Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka," zaapelował w "Faktach po Faktach" w TVN24 o zorganizowanie w Polsce Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Covidu. - Mamy największą tragedię społeczną w Polsce od czasów II wojny światowej i nie przeżyliśmy czegoś takiego jak wspólna - najlepiej długa - chwila zadumy, refleksji, modlitwy - powiedział.
Lis na łamach "Newsweeka" zaapelował o zorganizowanie w Polsce Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Covidu. Skontaktował się już w tej sprawie z prymasem Polski arcybiskupem Wojciechem Polakiem, metropolitą warszawskim kardynałem Kazimierzem Nyczem, a także szefem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzym Owsiakiem.
Lis: mamy największą tragedią społeczną w Polsce od czasów II wojny światowej
W "Faktach po Faktach" mówił o powodach, dla których taki dzień powinien zostać zorganizowany. Zwracał uwagę, że jego apel pada w przededniu dnia Wszystkich Świętych.
- Jutro mamy w Polsce piękne święto, święto pamięci o tym, co było, święto pamięci o tych, którzy byli. To święto jest dla nas corocznym zobowiązaniem, żebyśmy pamiętali, żebyśmy przychodzili na groby, zapalali znicze, kładli kwiaty, ale oddawali hołd tym, którzy odeszli. Mam wrażenie, że my, Polacy powinniśmy mieć wyrzut sumienia, bo z tego zobowiązania, uważam, że się nie wywiązaliśmy. Doszło do gigantycznego zaniechania czy zaniedbania - powiedział Lis.
- Jest bardzo wiele ofiar Covid-19. Mamy największą tragedią społeczną w Polsce od czasów II wojny światowej i nie przeżyliśmy czegoś takiego jak wspólna - najlepiej długa - chwila zadumy, refleksji, modlitwy - mówił dalej.
Przytaczał również statystyki dotyczące umieralności osób zakażonych koronawirusem. Od początku pandemii zmarło 76 875 osób zakażonych osób. - Pod względem liczby ofiar przekroczyliśmy już Piotrków Trybunalski, (...), idziemy nieubłaganie w stronę Nowego Sącza, Słupska - mówił dalej, nawiązując do liczby mieszkańców tych miastach i zestawiając ją z liczbą ofiar pandemii w Polsce.
Lis: to było wprowadzenie do świątyni demokracji języka faszystowskiego
Lis odniósł się także do burzliwej sejmowej dyskusji, która odbyła się 28 października w związku z projektem "Stop LGBT", złożonym przez Fundację Życie i Rodzina Kai Godek. W trakcie debaty o projekcie padły słowa nienawiści wobec mniejszości seksualnych, a także tezy mogące być obraźliwe i dyskryminujące, a częściowo także sprzeczne z prawdą i wiedzą naukową.
Dziennikarz ocenił, że "to są wydarzenia coraz bardziej drastyczne i wymagające coraz bardziej drastycznych słów i ocen".
- To było wprowadzenie do polskiego parlamentu, do świątyni demokracji, języka faszystowskiego - stwierdził. Dodał, że "należy, przynajmniej na poziomie werbalnym - najlepiej od tego zacząć i na tym skończyć - przeciwstawić się temu językowi". - Bo to ma moc infekowania naszego życia politycznego, zatruwania atmosfery. Te toksyny się wpuszcza, a potem są zupełnie niewinne ofiary. Przy okazji całe nasze życie publiczne nasiąka czymś strasznym, czymś potwornym - powiedział gość TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24