Obostrzenia powinny być dosyć rygorystycznie egzekwowane. Mam na myśli te podstawowe metody zapobiegania zakażeniom w przestrzeniach otwartych, czyli noszenie odpowiednio nałożonych na nos i usta maseczek - apelowała w "Faktach po Faktach" profesor Anna Boroń-Kaczmarska, specjalista chorób zakaźnych. Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowych Pielęgniarek i Położnych, odniosła się do słów ministra zdrowia z czwartkowej konferencji prasowej, który oznajmił, że "wciskamy hamulec z całej siły". - Naciskamy mocno hamulec w momencie, jak mamy się już zderzyć z sytuacją, że będziemy mieć coraz większą liczbę zachorowań - skomentowała.
Od soboty, 17 października, poszerza się lista powiatów, które wejdą do strefy czerwonej. Łącznie zakwalifikowały się na nią 152 powiaty i miasta na prawach powiatu, w tym 11 miast wojewódzkich. Pozostała część kraju pozostaje w strefie żółtej.
Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedzieli w czwartek nowe restrykcje w związku z rozwojem epidemii. Od soboty 17 października, oprócz wprowadzanych ograniczeń w działalności restauracji i sklepów, nieczynne będą baseny i siłownie - wynika z nowych obostrzeń w związku z COVID-19. Od poniedziałku w czerwonej strefie nie będzie można organizować wesel.
"Te efekty są uzależnione od zachowania nas wszystkich"
Do nowych obostrzeń i sytuacji w Polsce odniosły się profesor Anna Boroń-Kaczmarska, specjalistka chorób zakaźnych z Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie oraz Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowych Pielęgniarek i Położnych.
- Obostrzenia powinny być dosyć rygorystycznie egzekwowane i mam na myśli te podstawowe metody zapobiegania zakażeniom w przestrzeniach otwartych, czyli noszenie odpowiednio nałożonych na nos i usta maseczek. Te efekty są uzależnione od zachowania nas wszystkich i od tego, w jaki sposób my poważnie potraktujemy zagrożenie epidemiologiczne - powiedziała Boroń-Kaczmarska.
- Dzisiaj przeglądałam raporty europejskiego biura ECDC (Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób - red.) i niestety najwięcej nowo wykrywanych zakażeń dotyczy osób pomiędzy dwudziestym drugim-dwudziestym piątym a pięćdziesiątym rokiem życia. W tej grupie mieszczą się wszyscy ci, którzy są aktywni ze względów chociażby uczenia się oraz osoby pracujące w różnych zakładach pracy - zauważyła.
Dodała, że "przy wdrożeniu takich restrykcji efekty powinny być widoczne dosłownie w ciągu kilku dni, bo będzie się zmniejszała liczba nowo wykrywanych zakażeń".
"Naciskamy mocno hamulec w momencie, jak mamy się już zderzyć"
Krystyna Ptok na pytanie, czy jest coś, co moglibyśmy zrobić, żeby poprawić sytuację związaną z problemem kadrowym pielęgniarek odpowiedziała: - To moglibyśmy to zrobić dużo wcześniej. Jest zmarnowanych co najmniej 20 lat, bo pielęgniarki sytuację dziury pokoleniowej sygnalizowały od wielu lat.
- Naciskamy mocno hamulec w momencie, jak mamy się już zderzyć z sytuacją, że będziemy mieć coraz większą liczbę zachorowań - powiedziała. Odniosła się w ten sposób do słów ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który na konferencji prasowej mówił: - Wciskamy hamulec z całej siły. Jest to konieczne, żeby obronić wydolność naszego systemu opieki zdrowotnej.
"Przez wiele lat nie przykładano dostatecznej wagi do kształcenia epidemiologów, czy lekarzy chorób zakaźnych"
Profesor Boroń-Kaczmarska zauważyła, że "w okresie jesiennym częściej chorują pacjenci na COVID-19 ciężej". - Są to osoby, które wymagają hospitalizacji, natomiast liczba pacjentów, którzy wymagają respiratoroterapii, czyli pobytu w oddziale intensywnej opieki medycznej, jest - powiedziałabym - troszkę większa, porównując poprzednie okresy - mówiła.
- Na przygotowanie pionu medycznego do świadczenia usług w zakresie ochrony zdrowia należy patrzeć kompleksowo i wieloletnio. Przez wiele lat nie przykładano dostatecznej wagi do kształcenia epidemiologów, czy chociażby lekarzy chorób zakaźnych. Publiczne informacje mówią o tym, że liczba lekarzy chorób zakaźnych, czyli lekarzy, którzy mają taką specjalizację, wynosi około 500. Na tak duży kraj, przy różnych zagrożeniach epidemiologicznych, to jest naprawdę bardzo niewielka liczba - powiedziała.
"Możemy jeszcze kupić tysiąc respiratorów, kupić pięć tysięcy łóżek, ale skąd weźmiemy ludzi do obsługi?"
Krystyna Ptok odniosła się do słów wicepremiera Jacka Sasina, że "dysponujemy odpowiednią liczbą łóżek szpitalnych czy respiratorów". - Sytuacja jest zupełnie inna niż wiosną i w żadnym wypadku nie można mówić, że ten czas został zmarnowany - przekonywał we wtorek wicepremier Sasin. Przyznawał przy tym, że występują problemy, jak chociażby "zaangażowanie" części personelu medycznego.
- Dzisiaj byłam zdziwiona zmianą retoryki spotkania i konferencji prasowej, gdzie zostaliśmy pochwaleni przez pana premiera, przez pana ministra, bo wylała się na nich fala hejtu - powiedziała Ptok.
Zaznaczyła, że "stanowiska środowisk medycznych były bardzo ostre". - W strategii walki z pandemią COVID na jesień 2020 jest zapis "efektywnie wykorzystanie zasobów ludzkich". My jesteśmy już nadmiernie wykorzystani, bo pielęgniarki, lekarze i inni pracownicy medyczni byliśmy przez wszystkie lata bardzo źle wynagradzani. Może to jest taka polityka, bo wtedy pracujemy na trzech etatach i tylko tym sposobem łatamy dziurę w kadrach medycznych. To jest zła polityka państwa w stosunku do tych zawodów - mówiła.
- Jest to przykre, ale COVID obnażył system do ostatniej nitki. My możemy jeszcze kupić tysiąc respiratorów, kupić pięć tysięcy łóżek, ale skąd weźmiemy ludzi do obsługi? - pytała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock