Coraz więcej przypadków koronawirusa odnotowuje się w Polsce. Jednocześnie spada zainteresowanie Polaków szczepieniem przeciw COVID-19. Do zaszczepienia się przeciwko tej chorobie, jak również przeciw grypie i pneumokokom zachęcał w TVN24 kardiolog, profesor Krzysztof Jerzy Filipiak. Ostrzegał również przed powikłaniami, które mogą pojawić się po przechorowaniu COVID-19. - Jedyną bronią jest unikanie zakażenia. Jedyną bronią są szczepionki - mówił.
Profesor Krzysztof Jerzy Filipiak, kardiolog i rektor Uczelni Medycznej im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie pytany był o powikłania, które mogą pojawić się po przechorowaniu COVID-19. - Oprócz ostrego przechorowania, mówimy o tak zwanych zespołach post COVID. Są różne zespoły post COVID, cała grupa chorób, dolegliwości, które pojawiają się mniej więcej 3-4 tygodnie po przechorowaniu, nawet bezobjawowym – tłumaczył.
- Oprócz tego jest też pojęcie długiego COVID. To jest z kolei grupa chorób, dolegliwości, które diagnozujemy z reguły 3 miesiące po przechorowaniu i dłużej. Ponieważ nie mamy żadnych dobrych leków przeciwko COVID-19, jedyną bronią, żeby nie dostać post COVID i long COVID, jest unikanie zakażenia. Jedyną bronią są szczepionki – zwrócił uwagę.
Dopytywany o powikłania kardiologiczne, profesor wymieniał, że są to "zarówno powikłania zakrzepowo-zatorowe, to może być dysregulacja nadciśnienia tętniczego, to może być tachykardia, czyli przyspieszenie częstości akcji serca, to mogą być nowe przypadki niewydolności serca, to może być uszkodzenie mięśnia sercowego po przebytym COVID-19 w fazie ostrej". - To bardzo często są pacjenci, u których rozwija się nadciśnienie płucne. To są pacjenci, którzy mają bardzo często napadowe migotanie przedsionków. Takie osoby coraz częściej widzę w przychodniach kardiologicznych. To dotyczy z reguły 3-4 tygodnia po przebytym COVID. Mamy takich osób coraz więcej. Mówimy, że być może 10 procent osób, które przechorowały, mają zespoły covidowe – wyjaśnił.
Szczepienia na koronawirusa a szczepienia przeciw grypie
Profesor Krzysztof Jerzy Filipiak opublikował w internecie zdjęcia, na których tego samego dnia przyjmuje dawkę przypominającą szczepionki przeciw koronawirusowi oraz szczepionkę przeciw grypie. - Dawniej mówiliśmy, że podając dwie szczepionki, powinniśmy raczej zachować odstęp na przykład 14 dni. Ale mówiliśmy to dawniej, kiedy mówiliśmy o starych typach szczepionek. (…) Ta technologia, czyli technologia oparta o mRNA, tego nie wymaga – tłumaczył w TVN24.
Profesor zauważył, że po wrzuceniu zdjęć ze szczepień do mediów społecznościowych, spotkał się z hejtem w komentarzach. - Ktoś mi proponował, żeby urosła mi trzecia ręka, to będę miał miejsce na trzecią szczepionkę. I nawet ten pomysł mi się spodobał, bo w sezonie pandemicznym, oprócz corocznego szczepienia na grypę, oprócz trzeciej dawki, (…) to jeszcze eksperci rekomendują zaszczepienie się przeciwko pneumokokom - dodał
- Wyobraźcie sobie państwo, że jeżeli macie jakąś chorobę przeziębieniową, bardzo trudno odróżnić klinicznie bez testu grypę od COVID. W związku z tym szczepiąc się przeciwko COVID i przeciwko grypie, zmniejszacie państwo problemy logistyczne – zauważył. Jak dodał, "o grypie nie możemy zapomnieć i w czasach pandemii COVID-19 warto pamiętać o tych dwóch szczepieniach, a dla osób w wieku podeszłym jeszcze o szczepieniu przeciwko pneumokokom".
Badania brytyjskich naukowców
Podawanie szczepionki przeciwko COVID-19 firm Pfizer lub AstraZeneca podczas tej samej wizyty, na której wykonuje się zastrzyk ze szczepionką przeciw grypie jest bezpieczne dla pacjenta – napisał dziennik "The Guardian", opierający się na badaniach brytyjskich naukowców.
Analizy krwi pokazały, że wykonanie jednego dnia dwóch zastrzyków ze szczepionkami, każdego w inne ramię, wydaje się nie wpływać negatywnie na odpowiedź immunologiczną osiąganą po przyjęciu tych substancji - wynika z wstępnych, niezrecenzowanych wyników badań naukowców z Uniwersytetu Bristolskiego.
W próbie klinicznej, podczas której obserwowano reakcje na dwie podawane jedna po drugiej szczepionki, wzięło udział 679 osób. Było to pierwsze tego typu badanie na świecie. Około trzech czwartych biorących udział w teście osób skarżyło się na łagodne i umiarkowane skutki uboczne po przyjęciu zastrzyków. Były to głównie bóle mięśni i głowy oraz zmęczenie. Te efekty uboczne z taką samą częstotliwością zgłaszały zarówno osoby, którym podano dwie szczepionki, jak i te, które otrzymały preparat przeciw COVID-19 i placebo. 97 proc. badanych przyznało, że w przyszłości również chętnie przyjęłoby dwie szczepionki podczas jednej wizyty.
Komitet naukowy doradzający brytyjskim władzom w sprawach szczepień już wcześniej zalecał, by podawanie trzeciej dawki szczepionki przeciw COVID-19 połączyć z zastrzykiem chroniącym przed grypą. Ustalenia naukowców z Bristolu tylko wspierają tę rekomendację - zauważa "The Guardian".
Profesor Filipiak o ruchach antyszczepionkowych
Profesor pytany był także o ruchu antyszczepionkowe w Polsce. - Popełniliśmy ogromny błąd w Polsce, że narodowy program szczepień nie zawierał modułu edukacyjnego. Nie widziałem zorganizowanej kampanii walki z ruchami antyszczepionkowymi – zauważył.
Przytoczył słowa jednego z amerykańskich wirusologów, który powiedział, że "w czasach pandemii każda osoba, która się nie zaszczepiła, to jest osoba, która jest potencjalną fabryką nowych mutacji". - Jak ktoś nam zadaje pytanie, jak pandemia się skończy, kiedy się skończy, jak długo mamy się szczepić, to ja zawsze odpowiadam, że to zależy od tych, którzy się jeszcze nie zaszczepili. To oni pracują na wydłużenie pandemii. To oni pracują nad tym, żeby była większa transmisja wirusa, żeby powstawały nowe mutanty, nowe szczepy i żebyśmy musieli ciągle dawki przypominające przyjmować - zauważył.
- To od nich zależy i dlatego musimy aktywnie wszystkich nakłaniać do szczepienia przeciwko COVID-19 - dodał.
Odnosząc się do uwagi, że coraz mniej osób stosuje się do środków zapobiegających rozwojowi koronawirusa, gość TVN24 zwrócił uwagę, że "dzisiaj trochę zapomnieliśmy o tym wszystkim". - Pewnie dlatego, że mieliśmy ten czas letnich wakacji trochę wolny od wirusa. Pewnie dlatego, że ten wirus powraca nie z taką dynamiką jak w zeszłym roku, co zresztą wynika z tego, że w tym roku ten wirus jest bardziej zjadliwy, ale mamy też 51 procent osób wyszczepionych. W zeszłym roku tej szczepionki nie było. Ta szczepionka już nas trochę chroni. Najwięcej przypadków nowych na określoną liczbę ludności jest w tych województwach, które są najmniej wyszczepione - powiedział.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24