- Często sprawcami podpaleń byli ludzie niewyrafinowani intelektualnie, bo to metoda, która nie wymaga specjalnych nakładów finansowych czy organizacyjnych - powiedział w TVN24 kryminalistyk, prof. Piotr Girdwoyń, odnosząc się do tragedii, jaka w maju ub.r. rozegrała się w Jastrzębiu-Zdroju. W pożarze domu zginęła rodzina Dariusza P. Mężczyzna w czwartek został aresztowany i usłyszał zarzut spowodowania pożaru i zabicia żony i czwórki dzieci.
Prof. Piotr Girdwoyń podkreślił, że analiza kryminologiczno-psychologiczna podpalaczy nie jest prosta. - Mówi się o tym, że to jest bardzo złożona działalność ludzka - tłumaczył. - Bywały podobne przypadki, gdzie sprawca planował tego rodzaju działanie, właśnie z wyprzedzeniem - mówił.
Patologiczni podpalacze
Kryminalistyk przywołał przykłady "patologicznych podpalaczy" z historii, m.in. szewca Herostratesa żyjącego w IV p.n.e, który chcąc się wsławić, podpalił świątynię Artemidy. Drugim podpalaczem - jak mówił - był rzymski cesarz Neron, który z nie do końca znanych nam motywów podpalił całe miasto. - W bardzo wielu przypadkach jest patologiczny motyw tego podpalania. Znaczącą liczbą sprawców tego rodzaju czynów są strażacy - powiedział. Jak mówił, typowe jest podkładanie ognia, by zatrzeć ślady wcześniejszego zabójstwa. Często sprawcami podpaleń byli ludzie "niewyrafinowani intelektualnie", bo - jak mówił kryminalistyk - to metoda, która nie wymaga specjalnych nakładów finansowych czy organizacyjnych.
Podpalił dom z rodziną?
Gliwicki sąd aresztował w czwartek Dariusza P., podejrzanego o podpalenie w maju ub. roku w Jastrzębiu Zdroju domu, w którym spali jego bliscy. Zginęła jego żona i czwórka dzieci. Prokuratura postawiła mu zarzut spowodowania pożaru i zabicia w ten sposób pięciu członków rodziny, a także usiłowania zabójstwa szóstej osoby - najstarszego syna.
Prokuratorzy nie chcą szczegółowo mówić o dowodach. Twierdzą jedynie, że są one bardzo mocne. Nie informują też o możliwych motywach działania Dariusza P. Jednak według nieoficjalnych informacji ze śledztwa chodzi o polisy ubezpieczeniowe na członków rodziny, wykupione na krótko przed tragedią. Według mediów, Dariusz P., który prowadził zakład produkujący meble, miał bardzo poważne długi.
Dariusz P. odpiera zarzuty. W czwartek, jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze, policjanci zawieźli zatrzymanego do jego domu, gdzie z jego udziałem przeprowadzono przeszukanie. - Nie mam nic wspólnego z tym pożarem, rodzina jest dla mnie najważniejsza - powiedział P. dziennikarzom.
Jeśli jednak zarzuty się potwierdzą, Dariuszowi P. będzie groziło dożywocie.
Więcej na ten temat w wtorkowej Uwadze! i Superwizjerze na antenie TVN.
Autor: db/ja / Źródło: TVN 24 Poznań / legia.com
Źródło zdjęcia głównego: TVN24