Rząd testuje kolejny pomysł na walkę z koronawirusem i kupuje pulsoksymetry. 1500 urządzeń, które monitorują natlenienie krwi, ma trafić do pacjentów w Małopolsce. Docelowo Ministerstwo Zdrowia planuje rozesłać sto tysięcy urządzeń. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Najwięcej osób zakażonych koronawirusem pozostaje w domach. Oni też mają być pod okiem lekarza. Do pacjentów trafią więc pulsoksymetry. - Urządzenie, które ma za zadanie sprawdzić, jakie jest wysycenie hemoglobiny w tlen. Czyli tak naprawdę, jak człowiekowi się oddycha i jak krew przenosi tlen - wyjaśnia działanie tego prostego urządzenia ratownik medyczny Marcin Borkowski.
Jeśli pacjent ma wynik dodatni na zakażenie koronawirusem, lekarz podejmuje decyzję, co dalej. - Jeśli stan pacjenta kwalifikuje się do izolacji domowej, najczęściej jest to stan słabo objawowy, to wówczas lekarz zaleca zastosowanie pulsoksymetru - mówi rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
"Wychwycić tę chwilę, kiedy pacjent potrzebuje opieki o bardziej intensywnym charakterze"
Adres pacjenta ma dostać Poczta Polska. Następnego dnia listonosz lub kurier ma dostarczyć urządzenie na miejsce. Pacjent z kolei ma zainstalować aplikację i co kilka godzin prowadzić pomiar. Dane mają śledzić wytypowani lekarze - jak tłumaczy Adam Niedzielski - "żeby wychwycić tę chwilę, kiedy pacjent potrzebuje już nie opieki domowej, ale opieki o bardziej intensywnym charakterze".
Gdy pomiar się znacznie pogorszy, lekarz może wysłać do pacjenta karetkę.
Razem ze sprzętem pacjent dostanie też instrukcję i kopertę zwrotną. - Poczta Polska będzie się również zajmowała odbieraniem tego sprzętu od pacjentów, od osób, które nie będą już ich potrzebowały - informuje rzeczniczka Poczty Polskiej Justyna Siwek.
Urządzenie dostał już pierwszy pacjent. W ramach pilotażu Poczta rozwiezie 1500 sztuk, na razie w Małopolsce. - Docelowo chcielibyśmy przejść na cały kraj na przełomie przyszłego i kolejnego tygodnia i mówimy tutaj o rozpoczęciu akcji w całym kraju, na poziomie kilkudziesięciu tysięcy sztuk pulsoksymetrów - powiedział rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz.
Ministerstwo chce wysłać do pacjentów 100 tysięcy urządzeń
Są też inne urządzenia, które też mogą zmierzyć tętno i saturację. Ratownik medyczny Marcin Borkowski, jak mówi, bardziej polegałby jednak na klasycznym pulsoksymetrze. To z niego korzysta w pracy. - Jeżeli człowiek jest zdrowy, do tej pory nieleczony i nie miał uczucia duszności, i nie był jakimiś chorobami obciążony, i raptem czuje, że jest mu duszno i że ma problem z oddychaniem, i założy ten pulsoksymetr na palec, i okazuje się, że ta wartość jest poniżej 93, albo poniżej 90, co już jest wskaźnikiem, że dzieje się coś złego, jak najbardziej powinien szukać pomocy medyków - wyjaśnia.
- Należy też pamiętać o tym, żeby palce, końcówki palców nie były wychłodzone, bo jeśli są, to ten pulsoksymetr w tym momencie wariuje, bo nie jest w stanie w tym momencie odczytać prawidłowo - podkreśla.
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że cały czas kupuje pulsoksymetry. Docelowo chce wysłać do pacjentów sto tysięcy urządzeń.
Łukasz Wieczorek
Źródło: TVN24