Nie będę respektował polecenia Prokuratora Krajowego Bogdana Świeczkowskiego. Nie chcę się nigdy wstydzić tego, że pracowałem w prokuraturze i wykonywałem polecenia niezgodne z prawem - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 prokurator Krzysztof Parchimowicz. - Jedna dyscyplinarka czy dwie więcej - nie ma to dla mnie znaczenia. Dla mnie znaczenie ma to, abym odszedł z prokuratury z podniesioną głową, bez względu na to, czy zostanę zmuszony do tego przez orzeczenie dyscyplinarne, czy dokonam sam takiego wyboru - podkreślił.
Posłowie z klubu PiS złożyli w zeszły czwartek projekt nowelizacji ustaw o ustroju sądów powszechnych, o Sądzie Najwyższym i innych ustaw, który przewiduje między innymi "możliwość złożenia z urzędu takich sędziów, którzy domniemywaliby sobie możliwość podważania Krajowej Rady Sądownictwa". Projekt zakazuje też samorządom sędziowskim "podejmowania uchwał wyrażających wrogość wobec innych władz".
W poniedziałek Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski "polecił prokuratorom, aby reagowali na wszelkie przypadki kwestionowania statusu sędziów Sądu Najwyższego i sądów powszechnych". Prokuratorzy mają między innymi składać wnioski o wyłączenie sędziów podważających status innych sędziów.
"Nie będę respektował takiego polecenia"
Do tego polecenia odniósł się w "Faktach po Faktach" w TVN24 prokurator Krzysztof Parchimowicz ze stowarzyszenia prokuratorów "Lex Super Omnia".
- Nie będę respektował takiego polecenia. Zacząłem pracować w prokuraturze w 1984 roku. Widziałem prokuratorów, którzy po weryfikacji w 1990 roku tracili pracę, gdyż bezkrytycznie podchodzili do tego rodzaju poleceń przełożonych - powiedział.
- Przestrzegam młodszych ode mnie kolegów i koleżanki, którzy tych czasów nie pamiętają, że taka sytuacja może nastąpić ponownie. Podobnie prokuratorzy będą rozliczani z tego, czy zachowywali się godnie i uczciwie - zaznaczył.
"Dla mnie znaczenie ma to, abym odszedł z prokuratury z podniesioną głową"
Zapytany, czy nie boi się dyscyplinarki, odpowiedział, że jest "jednym z prawników, którzy mają wiele dyscyplinarek".
- Jedna dyscyplinarka czy dwie więcej - nie ma to dla mnie znaczenia. Dla mnie znaczenie ma to, abym odszedł z prokuratury z podniesioną głową, bez względu na to, czy zostanę zmuszony do tego przez orzeczenie dyscyplinarne, czy dokonam sam takiego wyboru - podkreślił.
- Nie chcę się nigdy wstydzić tego, że pracowałem w prokuraturze i wykonywałem polecenia niezgodne z prawem - dodał.
Przyznał, że "nie widzi anarchii, jeśli chodzi o polski system prawny, o ile będziemy się odwoływać do dwóch ważnych drogowskazów - do konstytucji i do prawa unijnego". - Natomiast donoszenie na sędziów przez prokuratorów nie mieści się w zadaniach prokuratorów - powiedział.
Nawiązał także do polecenia wnioskowania o wyłączenie sędziów podważających status innych sędziów. - Nie ma takiej podstawy w Kodeksie postępowania karnego - zaznaczył.
- Sędziego można wyłączyć, jeżeli swoim postępowaniem będzie dawał podstawy, by twierdzić, że może nie być bezstronny, ale orzeczenie sędziego, takie czy inne, to nie jest podstawa do jego wyłączenia - mówił.
"Trzy grupy prokuratorów"
Parchimowicz był również pytany, jak reagują inni prokuratorzy. Odpowiedział, że prokuratorów podzieliłby na trzy grupy.
- Tych, którzy są aktywni, ale wypełniają wolę politycznego kierownictwa prokuratury. Z nimi wielkiego kontaktu nie mam. Uważam, że są zainteresowani tym, żeby utrzymać status quo. Jest największa grupa prokuratorów, którzy zachowują się obojętnie, a to polecenie prokuratora Święczkowskiego powinno im uświadomić, że zostali wysłani na front, mimo że tego nie chcieli. No i jest trzecia grupa prokuratorów, sympatyków z naszego stowarzyszenia, którzy zdecydowanie przeciwstawiają się atakowi na sędziów, na niezależne sądy, na zasadę trójpodziału władzy - wymieniał Parchimowicz.
Zapowiedział, że "nie podda się osądowi przez Izbę Dyscyplinarną". - Natomiast co zrobię - czy odmówię stawienia się i udziału w rozprawie, czy zareaguję w inny sposób - tego jeszcze nie wiem - dodał.
Co by powiedział studentom? "Jeżeli nie zrobią nic, by sprzeciwić się temu, to tracą czas, studiując w Polsce prawo"
Na pytanie, co by powiedział studentom o projekcie PiS, odparł: - Powiedziałbym, że jest to projekt ustawy, który ostatecznie zrywa z trójpodziałem władzy i stanowi brutalny atak na pryncypia wymiaru sprawiedliwości: niezależność sądów i niezawisłość sędziów, że jeżeli nie zrobią nic, by się temu sprzeciwić, to tracą czas, studiując w Polsce prawo.
Dopytywany także, co by powiedział zwykłym ludziom, gdyby miał wyjaśnić im, co nam grozi, jeśli nie będzie trójpodziału władzy, odpowiedział, iż "grozi nam to, że w sporach z organem władzy, z państwem, z policją, z politykiem obozu rządzącego, z synem polityka, będziemy na straconej pozycji".
- Ja już ten okres w swoim życiu mam za sobą i nie godzę się na podróż w wehikule czasu na powrót do lat 80., kiedy oskarżał partyjny prokurator, sądził partyjny sędzia, bronił niekiedy również partyjny obrońca, a jedynie podsądny nie należał do tej partii - podsumował.
Autor: kb//kg//kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24