Rezydenci mają zapełnić braki w systemie zdrowia. Chodzi o tych, którzy są po czwartym roku trwającej sześć lat specjalizacji anestezjologicznej i z półrocznym doświadczeniem w opiece na oddziale intensywnej terapii. Jednocześnie będą traktowani jak samodzielni pracownicy, a to znaczy pełną odpowiedzialność, choć nie mają jeszcze pełnego przygotowania do tej roli. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To jest wojna i dlatego warunki są niespotykane - mówią anestezjolodzy. Grzegorz Siwek, rezydent anestezjologii z Krakowa, przygotowuje się intelektualnie i psychicznie, bo za kilka dni dołączy do zespołu oddziału intensywnej terapii dla pacjentów z COVID-19, by intensywnie się szkolić. - Tam pracy jest coraz więcej. Mamy dynamiczną liczbę łóżek, a liczba chorych w Małopolsce narasta lawinowo – mówi.
Dla Grzegorza Siwka to wciąż praca pod merytoryczną opieką starszych lekarzy specjalistów, bo jest na trzecim roku specjalizacji. Nowe rozporządzenie ministra zdrowia zakłada, by braki kadrowe wśród anestezjologów zapełniali już lekarze czwartego roku specjalizacji z co najmniej półrocznym doświadczeniem z pacjentami w stanie ciężkim.
Rozporządzenie miałoby doraźnie pomóc, w szpitalach, w których leczeni są pacjenci z COVID-19. Według ministerstwa taki ruch pozwoli wprowadzić do systemu nawet 500 dodatkowych lekarzy. - Nie da się kogoś przeszkolić w krótkim tempie, licząc na to, że krótkie szkolenie zastąpi doświadczenie. Można to napisać, można to powiedzieć, ale naprawdę bardziej doświadczonym narciarzem jest ten, kto jeździ dwa lata, a nie dwa dni – mówi dr n. med. Wojciech Serednicki.
Były małopolski konsultant w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii przypomina, że rezydenci, którzy mają już doświadczenie w pracy na OIOM-ie i tak już tu pracują. - Najwyżej dojdzie do przesunięcia, że oni zamiast znieczulać, będą opiekować się ciężko chorymi pacjentami z COVID – twierdzi rezydent anestezjologii i intensywnej terapii Damian Patecki.
Ministerstwo konsultowało pomysł z krajowym konsultantem w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii profesorem Radosławem Owczukiem. - Jeżeli założymy, że nie da się szybko nauczyć lekarzy innych specjalności wentylacji mechanicznej, rezydentów innych specjalności, wydaje mi się zupełnie naturalne poprosić o pomoc ludzi, którzy się szkolą w tym zakresie – uważa profesor.
Wyszkolenie specjalisty anestezjologa trwa sześć lat i do tej pory dopiero zdany egzamin specjalizacyjny umożliwiał w pełni samodzielną pracę. Grzegorz Siwek, chociaż na razie nie obejmują go zapisy rozporządzenia, myśli o zakresie odpowiedzialności lekarza rezydenta. - Liczymy ze strony rządu na pewne kroki, że skoro zwiększyli nasz zakres odpowiedzialności, to może zapewnią nam jakąś formę ochrony prawnej – podkreśla.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24