Koronawirus może sparaliżować funkcjonowanie szpitali w Nowym Mieście nad Pilicą i Grójcu (Mazowieckie). W oddalonych od siebie o niemal 40 kilometrów szpitalach, aż 16 członków personelu medycznego jest zakażonych. - Zarządzanie kryzysowe nie działa w przypadku problemów z brakami w personelu - mówi jeden z pracowników. Wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker odpowiada, że wojewoda mazowiecki "będzie reagował na sytuację", inni wojewodowie mają polecenie działać "szczególnie wrażliwie".
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Starosta grójecki Krzysztof Ambroziak powiedział w środę po południu Polskiej Agencji Prasowej, że w szpitalu w Nowym Mieście nad Pilicą (woj. mazowieckie) zakażonych może być więcej, bo próbki do badań zostały pobrane od 60 osób z personelu, obsługi szpitala i pacjentów.
Najtrudniejsza sytuacja jest na oddziale chirurgicznym i wewnętrznym, na których pracowali zarażeni koronawirusem pracownicy. - Na ten moment jest zapewniona obsada, na każdym z oddziałów jest lekarz i pielęgniarki - mówił w czwartek Ambroziak.
Niewiadomą są kolejne dni. Wszystko będzie zależało od wyników badań personelu. Czy szpital może zostać zamknięty?
- To byłoby duże utrudnienie dla naszych mieszkańców. Zabiegaliśmy cały czas, żeby ten szpital w takiej formie pozostał, żeby nie były zamykane oddziały. Liczymy na to, że dalej pozostanie - przyznaje Mariusz Dziuba, burmistrz Nowego Miasta nad Pilicą.
Pielęgniarka w izolacji
Jako pierwsza w tej placówce zachorowała pielęgniarka, którą początkowo przyjęto jako pacjentkę na jeden z oddziałów, bo źle się czuła. Kobieta przebywała od poniedziałku w izolatce, czekając na wyniki badań.
- Przychodzili ją badać lekarze, wchodziły też pielęgniarki. Zakaziła się od niej oddziałowa, potem inne pielęgniarki. Wirus nas wziął od środka - przyznaje jeden z pracowników szpitala, który pragnie zachować anonimowość.
Po przeprowadzeniu testu na koronowirusa, którego wynik był pozytywny, kobieta została przeniesiona do szpitala w Radomiu. Jej stan jest stabilny.
NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE O KORONAWIRUSIE. RAPORT TVN24.PL >>>
"Zaczyna się robić niebezpiecznie, bo brakuje personelu"
O sytuację w szpitalu pytaliśmy naszego rozmówcę w środę wieczorem.
- Nie wiem, jak będzie dalej funkcjonował. Zaczyna się robić niebezpiecznie, bo brakuje personelu. Niewiele brakowało, by na nocnym dyżurze nie było żadnej pielęgniarki, bo kilka z nich się źle czuje. W końcu jedna się zgodziła przyjść. Na pediatrii w nocy jest tylko jeden lekarz - ordynator tego oddziału - przyznaje nasz rozmówca.
Podkreśla, że w szpitalu przebywa obecnie ok. 30 pacjentów, a szczególnie trudna sytuacja dotyczy oddziału wewnętrznego, na którym od 8 rano w czwartek nie będzie lekarza.
- Jest tam kilkunastu pacjentów, których nie można wypisać do domu, bo nieraz są w ciężkim stanie. Zabraknąć też może jednego z ordynatorów, który w czwartek będzie miał wynik testu, podobnie jak ratownicy medyczni. Jeśli u choć jednego będzie pozytywny wynik, to cały zespół pójdzie na kwarantannę. Na terenie całego miasta nie będzie wtedy ani jednej karetki. Nikt nie przyjedzie na wezwanie - wylicza nasz rozmówca.
"Zarządzanie kryzysowe nie działa"
Przyznaje, że lekarzy i pielęgniarki poddanych kwarantannie nie jest łatwo zastąpić, bo inni medycy obawiają się przyjść do szpitala, w którym są przypadki zakażenia wśród personelu i pacjentów.
- Sanepid kazał też zostać na kwarantannie lekarzom. Tylko nikt nie pomyślał, kto się zajmie naszymi pacjentami. Ludzie do nas wydzwaniają i przeklinają, bo nie rozumieją, jak szpital może nie działać. Można to zrozumieć, bo jak pacjentowi po zawale kończą się leki, to jest nerwowy, wiedząc, że bez nich nie przeżyje - tłumaczy nasz rozmówca.
Jego zdaniem w przypadku szpitala w Nowym Mieście nie zadziałały procedury, które powinny być przygotowane na wypadek paraliżu placówki, wywołanego zakażaniem wirusem większej liczby członków personelu medycznego. - Starostwo nie ma pomysłu. Pomocy też nie uzyskaliśmy od wojewody, do którego się zwróciliśmy. Zarządzanie kryzysowe nie działa. Nie zadziałały żadne procedury w przypadku problemów z brakami w personelu - zauważa nasz informator.
Wiceszef MSWiA: wojewodowie mają działać "szczególnie wrażliwie"
Sytuację opisaliśmy rzecznikowi Ministerstwa Zdrowia, który odpisał: "proszę dzwonić do służb prasowych wojewody". Dopytaliśmy, jakie obowiązują procedury w sytuacji, gdy znaczna część personelu medycznego ulegnie zakażeniu, ale rzecznik już nie odpisał. Odpowiedzi nie uzyskaliśmy też od służb prasowych wojewody mazowieckiego.
O sprawę zapytaliśmy w środę wieczorem Pawła Szefernakera, wiceszefa resortu spraw wewnętrznych i administracji, który odpowiada za nadzór nad wojewodami.
- Z informacji, które otrzymałem od wojewody wynika, że jest zapewniona opieka na najbliższą zmianę. Wojewoda jest w kontakcie z władzami szpitala i samorządem i będzie reagował na sytuację - zapewnia Szefernaker.
Wiceminister podkreślił, że wojewodowie "mają polecenie, aby działać w takich przypadkach szczególnie wrażliwie". - Jestem przekonany, że wojewoda (mazowiecki) Konstanty Radziwiłł zachowuje się tak, jak powinien. Jest w kontakcie ze szpitalem i udziela wszelkiej pomocy, jakiej może udzielić szpitalowi - zaznacza.
Słowa wiceministra zacytowaliśmy późnym wieczorem naszemu rozmówcy ze szpitala w Nowym Mieście. - Nie uzyskaliśmy pomocy od wojewody. Dalej nie wiemy, jak będzie od czwartku funkcjonował szpital - odpowiada.
Zakażeni w Grójcu
W środę okazało się, że zakażony jest również lekarz z pogotowia ratunkowego w Grójcu. Z tamtejszym szpitalem miała także kontakt chora pielęgniarka z Nowego Miasta nad Pilicą, oddalonego o prawie 40 kilometrów od Grójca. Próbki do badań pobrano w sumie od 34 pracowników grójeckiego szpitala.
Starosta grójecki poinformował w czwartek o pięciu zakażonych w tamtejszym szpitalu. Jedna osoba to lekarz, który jeździ w pogotowiu ratunkowym, cztery kolejne to pielęgniarki. Wszyscy są izolowani.
Na wyniki czekają jeszcze 22 osoby.
Więcej zakażonych?
W radomskim szpitalu od poniedziałku leczony jest również 43-letni mieszkaniec gminy Radzanów; u mężczyzny potwierdzono zakażenie koronawirusem. To kierowca autobusu PKS w Grójcu. Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Białobrzegach apelowała we wtorek o zgłaszanie się osób, które mogły z nim podróżować.
Starosta grójecki Krzysztof Ambroziak podkreślił, że osoby, co do których istnieje podejrzenie zakażenia się wirusem SARS-CoV-2, zostały odsunięte od pracy. - Z tego powodu w szpitalu w Nowym Mieście zaczyna brakować lekarzy i pielęgniarek. O sytuacji poinformowany został wojewoda mazowiecki i NFZ. Czekamy na decyzje - dodał.
Zdaniem starosty osób zakażonych może być więcej, bo pracownicy z Nowego Miasta i Grójca pracowali także w innych placówkach m.in. w Radomiu, Piasecznie i Opocznie.
Autorka/Autor: Grzegorz Łakomski/ib/bb/pm
Źródło: tvn24.pl, PAP