Podczas 87. miesięcznicy na placu Zamkowym wokół Kolumny Zygmunta zebrali się uczestnicy organizowanej przez stowarzyszenie Obywatele RP kontrmanifestacji, którzy - wbrew zapowiedziom - nie blokowali przejścia Marszu Pamięci.
Wcześniej wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia rozstawiono metalowe barierki, wygrodzona została również droga z pobliskiego kościoła przed Pałac Prezydencki.
"Szedł wśród tysięcy policjantów"
Tomasz Siemoniak skomentował poniedziałkowe wydarzenia w "Kropce nad i". Były wicepremier przyznał, że brał udział w kontrmanifestacji, ale wycofał się z niej przed rozpoczęciem obchodów miesięcznicy przed pałacem.
- Bezcenne było obejrzenie potem miny Jarosława Kaczyńskiego w telewizji, gdy szedł wśród tysięcy policjantów - stwierdził. - Spodziewali się nie wiadomo czego, wygrodzili jakiś ogromny szpaler. Myślę, że w tym była bardzo wielka siła, pokazanie, że bez przemocy, bez blokowania, z uśmiechem możemy wszyscy pokazać, że jesteśmy, że wolność zgromadzeń jest dla nas ważna i pójść, zostawiając PiS z tysiącami policjantów - argumentował.
Siemoniak odniósł się również do przemówienia Kaczyńskiego, który zapowiedział, że miesięcznice będą obchodzone, dopóki na Krakowskim Przedmieściu nie staną pomniki upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej.
- Sądzę, że to była bardzo ważna wypowiedź prezesa, bo po raz pierwszy zarysował kres, horyzont maszerowania co miesiąc. Już sam prezes widzi, że to jest coraz bardziej bez sensu - ocenił były szef MON.
Zdaniem Siemoniaka kresu miesięcznicom nie położy "zbliżenie się do prawdy", o którym wielokrotnie mówił prezes PiS, bo "na to się nie zanosi". - Być może te pomniki to będzie ten moment - stwierdził.
"Wystawić faktury manifestantom?"
Siemoniak skomentował również wypowiedź szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, który w radiowej Trójce stwierdził, że rozmawiał w prezydium klubu PiS, by zmienić Prawo o zgromadzeniach, "obciążając kosztami tych, którzy deklarują na przykład zablokowanie" zgromadzeń. - Bo oni są sprawcami tych kosztów, wzrostu tych kosztów - argumentował minister.
- Minister Błaszczak jest kompletnie pogubiony - ocenił były wicepremier. - Bo ściągnął gigantyczne siły policyjne, by wygrodziły Krakowskie Przedmieście - zupełnie na darmo. To kompletnie niepoważne. To niech Warszawa obciąża PiS za te demonstracje, wszyscy się zaczną zaraz obciążać za swoją pracę - powiedział Siemoniak.
Przekonywał, że możliwość manifestowania "to coś, co bardzo uwiera PiS".Poseł PO ocenił, że trudno byłoby wcielić pomysł Błaszczaka w życie. - Bo jak to załatwić? Wystawić faktury manifestantom? Notować, kto jest, a potem kazać płacić? To jest absurd, kompromitująca wypowiedź ministra Błaszczaka - podsumował.
"To krok w dobrym kierunku"
Były minister obrony narodowej odniósł się również do memorandum, które zostało podpisane podczas wizyty prezydenta USA Donalda Trumpa w Polsce. Z dokumentu wynika, że rząd Stanów Zjednoczonych wyraża zgodę na sprzedanie Polsce baterii rakiet Patriot. Pada w nim jednak stwierdzenie, że memorandum "nie jest uważane za prawnie wiążące".
- Trzeba powiedzieć, że zaczął to rząd premier Ewy Kopacz, w którym zasiadałem jako minister. W kwietniu 2015 roku podjęliśmy decyzję, żeby z rządem amerykańskim pozyskać Patrioty dla Polski - podkreślił Siemoniak.
- Teraz - ewidentnie chcąc wykorzystać wizytę Donalda Trumpa - jeden z dokumentów, wcale nie najistotniejszy, czyli to memorandum intencji, podniesiono do rangi jakiejś wielkiej umowy czy porozumienia - ocenił.
- Oczywiście, to krok w dobrym kierunku, ale posłuchajmy, co mówi Antoni Macierewicz - coś innego niż jego zastępca. Jego zastępca mówi: najnowocześniejsza konfiguracja za 10 lat, Antoni Macierewicz, że w latach 2022-2023. Ja się boję, że jak wszystko, czego dotyka się ten minister, po prostu nic z tego nie będzie - powiedział Siemoniak.
Autor: azb/ja/jb / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24