Właścicielowi smartshopów przez weekend zamknięto ponad 120 sklepów. Dawid Bratko zachowuje spokój i zapowiada, że jeszcze dziś - wraz z prawnikami - będzie analizował dokumenty i udowodni, że sklepy zamknięto bezprawnie. Zapewnia też, że będzie dalej rozwijał sieć.
- Nie ma żadnego udowodnionego zgonu. Chodzi o wyeliminowanie mnie z rynku. Sprzedawcy twierdzą, że kontrolerzy już wchodząc do sklepu, mówili, że są po to, by go zamknąć - mówi "Ekspresowi Ilustrowanemu", cytowanemu przez "Polskę" Bratko.
Ochrzczony przez media "Królem Dopalaczy", jest właścicielem sieci sklepów smartszop. Pierwszy otworzył w październiku 2008 roku w Łodzi. Od tego czasu smartszopy można znaleźć w całej Polsce.
Na podstawie dokumentów, które posiadamy, udowodnimy, że moje sklepy zostały zamknięte bezprawnie. Dawid Bratko o weekendowej akcji rządu
Jak podaje "Polska The Times", w trakcie kontroli w jego sklepach, Bratko dostał grzywnę 50 tys. złotych za obecność nawozu do roślin w oferowanych przez niego towarach. Gdy w życie weszła ustawa zakazująca używania takich substancji jak kannabinoidy i mefedron, komisyjnie spalił dopalacze zawierające te substancje. Chwalił się, że towar był warty ćwierć miliona złotych.
Tajfun to pretekst?
Na stronie należącej do sieci założonej przez Bratko, możemy znaleźć oświadczenie: "W dniu dzisiejszym hipokryzja władz osiągnęła kolejny punkt kulminacyjny. Pod pretekstem wycofania z obrotu produktu o nazwie "Tajfun" (dostępnego tylko w sklepach Dopalacze) na pierwszą linie frontu rzuceni zostali inspektorzy Sanepidu, w asyście 3 tysięcy uzbrojonych policjantów."
W oświadczeniu można przeczytać również to, że produktu "Tajfun" nie ma w ofercie handlowej sieci Smartszop i SmileShop, sklepy są nękane ciągłymi kontrolami, a za straty spowodowane nieudolnymi akcjami władzy zapłacą podatnicy.
Wymieniają się oświadczeniami
Natomiast sieć Dopalacze na swojej stronie 16 września opublikowała komunikat: "W związku z opublikowanym w ogólnopolskich mediach wywiadem z Panem Dawidem Bratko, w których osoba ta przedstawiła się jako właściciel największej w Polsce sieci sklepów z produktami kolekcjonerskimi zwanymi „dopalaczami”, chcielibyśmy poinformować, iż prowadzona przez nas sieć sklepów DOPALACZE.COM nie ma nic wspólnego z wyżej wymienioną osobą.
W oświadczeniu czytamy także, że sieć "prowadzi sprzedaż produktów kolekcjonerskich produkowanych wyłącznie przez uznanych producentów zgodnie z reżimem produkcyjnym niezbędnym dla zapewnienia najwyższego standardu, bezpieczeństwa i satysfakcji naszych klientów."
Tajfun wypiera tajfun
Akcja sanepidu i policji jest dla właścicieli sklepów z dopalaczami kłopotliwa, ale handel kwitnie w najlepsze. Tyle, że przeniósł się na strony internetowe.
Tuż po wycofaniu "starego" Tajfuna ze sprzedaży, na stronie Dopalaczy pojawiła się na przykład reklama: "NOWY TAIFUN !!! Jeszcze się taki się nie narodził , któremu by Taifun nie dogodził;)" Sieć reklamuje pojawienie się dopalacza jako "kolejny wielki comeback". "U nas produkty odradzają się w błyskawiczny tempie" - czytamy.
kp//kdj/k
Źródło: "Polska", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24