Pod koniec roku wirus przestanie szerzyć się na taką skalę, jaką obecnie obserwujemy, co jest katastrofą - ocenił w "Faktach po Faktach" specjalista chorób zakaźnych, profesor Krzysztof Simon. - Katastrofę sami sobie zafundowaliśmy – stwierdził. Na pytanie, kiedy zaczniemy wygrywać z epidemią, wskazywał na "koniec roku".
We wtorek rząd przedstawił zmiany w programie i harmonogramie szczepień. Premier Mateusz Morawiecki mówił, że do końca drugiego kwartału tego roku "wykonamy łącznie 20 milionów szczepień". - Do końca sierpnia chcemy zaszczepić wszystkich, którzy będą chcieli się zaszczepić w Polsce – zapowiedział. Dotąd w naszym kraju wykonano ponad sześć milionów szczepień.
Czy prognozy szefa rządu w tej sprawie są realne? Na takie pytanie odpowiadał podczas wtorkowego wydania "Faktów po Faktach" profesor Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
- Plan jest realny pod dwoma warunkami: że szczepionki będą przychodziły regularnie do Polski. Mamy z tym ogromne problemy - stwierdził prof. Simon. Mówiąc o drugiej kwestii, profesor wskazał, że "obywatelskim obowiązkiem, z szacunku do ludzi, którzy z różnych powodów mogą ciężko to (zakażenie koronawirusem - red.) przechodzić, należy się zaszczepić"
Kiedy wygramy z epidemią?
Minister zdrowia Adam Niedzielski we wtorek ocenił, że sytuacja epidemiczna w naszym kraju "pozostaje cały czas bardzo trudna". - Liczby nowych zachorowań cały czas wzrastają. Nie widzimy jeszcze żadnych symptomów hamowania tendencji przyrostu liczby nowych zachorowań – przyznał. - Niestety ta sytuacja ma też bardzo realny wpływ na sytuację w całym sektorze medycznym – zauważył.
Według Simona w związku z aktualnym przebiegiem epidemii "jest czas wojny". - Mamy gigantyczne straty ludzkie, ludzie chorują, część społeczeństwa zachowuje się kompletnie nieodpowiedzialnie w stosunku do innych osób – komentował.
Profesor Simon mówił, że powrotu do normalności nie należy się spodziewać w sierpniu, czyli w oczekiwanym przez premiera Mateusza Morawieckiego terminie zaszczepienia wszystkich chętnych na szczepienie dorosłych Polaków. - My się nigdy wirusa nie pozbędziemy. Będzie jak z grypą, trzeba będzie się doszczepiać – mówił.
- Myślę, że pod koniec roku, racjonalnie, wirus przestanie szerzyć się na taką skalę, jaką obecnie obserwujemy, co jest katastrofą – ocenił profesor.
Dodał, że tę "katastrofę sami sobie zafundowaliśmy". - Wirus z Anglii nie przyleciał z bocianami, tylko ludzie przynieśli. Rozprzestrzeniał się z innych ludzi na ludzi, którzy nie trzymali dystansu, (nie nosili) maski, nie myli rąk – opisywał, nawiązując do brytyjskiej, bardziej zaraźliwej mutacji koronawirusa.
Na przypomnienie, że rząd nie zdecydował się na zalecenie testowania na koronawirusa Polaków wracających z Wielkiej Brytanii przed świętami Bożego Narodzenia, profesor Simon ocenił, że "był to błąd".
Pytany, kiedy zatem zaczniemy wygrywać z epidemią, gość "Faktów po Faktach" wskazał na "koniec roku". - Nie przeszczepimy 38 milionów ludzi, nie da rady – przyznał.
"Musimy masowo, masowo, masowo szczepić ludzi"
We wtorek rządowy pełnomocnik do spraw szczepień Michał Dworczyk poinformował między innymi, że do grupy osób szczepiących dołączą diagności laboratoryjni, farmaceuci, fizjoterapeuci i studenci ostatniego roku studiów medycznych.
- Dlaczego nie? – pytał Simon, komentując taką decyzję. - Marnujemy lekarzy, którzy powinni być wykorzystani do innych celów. Zupełnie nie widzę powodów, żeby nie mógł (szczepić) student piątego roku medycyny – mówił. Dopytywany o farmaceutów, odpowiedział, że przeszkolenie ze szczepienia to "bardzo prosta sprawa".
Z zapowiedzi rządu wynika także, że w drugim kwartale tego roku powstanie więcej punktów szczepień przeciw koronawirusowi. To między innymi punkty drive-thru, zakłady pracy i apteki.
- Drive-thru jest nowoczesne, tak jak w Stanach Zjednoczonych. Musimy masowo, masowo, masowo szczepić ludzi. Nie możemy być na szarym końcu – powiedział.
Co z kościołami? "Wszelkie kumulacje ludzi w zamkniętych pomieszczeniach jest absurdem"
Profesor Simon, pytany o zbliżające się Święta Wielkanocy i decyzję rządu o niezamknięciu kościołów, a jedynie zmniejszenie tam limitu osób, odpowiedział, że sam doradzałby premierowi zamknięcie świątyń na ten okres. - Czuję się chrześcijaninem i katolikiem, ale (bardziej) europejskim i watykańskim, niż zaściankowym – mówił.
- Święcenie jajek na zewnątrz? Proszę, z dystansem – powiedział. - Ale wszelkie kumulacje ludzi w zamkniętych pomieszczeniach są absurdem. Mamy epidemię, wytrzymajmy jeszcze pół roku – apelował. - Zgadzam się z zaleceniami obostrzeń i nie rozumiem tego, co dzieje się z kościołami, jako katolik – podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24