Brytyjska mutacja koronawirusa bardzo szybko się namnaża, zajmuje coraz więcej komórek w naszym organizmie. Stąd też przebieg jest bardziej dynamiczny i objawy są dużo bardziej nasilone niż w przypadku mutacji, z którą mieliśmy do czynienia w momencie, kiedy wirus dotarł do Polski - mówił w środę we "Wstajesz i wiesz" prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska poinformował w środę rano w Polskim Radiu o 15 698 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem w Polsce. To najwyższy bilans od 27 listopada, kiedy odnotowano 17 060 przypadków. Przekazał także, że zmarło 309 osób z COVID-19.
- To jest to, co przewidywaliśmy. Wzrasta liczba zakażeń, wzrasta liczba zajętych łóżek w szpitalach, wzrasta liczba zajętych respiratorów - powiedział w TVN24 prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Andrzej Matyja.
Dodał, że to efekt wielu czynników, w tym mutacji wirusa, przede wszystkim tej brytyjskiej. Matyja mówił, że lekarze odczuwają ten wzrost zakażeń.
Prezes NRL: przebieg choroby jest bardziej dynamiczny
Prezes NRL pytany był, czy dostrzega różnicę w przechorowywaniu COVID-19 w porównaniu z czasem sprzed kilku miesięcy.
- Tak. Wydaje się w tej chwili, że populacyjnie patrząc na chorych, którzy przebywają w naszych szpitalach, obniżyła się średnia wieku hospitalizowanych pacjentów, ale także jest dużo cięższy przebieg, niż to było na początku epidemii – powiedział Matyja.
- Wiemy już, że ta mutacja brytyjska bardzo szybko się namnaża, zajmuje coraz więcej komórek w naszym organizmie. Stąd też ten przebieg jest bardziej dynamiczny i te objawy są dużo bardziej nasilone niż w przypadku mutacji, z którą mieliśmy do czynienia w momencie, kiedy wirus dotarł do Polski – dodał.
Pytany, czy młodzi poważniej przechodzą teraz zakażenie koronawirusem również dlatego, że zbyt długo zwlekają z pójściem do lekarza, powiedział, że "o tym mówiliśmy już od dawna, że (jest) ta szara strefa, czyli pacjentów, którzy mają objawy, nie badają się, unikają badań, a później już jest bardzo często za późno, albo przyjeżdżają do szpitala, na szpitalne oddziały ratunkowe, z bardzo zaawansowanymi chorobowo zmianami w płucach".
- Wymagają dużo większego zaangażowania i rozszerzonej terapii niż w momencie, kiedy te objawy są mniej nasilone – dodał.
Źródło: TVN24