Krzysztof Krawczyk spoczął w sobotę na cmentarzu w podłódzkich Grotnikach. Wcześniej w archikatedrze w Łodzi odprawiono mszę pogrzebową za muzyka. Przy wyprowadzeniu trumny ze świątyni setki fanów żegnały wokalistę brawami. Na karawan rzucano kwiaty. Krawczyk był jednym z najbardziej popularnych polskich artystów, jego kariera trwała ponad pięć dekad. Zmarł w poniedziałek w wieku 74 lat. - Był człowiekiem wielkiej wiary, a dla ludzi wierzących w Chrystusa śmierć nie jest tragicznym końcem – mówił na cmentarzu biskup senior Antoni Długosz.
Kondukt z trumną Krzysztofa Krawczyka dotarł na cmentarz około godziny 15. Artysta spoczął w podłódzkich Grotnikach, gdzie mieszkał. Uroczystości miały charakter państwowy. - Dziś, gdy stoimy przy trumnie wielkiego piosenkarza, barwnego artysty, kolorowego trubadura i polskiego Elvisa Presleya, człowieka, który był legendą już za życia, Krzysztofa Krawczyka, znowu przypominamy sobie o nieuchronności śmierci – mówił podczas uroczystości pogrzebowej biskup senior Antoni Długosz.
- Śmierć jest częścią życia, dlatego choć nasze serca napełnia ludzki smutek, to jako chrześcijanie jesteśmy pewni, że życie naszego przyjaciela Krzysztofa nie skończyło się. Ono się tylko zmieniło i zyskało wieczny wymiar – dodał.
Biskup podkreślił, że Krzysztof Krawczyk był "człowiekiem wielkiej wiary, a dla ludzi wierzących w Chrystusa śmierć nie jest tragicznym końcem ani unicestwieniem".
Krzysztof Krawczyk, jeden z najbardziej znanych polskich wokalistów, zmarł w poniedziałek. Wcześniej był hospitalizowany z powodu COVID-19. Przed mszą z archikatedry wybrzmiał "Parostatek" zagrany na trąbce. Przy trumnie zmarłego artysty ustawiona została warta honorowa.
Wcześniej w archikatedrze w Łodzi odbyła się msza pogrzebowa wokalisty. Przy wyprowadzeniu trumny z archikatedry setki fanów Krzysztofa Krawczyka żegnały wokalistę brawami. Na samochód przewożący trumnę spadały kwiaty.
Mszy przewodniczył metropolita łódzki arcybiskup Grzegorz Ryś. Na początku nawiązał do talentu artysty, który - jak ocenił - był darem Bożym. Krzysztof Krawczyk, mówił metropolita, odsłaniał obecność Boga. - Śpiew przynosi nam doświadczenie wspólnoty. Pana można poznać w pieśni. Jego obecność odsłania się w obecności w muzyce, pięknie, we wspólnocie, w miłości – wymieniał arcybiskup Ryś.
- Mamy ochotę powiedzieć "dziękuję tym, przez których ta obecność się odsłaniała". Dziś nasze "dziękuję" wypowiadamy wobec pana Krzysztofa Krawczyka – mówił.
Biskup Długosz: w Grotnikach znalazł swój raj
Emerytowany biskup archidiecezji częstochowskiej Antoni Długosz podczas mszy zacytował fragment "Rysunku na szkle". - Jest gdzieś niebo jak len, noc za krótka na sen. Dom, gdzie czeka znów ktoś i gdzie miejsca już dość dla spóźnionych gości. I twój rysunek na szkle, tylko na nim nie ma mnie – mówił. Dodał, że Krzysztof Krawczyk "wyruszył parostatkiem w piękny rejs, statkiem na parę w piękny rejs". - Najpiękniejszy, bo wieczny – przyznał.
Długosz zwrócił uwagę, że "5 kwietnia 2021 roku Krzysztof umarł dla świata, ale narodził się dla nieba". - Patrząc z bólem na tę trumnę, chciałoby się wykrzyczeć z rozpaczy słowa jego piosenki: "jak minął dzień, jak minął dzień dzisiejszy, czy warto się obejrzeć, czy z dala mu zawołać: żegnaj dniu" – zacytował.
- W dwudziestym pierwszym roku, w czasach lotów w kosmos i tworzenia coraz doskonalszych sztucznych inteligencji, wydawać by się mogło, że potrafimy wszystko. Jednak wobec śmierci jesteśmy tak samo bezradni jak przed wiekami – zwrócił uwagę duchowny.
- Śmierć malują najczęściej w postaci kościotrupa trzymającego kosę. Nie ma oczu, bo nie patrzy. Nie wybiera, przychodzi po uczonego i po analfabetę. Po polityka i po robotnika, szeregowca i generała, ucznia i nauczyciela, a nawet artystę. Nie ma uszu, bo nie wzrusza jęk żony ani lament sieroty. Nie ma języka, bo nikogo nie ostrzega o swym przyjściu i przychodzi znienacka, jak złodziej – mówił Długosz.
Wspomniał, że 5 kwietnia śmierć "odwiedziła dom państwa Krawczyków w Grotnikach, nieopodal Łodzi". - Gdzie choć Krzysztof przemierzył cały świat, od Las Vegas po Krym, znalazł u boku kochającej żony Ewy swój mały raj na ziemi – przyznał, odwołując się również do tekstu jednej z piosenek Krawczyka.
Biskup wymienił, że Krawczyk śpiewa teraz z Czesławem Niemenem, Zbigniewem Wodeckim, Krzysztofem Klenczonem i Anną Jantar.
Kosmala: nie "żegnaj", a "do widzenia"
Na mszy przemawiał także menedżer i przyjaciel muzyka Andrzej Kosmala. - Kochany Krzysztofie. Nie chciałem zabierać głosu w tej trudnej chwili. Byłem przecież przy tobie człowiekiem drugiego planu – przyznał.
- Jesteś w moich myślach, wspomnieniach, modlitwie i w piosenkach, które tworzyliśmy wspólnie przez 47 lat – wspomniał. Wyjaśnił, że o zabranie głosu poprosiła go żona Krawczyka, Ewa. - Prosiła mnie, bym powiedział krótko: nie "żegnaj", lecz "do widzenia". Bo cóż powiedzieć w takiej chwili? Niech pozostanie milczenie, jak mówił święty Jan Paweł II – powiedział Kosmala.
- Ale po tobie, Krzysiu, nie zostanie milczenie. Pozostaną cudowne nagrania wyśpiewane niepowtarzalnym głosem. Pan Bóg dał ci talent, a ty tego daru nie zmarnowałeś. Non omnis moriar, nie wszystko umiera, kiedy odchodzi tak wielki artysta – przyznał. Przemówienie zakończył słowami: - Do zobaczenia, Krzysztofie.
"Nigdy nie zapomnimy jego głosu. Trochę nostalgicznego, trochę zawadiackiego"
Pod koniec mszy doradca prezydenta Andrzeja Dudy, Tadeusz Deszkiewicz, przeczytał list od prezydenta, wystosowany do najbliższych Krzysztofa Krawczyka.
"Odszedł wspaniały artysta, który swoimi dokonaniami zapisał własny, odrębny rozdział w historii polskiej muzyki. Jego piosenki znają na pamięć miliony Polaków, wpadających w ucho melodii zebrało się tak wiele, że nawet tych najważniejszych nie sposób wymienić jednym tchem" – napisał Duda. Zwrócił uwagę, że Krawczyk "śpiewał o zwyczajnych ludziach, o ich marzeniach i codziennych troskach". "Przez długie lata aktywności zawodowej dowiódł, że znakomita warsztatowo i dojrzała artystycznie muzyka popularna ma swoje miejsce w kulturze narodowej" – ocenił.
Andrzej Duda wymienił, że artysta "mimo wielkiej sławy pozostał sobą: wiernym przyjacielem i kolegą, dobrym, życzliwym sąsiadem, wrażliwym, serdecznym człowiekiem".
"Nigdy nie zapomnimy jego silnego, charakterystycznego, tak bardzo polskiego głosu. Trochę nostalgicznego, trochę zawadiackiego, przesyconego radością życia, a czasem refleksyjnego i podniosłego. Głosu, dzięki któremu świat nabierał barw i wydawał się lepszy. Nigdy nie zapomnimy emocji i wzruszeń, których zmarły dostarczał nam swoją muzyką" – podsumował w liście prezydent.
Gliński: żegnamy postać polskiej kultury
Głos zabrał także wicepremier, minister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Piotr Gliński. - Żegnamy dzisiaj nie tylko wielką postać polskiej muzyki rozrywkowej i, trzeba to podkreślić, po prostu polskiej kultury, wspaniałego piosenkarza, kompozytora, gitarzystę, ale też wrażliwego człowieka i podziwianego artystę, osobowość wielkiego formatu, pełną wiary i optymizmu, mającą niezwykły dar przyciągania ludzi różnych generacji i gustów muzycznych – wyliczył.
Nabożeństwo zakończyło się odśpiewaniem pieśni "Barka". Kondukt z trumną artysty przejechał następnie łódzkimi ulicami w kierunku Grotnik.
Wydał ponad 100 płyt
Krzysztof Krawczyk urodził się 8 września 1946 roku w Katowicach. Zadebiutował w 1963 roku w zespole Trubadurzy. Karierę solową rozpoczął dziesięć lat później. W latach 70. wylansował wiele przebojów, między innymi "Jak minął dzień", "Parostatek", "Pamiętam Ciebie z tamtych lat". Wydał ponad 100 płyt – solowych i kompilacji. Wielokrotnie zwyciężał w sondażach na ulubionego piosenkarza Polaków. Był nazywany "polskim Elvisem Presleyem", porównywano go do Johnny'ego Casha.
Krawczyk występował na wielu festiwalach. W Polsce można było go usłyszeć m.in. w Opolu i Sopocie, za granicą – w NRD, Związku Radzieckim, Jugosławii, Bułgarii, Szwecji, Grecji, Belgii, Holandii. Na początku lat 80. artysta wyjechał na pięć lat do Stanów Zjednoczonych, gdzie koncertował w klubach Chicago i Las Vegas. Na początku lat 90. wrócił na krótko do USA, by nagrać w Nashville płytę "Eastern Country Album".
W połowie lat 90. powrócił na stałe do Polski. Wydał płytę "Gdy nam śpiewał Elvis Presley". W 2000 roku spotkał się z urodzonym w Sarajewie kompozytorem Goranem Bregoviciem. Artyści nagrali razem płytę "Daj mi drugie życie" (2001), z której pochodzi między innymi przebój "Mój przyjacielu". W 2002 r. ukazał się album Krawczyka "Bo marzę i śnię", zawierający utwory "Bo jesteś Ty" i "Chciałem być".
Artysta zaprosił wówczas do współpracy młodsze pokolenie muzyków, m.in. Macieja Maleńczuka i Roberta Gawlińskiego. Producentem płyty, która osiągnęła status platynowej, był Andrzej Smolik. W kolejnych latach ukazały się albumy: "To, co w życiu ważne" (2004, platynowy), "Tacy samotni" (2006), "Warto żyć" (2009), "Nigdy nie jest za późno" (2009), była to setna płyta w dorobku artysty.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVP