Zakażeń jest więcej niż kiedykolwiek. W związku z tym minister zdrowia Łukasz Szumowski przerywa urlop. W czwartek odnotowano 615 nowych przypadków zakażenia koronawirusem - zmarło 15 osób. Premier Mateusz Morawiecki chce uniknąć kolejnego lockdownu, ale podkreśla, że bez odpowiedzialnego zachowania Polaków to niemożliwe. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Kolejka do kolejki na Kasprowy Wierch w Kuźnicach rządzi się własnymi prawami. Półtorametrowy dystans to często fikcja. Maseczki są, ale raczej nie na twarzach - a to wszystko w dniu, w którym Ministerstwo Zdrowia podało najnowsze, i jak się okazuje najwyższe od początku pandemii dane - 615 nowych zakażeń. Z tego powodu minister Łukasz Szumowski wraca ze swojego urlopu.
- Maseczki są w Polsce obowiązkowe. Niech ten dzisiejszy wynik 615 zakażeń będzie dla nas sygnałem, co może się stać, jeżeli nadal będziemy lekceważyli noszenie maseczek - przestrzega rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz.
Najwięcej zakażeń wciąż jest w województwie śląskim, w Małopolsce i na Mazowszu. W szpitalu uniwersyteckim w Krakowie covidowych pacjentów jeszcze nigdy nie było tak wielu. - To nie rekordy mnie martwią najbardziej. Najbardziej martwi mnie stały, utrzymujący się trend liczby zakażeń - mówi dr Konstanty Szułdrzyński, kierownik Centrum Terapii Pozaustrojowej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
"Niewykluczone, że będziemy musieli wrócić do kwarantanny"
Statystyki wciąż wypełniają przede wszystkim zakażeni z dużych zakładów pracy, pojawiają się zakażenia sklepowe. - Mamy jednak do czynienia z transmisją poziomą - dodaje dr Konstanty Szułdrzyński. Tlą się ogniska weselne. - Okazuje się, po zbadaniu przez Głównego Inspektora Sanitarnego, że to jest jedno z głównych źródeł rozprzestrzeniania się wirusa - mówi premier Mateusz Morawiecki.
W czwartek decyzje o powrocie do obostrzeń jeszcze nie zapadły, a sam premier wolałby uniknąć kolejnego lockdownu. - Niewykluczone, że będziemy musieli wrócić, jak kilka innych krajów europejskich, do stosowania zasady 12-dniowej kwarantanny wobec osób, które przyjeżdżają, obywateli tych państw lub naszych obywateli, którzy wracają z niektórych krajów - twierdzi szef rządu.
Może chodzić o kraje południa Europy - między innymi Hiszpanię, gdzie zaostrza się sytuacja epidemiologiczna. Ministerstwo Zdrowia ma jeszcze inny pomysł na zdyscyplinowanie Polaków. - Jeżeli osoby w Polsce zachowują się nieodpowiedzialnie w sferze publicznej, w sferze, gdzie występuje kontakt z innymi osobami, to przykładem innych państw oczywiście można wprowadzić podniesienie mandatownika - ostrzega Wojciech Andrusiewicz, mając na myśli surowsze kary za nieprzestrzeganie obostrzeń.
"Urlop nie zwalnia nas z obowiązku zdroworozsądkowego myślenia"
W tym momencie mandat wynosi 500 złotych, ale straż miejska i policja wciąż wolą upominać. W Gdańsku piesze patrole sprawdzają sklepy, środki komunikacji czy targowiska. - W ciągu ostatnich dwóch dni trwania tych kontroli, policjanci byli wyrozumiali, ponieważ z 80 interwencji, jakie przeprowadzili, 70 zakończyło się pouczeniami, wystawiono kilka mandatów - informuje st. asp. Karina Kamińska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
- Kara za nieprzestrzeganie pandemicznych reguł powinna być nieunikniona - uważa wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. - Wakacje, każdemu z nas się należą. Wszyscy są zmęczeni obowiązującą sytuacją, natomiast to, że jedziemy na urlop nie zwalnia nas z obowiązku zdroworozsądkowego myślenia - podkreśla wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24