Powikłania po przechorowaniu COVID-19 są przedmiotem badań i analiz naukowców. Ci ze Śląska przyjrzeli się ozdrowieńcom i zaobserwowali, że dla wielu ozdrowieńców COVID-19 nie kończy się z momentem ustąpienia objawów. Co to jest "zespół postcovidowy"? Materiał magazynu "Polska i Świat".
Pacjenci na rehabilitacji toczą walkę z tym, co zostawiła po sobie "łagodna wersja" COVID-19, czyli przechorowana w domu pod nadzorem lekarza. - Covid zaczął się w listopadzie. Na początek nic strasznego: dwa tygodnie ból mięśni, niewysoka temperatura - mówi pani Małgorzata. - Do tego potem dołączyły wymioty, biegunka - wymienia pani Alicja. - I zapalenie oskrzeli doszło do tego, więc leki, antybiotyk - dodaje pani Beata.
Koniec choroby nie oznaczał jednak końca kłopotów. - Wypadanie włosów, zadyszka, bardzo szybko się męczyłam - przyznaje pani Alicja. - Żeby wyjść na tomograf, ubierałam się przez 40 minut - relacjonuje pani Małgorzata. - Mam taką mgłę na oczach, jak idę po schodach, to cały czas mam poczucie, jakbym się chwiała - stwierdza pani Beata.
"Długi okres dojścia do pełnej sprawności"
To problemy, z którymi bardzo wielu ozdrowieńców zgłasza się do lekarzy i specjalnych placówek rehabilitacyjnych. - Niejednokrotnie tak jest, że oni lżej przechodzą samą chorobę. Natomiast to, co obserwujemy, to bardzo długi okres dojścia tych pacjentów do pełnej sprawności - mówi dr n. med. Małgorzata Kasprzyk-Żyszczyńska, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc i Rehabilitacji w Jaroszowcu.
- 25-letni mężczyzna mówi, że po covidzie nie był w stanie dojść do toalety, że pokonanie trzech, czterech schodów to był dla niego zbyt duży wysiłek - zwraca uwagę dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Chorób Płuc i Rehabilitacji w Jaroszowcu Krzysztof Grzesik.
Takim pacjentom przyjrzeli się specjaliści ze Śląska. Efekt ich obserwacji to raport o tym, co lekarze nazywają "zespołem postcovidowym". - Chcielibyśmy, żeby nasza publikacja pomogła innym lekarzom, pomogła innym pacjentom i osobom, które organizowały opiekę zdrowotną - podkreśla dr hab. Jerzy Jaroszewicz, kierownik Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego i Hepatologii Szpitala Specjalistycznego w Bytomiu. - Nie możemy tych pacjentów zostawić samych sobie - dodaje.
Lekarze ze Śląska przyglądali się powikłaniom u dwustu pacjentów, którzy chorowali co najmniej trzy miesiące wcześniej, a część z nich trafiła do szpitali. Obserwowali ich kardiolodzy, neurolodzy, psychiatrzy i specjaliści od chorób płuc. - Nawet wśród tych osób, które przebyły tę chorobę w domu, co piąty pacjent ma uszkodzone płuca - mówi transplantolog i specjalista chorób płuc dr hab. Marek Ochman z Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
COVID-19 a ustąpienie objawów
- Obserwujemy zwiększoną zachorowalność na udary mózgu, zarówno te niedokrwienne, jak i udary krwotoczne - zwraca uwagę neurolog prof. Monika Adamczyk-Sowa ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
Z kolei psychiatra dr hab. Robert Pudlo stwierdza, że "zaburzenia snu dotyczą praktycznie połowy wszystkich chorych". - Na drugim miejscu są zaburzenia lękowe, które zgłaszało 20 procent pacjentów i to są osoby, które wcześniej takich zaburzeń nie miały - dodaje.
Według danych Ministerstwa Zdrowia w Polsce mamy ponad 1,7 miliona ozdrowieńców. - Trzeba sobie uświadomić, że dla wielu z nich COVID-19 nie kończy się z momentem ustąpienia objawów. Nie kończy się z momentem wyjścia ze szpitala, z momentem ustąpienia gorączki - mówi dr hab. Jerzy Jaroszewicz.
Lekarze apelują, aby zachować czujność, nawet jeśli z powodu choroby nie trafiliśmy do szpitala. Osłabienie, problemy z koncentracją, zaburzenia orientacji, bóle głowy i bóle w klatce piersiowej powinny nas zaalarmować. - Dajmy sobie 2-3 tygodnie po przechorowaniu, to jest jeszcze czas regeneracji. Jeżeli po trzech, góra czterech tygodniach mamy dalej objawy, to zgłaszamy się do lekarza i lekarz rodzinny kieruje naszym dalszym procesem diagnostyki i leczenia - mówi kardiolog dr Michał Chudzik z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Źródło: TVN24