Rekomendowałbym wstrzymanie kontaktów do świąt. Myślę, że trzeba się z tym liczyć - powiedział w "Jeden na jeden" wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego profesor Wojciech Maksymowicz, pytany, czy szkoły będą zamknięte dłużej.
Premier Mateusz Morawiecki poinformował 13 marca o wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego. W związku z tym przywrócono pełne kontrole na granicach kraju oraz zamknięto wjazd do kraju dla cudzoziemców (z pewnymi wyjątkami - Powroty do Polski. O czym pamiętać?). Na dwa tygodnie zamknięte zostały między innymi restauracje, kluby, kina, siłownie i większość sklepów w galeriach handlowych. 11 marca zdecydowano o zamknięciu na dwa tygodnie szkół.
Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego prof. Wojciech Maksymowicz pytany, czy rząd zamierza wprowadzić nowe ograniczenia, na przykład na wzór francuski, gdzie trzeba wypełnić formularz uzasadnienia wyjścia z domu, powiedział, że w tej chwili nie jest to rozważane.
- Proszę pamiętać, że Francuzi mieli pełną swobodę działania. Doprowadzili do dużego rozsiewu wirusa, a potem nagle zaraz po pierwszej turze wyborów samorządowych prezydent (Emmanuel Macron - red.) powiedział: wszystko zamykamy naraz, gwałtownie. Jednak chyba lepiej zdecydowanie, ale w odpowiednim momencie - ocenił.
Pytany, czy szkoły będą zamknięte dłużej, odpowiedział: - Obserwując sytuację (…) efekt jest korzystny. Myślę, że trzeba się liczyć z tym jednak, realnie zupełnie, że ten okres do świąt może być tym okresem, który jeszcze by wymagał wstrzymania naszych kontaktów.
- Rekomendowałbym to. Myślę, że podobne jest stanowisko epidemiologów. Minister zdrowia ma na pewno najdokładniejsze informacje bieżące - dodał Maksymowicz.
Prof. Maksymowicz: byliśmy przygotowani na trochę większe liczby przypadków
Wiceminister pytany, jaki scenariusz czeka Polskę, jeżeli chodzi o liczbę przypadków zakażenia koronawirusem, powiedział, że "wygląda na to, że polska ścieżka jest łagodniejsza niż we Włoszech i na początku w Chinach i Korei Południowej".
- Wygląda, że jest pewne spowolnienie narastania (przypadków zakażenia - red.). Byliśmy przygotowani na trochę większe liczby - dodał.
- To jest teraz główny cel naszych działań, wspólny, wszystkich Polaków - podkreślił. Zwrócił uwagę na podejmowane działania, takie jak "docieranie do wszystkich domów z przesłaniem, żeby jednak nie spotykać się z innymi masowo, siedzieć w domu".
- Dzięki tym wszystkim działaniom, daj Boże, żebyśmy przeszli ten okres łagodnie, tak żeby służba zdrowia dała radę - powiedział Maksymowicz.
"Odpowiadamy już nie tylko za siebie"
Komendant Główny Policji, gen. insp. Jarosław Szymczyk przekazał w czwartek, że przez ostatnie osiem dni skontrolowano 83 tysiące osób zobowiązanych do pozostania w kwarantannie. W 600 przypadkach zaszło prawdopodobieństwo niestosowania się do niej.
Wiceminister Maksymowicz powiedział w "Jeden na jeden", że należy używać rozumu i być odpowiedzialnym.
- Odpowiadamy już nie tylko za siebie - podkreślił. Dodał, że młodzi ludzie "mają swoich rodziców, dziadków, krewnych, którzy mogą być młodzi, a mieć deficyt immunologiczny białaczkę, jakieś choroby nowotworowe".
- Jeżeli się złamie te zasady kwarantanny, to oni umrą. Po prostu niebawem umrą. Nasi bliscy umrą, dlatego musimy wszyscy się bardzo poważnie ograniczać - podkreślił wiceminister.
- Szczęśliwie można powiedzieć, że przy tak dużej liczbie osób, które są teraz pod kwarantanną (…) wyjątkowo w większości są zdyscyplinowani (…) Niektórzy nie podejrzewali Polaków, że potrafią tak ten temperament słowiański troszeczkę powściągnąć, ale jeden procent wystarczy, żeby rozbić wszystko, dlatego pilnujmy się nawzajem - mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24