O remdesivir biją się rządy na całym świecie. Niestety dla wszystkich potrzebujących nie wystarczy. A może pomóc - jeśli wirusa nie pokona, to zmniejszy jego siłę. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Z remdesiviru korzystał prezydent USA Donald Trump, gdy chorował na COVID-19. Wcześniej badania nad dopuszczeniem go do powszechnego użycia prowadzono również w Polsce, na wrocławskim oddziale zakaźnym prof. Krzysztofa Simona. Dziś on sam mówi o brakach - do podziału na całe województwo dostał 1200 fiolek leku.
- 1200 ampułek to 200 terapii. U nas leży 200 pacjentów, z których przynajmniej 100 będzie wymagało leczenia tym wszystkim, no to jak ja mam to wszystko podzielić? A tu jeszcze jest Bolesławiec, Wałbrzych, Legnica – mówi.
"Okazuje się, że nie tylko nie ma żadnej strategii, brakuje też leku pierwszej potrzeby"
W październiku do Polski dotarło 20 tysięcy fiolek, a przez następne trzy miesiące ma to być po 15 tysięcy. Jednemu pacjentowi potrzebne jest zazwyczaj 6. Oznacza to, że przez 4 miesiące lek pomoże maksymalnie 13 tysiącom pacjentów.
Dziś chorych na COVID-19 jest ponad ćwierć miliona osób. Hospitalizacji wymaga ponad 18 tysięcy. - Wszystkie osoby z grup ryzyka, czyli osoby starsze czy z chorobami współistniejącymi powinny mieć podawany remdesivir, żeby zabezpieczyć je przed ewentualnymi komplikacjami, zanim one nastąpią – podkreśla dr Jacek Gleba, specjalista do spraw systemów opieki zdrowotnej.
Opozycja przekonuje, że lek zamówiono za późno, kiedy dzienna liczba nowych zachorowań sięgała już kilkunastu tysięcy. - Byliśmy przez wiele miesięcy mamieni informacjami, że jesteśmy doskonale przygotowani do epidemii, najlepiej w Europie. Okazuje się, że nie tylko nie ma żadnej strategii, brakuje też leku pierwszej potrzeby – zwraca uwagę senator Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza.
"Dostajemy lek według ustalonego parytetu"
Rząd tłumaczy, że ma ograniczony wpływ na liczbę zamawianych fiolek. - Nie kupujemy tego leku samodzielnie, tylko uczestniczymy w europejskim mechanizmie zakupowym. To cała Unia Europejska zawiera umowę i my dostajemy lek według ustalonego parytetu – wyjaśnia minister zdrowia Adam Niedzielski.
Remdesivir podaje się dożylnie przez kroplówkę. Zapobiega on rozmnażaniu się wirusa. - Wirus się namnaża w organizmie i właśnie tutaj działa remdesivir jako lek. Bo w pewnym momencie to namnażanie przełamuje pewną tamę i później to już jest kaskada. Czyli my nie umieramy na wirusa, tylko z racji reakcji organizmu na wirusa – tłumaczy Jacek Gleba.
Dlatego lekarze przekonują, że powinien on być podawany większej liczbie pacjentów, aby był naprawdę skuteczny. Lek zapobiega namnażaniu się wirusa, ale w ciężkim stadium już nie pomoże.
- W żadnym momencie nie mówimy, że mamy zakontraktowany lek dla 100 procent potrzebujących. Niestety jest jeden producent tego leku na cały świat i musi go dzielić – mówi rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Rząd nie informuje, na kiedy planuje nowe zmówienie remdesiviru.
Sebastian Wasilewski
Źródło: TVN24