Spieszę poinformować, że ostatniej doby zwolniliśmy blisko 18 tysięcy terminów na szczepienia - powiedział w TVN24 rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Odniósł się do informacji, że osoby, które zaszczepiły się bez rejestracji w dniach 1-3 maja, blokują wcześniej przyznane im terminy zabiegów. Andrusiewicz skomentował też informację, że z powodu braku szczepionek wiele osób jeździ na zabieg do innych miast.
Między 1 a 3 maja (w niektórych miastach również 4 i 5 maja) w ramach akcji "Zaszczep się w majówkę" w mobilnych punktach szczepień osoby z e-skierowaniem mogły przyjąć jednodawkową szczepionkę Johnson & Johnson bez konieczności wcześniejszej rejestracji.
Od internautów otrzymaliśmy sygnały, że po zaszczepieniu się w majówkę ich dotychczasowy, późniejszy termin szczepienia nie został automatycznie anulowany, a oni sami mieli trudności z przeprowadzeniem tej operacji. "Byłem jednym z tych, którzy skorzystali z majówkowych szczepień. Zalogowałem się dzisiaj na e-pacjent, bo chciałem sprawdzić, czy automatycznie został zwolniony termin, który miałem zarejestrowany. Okazuje się, że nie. Mało tego, pani na infolinii (989) nie ma uprawnień, żeby to zrobić, i należy zadzwonić do punktu szczepień. Oznacza to, że wszyscy, którzy szczepili się w tymczasowych punktach, najprawdopodobniej blokują terminy kolejnych szczepień" – zasygnalizował nam jeden z internautów.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zaszczepili się w majówkę, pojawiły się sygnały, że blokują swe dotychczasowe terminy. "Problem jest nam znany"
Andrusiewicz o zwolnionych terminach
Do tej kwestii odniósł się w środę w rozmowie z TVN24 rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz. - Spieszę poinformować, że ostatniej doby zwolniliśmy blisko 18 tysięcy takich terminów. Wysyłane są SMS-y, obdzwaniane są osoby, które te terminy miały - mówił.
Jak dodał, "kolejne terminy już centrum e-zdrowia wprowadza do systemu". Andrusiewicz przyznał, że sytuację udało się informatycznie rozwiązać. - Problem jest tak naprawdę na ukończeniu - przekazał.
Rzecznik o wyjazdach na szczepienia: decyzja indywidualna
Andrusiewicz odniósł się też do informacji, że z powodu braku szczepionek wiele osób z Warszawy jeździ się szczepić do Białegostoku, a z Krakowa do Rzeszowa. - Jestem rodowitym lublinianinem i znam przykład przychodni w podlubelskiej wsi, gdzie zostali wyszczepieni już wszyscy okoliczni mieszkańcy. Przychodnia, co logiczne, dalej otrzymuje szczepionki, dalej jest w systemie, dalej można się zarejestrować - mówił.
Jak dodał, "dość dużo mieszkańców Lublina, nawet z drugiej strony miasta, zgłasza się do tego punktu szczepień, ponieważ on dalej dysponuje szczepionkami". - Warszawa jest miastem dość licznym, gdzie zainteresowanie szczepionkami jest bardzo duże i jeżeli te szczepionki docierały też w inne punkty Polski, to nie są tylko Białystok i Siemiatycze (miasto w woj. podlaskim - red.), gdzie dość duża liczba mieszkańców została już wyszczepiona i mamy wolne dawki, więc warszawiacy korzystają - powiedział Andrusiewicz.
Dopytywany, czy nie lepiej szczepionki dostarczane do punktu w podlubelskiej wsi skierować do Lublina, gdzie ludzie ich potrzebują, rzecznik resortu zdrowia odparł: "Ludzie z Lublina spokojnie dojadą 10 kilometrów do tej miejscowości".
- Jeśli patrzę do systemu na możliwość umówienia się na wizytę szczepienną w Warszawie to chociażby szczepienie AstraZenecą możliwe jest. Jeżeli ktoś decyduje się na zaszczepienie inną szczepionką (...), to jedzie do Białegostoku - powiedział.
- To jest decyzja indywidualna każdego z nas, do której mamy pełne prawo - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24