w tym procesie.
Czytaj też: Premier Morawiecki oddał hołd pamięci ofiarom Rzezi Wołyńskiej. W nieistniejącej wsi Ostrówki
- To, że Polacy otworzyli swoje domy, jest czymś niezwykłym. Wcześniejsze urazy odeszły, a na ich miejsce pojawiła się możliwość wzajemnej przyjaźni. Wiemy, że Polacy to najlepsi przyjaciele, wiemy, że zawsze kibicują Ukrainie, że na nich zawsze można liczyć. To przyjaciele i bracia - podkreślił.
- Budujemy teraz nową pamięć, która jest pamięcią pozytywną. Jest to dar od Boga, z którego powinniśmy skorzystać, aby nie pozostawać niewolnikami przeszłości, lecz razem budować lepszą przyszłość, która jest przed nami - zaakcentował Szewczuk.
OGLĄDAJ W TVN24 GO: Polska i Ukraina w obliczu 80. rocznicy rzezi wołyńskiej. "Teraz powinniśmy ten dialog dokończyć"
Trzy postulaty
Wcześniej, w czwartek, ksiądz Isakowicz-Zaleski przypomniał, że rodziny i środowiska walczące o upamiętnienie zbrodni wołyńskiej zgłosiły trzy postulaty.
- Po pierwsze, w liście była wyraźna prośba, żeby nazywać ludobójstwo po imieniu, bez eufemizmów, bez półprawd. A niestety, w tej informacji, która została rozesłana przez Konferencję Episkopatu Polski, jest zaproszenie na obchody "tragicznych wydarzeń na Wołyniu". My się z tym nie zgadzamy. "Tragiczne wydarzenie" to może być huragan czy trzęsienie ziemi. A to było ludobójstwo - stwierdził.
Zaznaczył, że rodziny domagają się godnego pochówku ofiar. - Ani strona państwowa, ani strona kościelna nie podejmuje realnych działań. Ten temat jest pomijany. Mówi się o przebaczeniu, o pojednaniu, natomiast nie ma mowy o tym, że te ofiary nie zostały pochowane - zastrzegł.
Trzecią przeszkodą na drodze do pojednania jest - zdaniem księdza Isakowicza-Zaleskiego - "gloryfikacja zbrodniarzy". - Na kościelnych obchodach ma być obecny zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego arcybiskup Światosław Szewczuk, a przecież to Cerkiew greckokatolicka nadal gloryfikuje zbrodniarzy i uważa ich za bohaterów narodowych - powiedział.
Kościelne obchody 80. rocznicy tragedii wołyńskiej zakończą się w niedzielę w Łucku, w Ukrainie. Po zakończeniu uroczystości w Warszawie delegacje obu Kościołów udadzą się do Ukrainy do wsi Parośla, która była miejscem pierwszego ataku oddziału Ukraińskiej Powstańczej Armii na polską wieś. Tam o godzinie 11 czasu lokalnego zostanie odprawiona msza święta polowa, której przewodniczyć będzie arcybiskup Gądecki.
Rzeź wołyńska
Zbrodnia w Parośli w powiecie sarneńskim była pierwszym atakiem oddziału Ukraińskiej Powstańczej Armii na polską wieś. Uznawana jest za początek ludobójstwa na Polakach, nazywanego rzezią wołyńską. Masowego mordu dokonano 9 lutego 1943 roku, kilka tygodni po podjęciu decyzji o rozpoczęciu mobilizacji sił UPA.
Oddział "Dowbeszki-Korobki" dowodzony przez Hryhorija Perehijniaka wszedł do Parośli, przedstawiając się jako oddział partyzantki sowieckiej. Mieszkańców przekonano, by położyli się na podłodze w swoich domach i pozwolili się związać. Dzięki temu mieliby uniknąć podejrzenia i zemsty Niemców za "dobrowolne" goszczenie i karmienie partyzantów. Związanych Polaków zamordowano siekierami, nie oszczędzając kobiet i dzieci. Z rzezi ocalało 12 rannych osób. Najmłodsza z ofiar zbrodni w Parośli miała kilkanaście miesięcy.
Po odejściu z Parośli oddział Perehijniaka zamordował 15 Polaków w Toptach. Planował również atak na pobliski Wydymer, ale z uderzenia zrezygnowano z powodu nieprzybycia innego oddziału UPA.
Zamordowani zostali pochowani w zbiorowej mogile. Na kurhanie masowej mogiły w 1974 roku miejscowy Ukrainiec Anton Dorofijewicz Kowalczuk wzniósł pamiątkowy krzyż z informacją, że zbrodni dokonali jego rodacy. Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę obok krzyża ustawiono tablicę, na której wymieniono nazwiska wymordowanych rodzin. "Za nimi trudy, za nimi męka… Tym co na zawsze odeszli - Pamięć Święta" - głosi upamiętniający ich napis.
Odpowiedzialny za zbrodnię Perehijniak zginął 22 lutego 1943 roku w Wysocku na Wołyniu w starciu z Niemcami. Była to konsekwencja dokonanego przez niego ataku na posterunek żandarmerii niemieckiej i ich kolaborantów we Włodzimiercu w nocy z 7 na 8 lutego 1943 roku.
Źródło: tvn24.pl, PAP