Jeżeli będziemy się pchać na siebie w sklepie i chuchać sobie do ucha w tramwaju, to żadne działania nie ustrzegą nas przed przekazywaniem sobie tej choroby - powiedział w "Tak jest" prof. Andrzej Fal, kierownik Kliniki Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych Szpitala MSWiA w Warszawie. Sławomir Jagieła, ekspert Business Centre Club ds. systemu ochrony zdrowia zwracał w TVN24 uwagę na nieprzygotowanie polskiego systemu ochrony zdrowia na okres pandemii. Dodał, że personel medyczny oceniany jest "na mocną piątkę".
Resort zdrowia potwierdził w piątek 2292 nowe przypadki zakażenia SARS-CoV-2 - nowy najwyższy bilans od początku epidemii w Polsce. Łącznie w kraju infekcję koronawirusem potwierdzono u ponad 95 tysięcy osób, spośród których 2570 zmarło. Drugi najwyższy bilans zakażeń odnotowano w czwartek 1 października, resort poinformował wtedy o 1967 zakażeniach.
W ostatnich dniach znacznie wzrosła liczba zajętych respiratorów. Od czerwca, kiedy Ministerstwo Zdrowia zaczęło przekazywać takie dane, liczba ta utrzymywała się na poziomie 60-90 sztuk. W ciągu ostatniego tygodnia przekroczyła sto, w czwartek 1 października doszła do 159, a w piątek 2 października - 166. Resort poinformował tvn24.pl, że dla pacjentów z COVID-19 dostępnych jest obecnie w skali kraju 838 respiratorów.
"Zaczyna być bardzo nieciekawie"
Prof. Andrzej Fal, kierownik Kliniki Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych warszawskiego szpitala MSWiA, komentując najnowsze dane, przyznał, że w tej sprawie "na pewno zaczyna być bardzo nieciekawie". - Czy to jest niebezpieczne? Niewątpliwie tak, bo wystarczy spojrzeć na liczbę hospitalizowanych i na liczbę zajętych miejsc na intensywnej terapii - to podawane w statystykach jako zajęte respiratory. Tutaj generalnie chodzi o liczbę osób chorujących na COVID-19, które wymagają hospitalizacji w obrębie OIOM-ów lub OIT-ów - tłumaczył.
- Sytuacja, która wydawała się być dużo lepszą w okresie wakacji do połowy września, w tej chwili niewątpliwie się pogorszyła - ocenił. Według gościa TVN24, obowiązujące restrykcje zostały wprowadzone za późno. - Ostrzegaliśmy i mówiliśmy, że początek roku szkolnego będzie tym trudnym okresem - powiedział. Pytany, czy otwarcie szkół we wrześniu był dobrym ruchem, profesor Fal odparł, że był przeciwnikiem takiej opcji.
- W Polsce, ale i wielu krajach proponowany był szereg innych rozwiązań - zwrócił uwagę. Wymienił tu między innymi zachowanie odstępu między powrotem z wakacji a pójściem do szkół, czy audyt sanepidu dla szkół, który mógł sprawdzić, ile uczniów może się uczyć bezpiecznie w tych placówkach. - Żadna z tych propozycji nie została wykorzystana - podsumował.
- Wydaje mi się, że w dużej mierze obserwowany w tej chwili wzrost zachorowań jest z tym związany, ale nie tylko z tym - powiedział, zwracając tutaj uwagę na zanikającą obawę Polaków przed COVID-19. - Na początku pandemii byliśmy bardzo posłuszni: chodziliśmy w maseczkach, nie spotykaliśmy się, siedzieliśmy w domu, trzymaliśmy dystans w sklepie. Nie chciałbym powiedzieć, że baliśmy się, ale był to pewien rodzaju strach. W tej chwili przestaliśmy na to zwracać uwagę - podkreślił.
Prof. Fal przypomniał, że na COVID-19 nadal nie ma leku czy szczepionki. - Jeżeli będziemy się pchać na siebie w sklepie i chuchać sobie do ucha w tramwaju, to żadne poczynania i działania nie ustrzegą nas przed przekazywaniem sobie tej choroby - tłumaczył.
"Każdy szpital cierpi na brak personelu wysokospecjalistycznego"
Sławomir Jagieła, ekspert Business Centre Club ds. systemu ochrony zdrowia, przyznał, że obowiązujące w naszym kraju restrykcje nie są wystarczające. Ocenił, że system polskiej służby zdrowia nie jest i nie był przygotowany na sam okres pandemii.
- Respiratorów jest określona liczba, ale nie ma określonej liczby personelu przeszkolonego do obsługi tych respiratorów. Tu każdy pracownik jest na wagę złota, szczególnie mówimy tu o anestezjologach i pielęgniarkach - mówił. Dodał, że brakuje także "planu, aby personel wykształcić i przeszkolić". - Każdy szpital cierpi na brak personelu wysokospecjalistycznego - zauważył.
Podkreślił, że należy w tym przypadku brać pod uwagę zmienione przepisy dotyczące osób, które pozostają na kwarantannie, bo - jak wyjaśnił - nie bierze się już pod uwagę tej grupy osób i nie bada się ich ponownie po zakończeniu kwarantanny, tak jak robiono to przed zmianą przepisów. - Największa grupa osób, która może być chora, nie jest poddana obowiązkowym testom - zaznaczył.
- Pracownicy (służby zdrowia - red.), ci ludzie oceniani są na mocną piątkę, ale czy system jako system został dobrze przygotowany? Myślę, że tu dużo zawdzięczamy ludziom - ocenił. - Ludzie własną pracą i zaangażowaniem tak trochę nadrobili te niedociągnięcia ze strony rządowej - dodał.
"Będziemy mieli do czynienia z koktajlem dwóch wirusów"
W programie poruszono także bieżący temat dostępu do szczepionek w naszym kraju. Chociaż w poprzednim sezonie na grypę zaszczepiło się nieco ponad cztery procent Polaków, teraz zainteresowanie nimi wzrosło przez nałożenie się na siebie COVID-19 i grypy w sezonie jesienno-zimowym.
Prof. Andrzej Fal przypomniał w programie, że w okresie epidemicznym notuje się dziennie do 100 tysięcy zgłoszeń zakażeń wirusem grypy.
- To są potężne liczby, które w przypadku infekcji SARS-CoV-2 w ogóle się do nich nie zbliżają - skomentował. - Obsłużenie takiej liczby osób, które będą jednocześnie podejrzane o infekcję grypową, ale i COVID-ową, będzie bardzo trudne. To kwestia epidemiczna i organizacyjna - powiedział.
Dodał, że z drugiej strony należy na to patrzeć pod kątem immunologicznym, czyli występowania jednocześnie dwóch infekcji wirusowych. - Nie można wykluczyć żadnego z dwóch scenariuszy. Jeden z nich jest taki, że infekcja na przykład grypowa może spowodować czasową, większą odporność na zainfekowanie się COVID-em. Jest taka opcja, ale nie można wykluczyć opcji, że przy ciężkim przebiegu grypy, ta infekcja COVID-em, ze względu na osłabienie całości organizmu, będzie bardziej prawdopodobna. Jak to będzie? Zobaczymy w praktyce - mówił.
- Będziemy mieli do czynienia z koktajlem tych dwóch wirusów, w związku z tym myślę, że niezależnie od wszystkiego czeka nas dosyć emocjonalna i trudna jesień z punktu widzenia społecznego i medycznego - powiedział.
W ubiegłym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski informował, że liczba dostępnych w Polsce szczepionek przeciw grypie przekroczy 2,5 miliona. W piątek rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz potwierdził, że do końca września do Polski trafiły 972 tysiące opakowań szczepionek przeciw grypie.
Sławomir Jagieła, wypowiadając się na temat dostępności szczepionek, powiedział, że "rzeczywiście jest tutaj kłopot". - Myślę, że to nie wynika z ich braku, tylko z tego, że jest jednak strach. Dużo osób, które się nie szczepiły, teraz się szczepi - zauważył. Poinformował przy tym, że "dzięki własnej determinacji" sam zaszczepił się szczepionką kupioną w aptece.
Prof. Fal dodał do tego, że jego zdaniem "troszeczkę przespaliśmy moment zwiększonych zamówień" szczepionek na grypę.
Źródło: TVN24