Musimy mieć świadomość tego, że pojawienie się samochodu jadącego pod prąd sprawia niewyobrażalne niebezpieczeństwo - podkreślił w TVN24 kierowca rajdowy Krzysztof Hołowczyc. - Gdy ktoś się pomyli, powinien natychmiast stanąć, próbować schować ten samochód na pasie awaryjnym czy zieleni - tłumaczył.
W ostatnich dniach na Kontakt 24 dostaliśmy nagrania z kilku miejsc w Polsce pokazujących jazdę pod prąd na drodze szybkiego ruchu. W poniedziałek 21 sierpnia na nowym odcinku drogi ekspresowej S7 koło Ostródy Reporter 24 zobaczył na jednokierunkowej jezdni, którą się poruszał, najpierw jedną ciężarówkę, a w chwilę potem sześć kolejnych samochodów jadących pod prąd. W nocy z poniedziałku na wtorek inny kierowca jadący drogą ekspresową S12 w okolicach Garbowa pod Lublinem próbował lewym pasem wyprzedzić inny samochód. W ostatniej chwili zrezygnował z manewru i ocalił w ten sposób życie.
Roztargnienie
Kierowca rajdowy Krzysztof Hołowczyc wyraził przekonanie, że w dużej większości przypadków przyczyną tego typu sytuacji jest roztargnienie. - Jedziemy sobie, dobra droga, świeci słońce. Nie bardzo obserwujemy znaki. Szczególnie przy przebudowach te sytuacje się mnożą i wtedy potrafi jakiś kierowca z lewej czy z prawej strony pojawić się na drodze, gdzie mamy dwa pasy w jednym kierunku - dodał. Ocenił, że to bardzo niebezpieczne.
Złe oznakowanie
Hołowczyc wskazał również na problem oznakowania dróg. - Niestety bardzo często te drogi są po prostu słabo oznakowane. I są kierowcy, którzy niestety mylą się. Drogi przy konstrukcji - jak już są skończone - są tak zrobione, że nie ma możliwości wjazdu. Ale kierowcy potrafią takie cudowne rzeczy robić, zawracać, czuć, że już tak blisko było do tego miejsca (...) To jest piekielnie niebezpieczne - podkreślił Hołowczyc.
Dodał, że "musimy mieć świadomość tego, że pojawienie się samochodu jadącego pod prąd, sprawia niewyobrażalne niebezpieczeństwo".
- Gdy ktoś się pomyli, powinien natychmiast stanąć, próbować schować ten samochód na pasie awaryjnym czy zieleni - tłumaczył.
Hołowczyc powiedział, że duży nacisk położyłby na odpowiednie oznakowanie. - Powinni być specjaliści, którzy wręcz sprawdzają takie oznakowanie. Bo często są ludzie, którzy stawiają szybko znaki, bo trzeba jeszcze kawałeczek dobudować i wtedy kierowcy, przejeżdżając, zastanawiają się, w którą w ogóle stronę jechać - dodał.
Autor: js/mtom/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24