Od samego początku działaliśmy zgodnie z interesem publicznym i w niezwykle trudnych warunkach - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. Jak dodał, ministerstwo podejmowało trudne decyzje i jest gotowe żeby za wszystkie "być rozliczone".
Afera z 1200 respiratorami, których kupno rząd zlecił nieznanej w branży medycznej firmie E&K, wybuchła w ubiegłą środę. Na portalu tvn24.pl opisaliśmy, że Ministerstwo Zdrowia podpisało umowę z lubelską spółką, której właściciel i prezes w przeszłości handlował bronią z państwami objętymi embargiem, miał kontakty biznesowe m.in. z Koreą Północną i nigdy w przeszłości nie zajmował się dostawami sprzętu medycznego. W dodatku producenci wymienieni w zamówieniu ministerstwa nie słyszeli wcześniej o E&K, a w związku z tym nie zamierzali niczego sprzedawać lubelskiej firmie.
W odpowiedzi na nasze pytania Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że E&K nie dostarczyła co prawda 1200 zamówionych respiratorów, ale za to przekazała resortowi 50 urządzeń firmy Draeger - innej niż widniała w zamówieniu. Resort tłumaczył, że ta zmiana wynika z "możliwości szybszej dostawy sprzętu bez wzrostu ceny". Ale jak wykazaliśmy w poniedziałek, niemieckie respiratory trafiły do składnicy Agencji Rezerw Materiałowych w Lublińcu dopiero 4 czerwca, mimo że umowę z E&K podpisano 14 kwietnia. W tym samym czasie chiński dostawca czekał z gotowymi urządzeniami na sfinalizowanie umowy ze spółką z Lublina.
Wiceminister Cieszyński: za wszystkie nasze decyzje jesteśmy gotowi, żeby być rozliczeni
Sprawę zakupu respiratorów tłumaczył w "Rozmowie Piaseckiego" wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. - Od samego początku działaliśmy zgodnie z interesem publicznym i w niezwykle trudnych warunkach (…). Od samego początku działamy zgodnie z umową, zgodnie z prawem i zgodnie z celem, którym jest dostarczaniem respiratorów do polskich magazynów, tak, żeby w razie potrzeby były dostępne dla systemu ochrony zdrowia - mówił gość TVN24.
Jak tłumaczył, w takich transakcjach "normalną sytuacją jest to, że dokonuje się płatności zaliczkowej, która jest rozliczana poprzez dostarczenie respiratorów albo poprzez zwrot pieniędzy".
- Przelaliśmy zaliczkę w kwocie 130 milionów złotych na trzy transze towaru. Transzę kwietniową, majową i czerwcową. Od transzy kwietniowej i majowej odstąpiliśmy. Środki za transzę kwietniową już są na naszym koncie. Środki za transzę majową mają na nim być niedługo - powiedział, precyzując, że za "transzę kwietniową" wpłynęło na konto ministerstwa zdrowia 10 mln euro.
- Natomiast jeśli chodzi o transzę czerwcową, otrzymaliśmy 50 respiratorów, a kolejne czekają w odprawie celnej i będą dostarczone w tym miesiącu - mówił. Jak dodał, "te respiratory, które dotrą do nas w czerwcu, są w większości kupowane w cenie 27,7 tysięcy euro za sztukę", co według wiceministra było ceną rynkową w momencie robienia zakupów w kwietniu.
Janusz Cieszyński dodał, że "podejmowaliśmy trudne decyzje i za wszystkie nasze decyzje jesteśmy gotowi, żeby być rozliczeni". - Natomiast jeśli spojrzeć na liczbę przypadków i zgonów na milion mieszkańców, to nasza strategia przyniosła skutek – powiedział.
"Zweryfikowaliśmy ofertę i zawarliśmy umowę"
Wiceminister odniósł się też do doniesień, jakoby firma pośrednicząca w zakupie nie zajmowała się wcześniej handlem sprzętem medycznym. - Te informacje, jakoby ta firma nie zajmowała się handlem sprzętem medycznym, nie są podawane przez nas, ale przez media. Mam informacje, że się tym zajmowała - tłumaczył.
- Firma zgłosiła się do Ministerstwa Zdrowia, przedstawiła ofertę zakupu respiratorów na skalę, jakiej nie byliśmy w stanie otrzymać od innych firm - powiedział Cieszyński. Jak dodał, ministerstwo uzyskało pozytywną rekomendację od służb w sprawie umowy z tym przedsiębiorstwem.
- Zweryfikowaliśmy ofertę i zawarliśmy umowę. Teraz ją rozliczamy, albo poprzez zwrot środków tam, gdzie ta umowa nie została zrealizowana, albo odbiór sprzętu, który dociera do Polski - zwrócił uwagę.
Wiceminister Cieszyński zadeklarował, że jeżeli będą jakiekolwiek nieprawidłowości z realizacją tej umowy, to jest "pierwszą osobą, która powinna być za to rozliczona". - Natomiast na ten moment nikt tego [nieprawidłowości-red.] wprost nie wykazał . Posługuje się wobec nas jedynie insynuacjami - dodał.
"Realizowaliśmy zamówienia od podmiotów, które się do nas zgłosiły"
Wiceminister był pytany o pojawiające się kontrowersje wokół pośredników w zakupach dla Ministerstwa Zdrowia, w tym przyjaciela rodziny ministra Łukasza Szumowskiego, instruktora narciarstwa, który sprzedał ministerstwu za 5 mln zł maseczki ochronne. Jak się okazało po kontroli, nie spełniały one norm.
- Realizowaliśmy zamówienia od podmiotów, które się do nas zgłosiły (…). Tamte zakupy były realizowane pod koniec marca, kiedy zdolności produkcyjnie nie były jeszcze takie, aby na przykład dostarczyć odpowiednią liczbę przyłbic - tłumaczył.
Janusz Cieszyński dodał, że "ministerstwo rozpoczęło udział w zakupach, gdy okazało się, że jest pandemia i jest konieczność szybkiego uzupełnienia zapasów w rezerwach państwowych".
- Dzisiaj jest to bardzo łatwo oceniać. Natomiast jeśli tego sprzętu by w kluczowym momencie zabrakło, jeżeli w Polsce, tak jak w Hiszpanii czy we Włoszech, osoby umierały z powodu braku dostępu do respiratora, to rozmowa dzisiaj byłaby inna. Natomiast w Polsce do tego nie doszło i my byliśmy dostatecznie przygotowani - ocenił Cieszyński.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24