Sanepid nie wytrzymuje, system nie działa - mówi prezydent Płocka. W oddziale są pustki, bo pracowników też COVID-19 nie omija. Sami są albo w izolacji, albo na kwarantannie. Ale Płock nie jest wyjątkiem. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Dwunastu pracowników płockiego sanepidu choruje na COVID-19, 22 osoby są na kwarantannie, 11 na zwolnieniach. Pracuje kilka. - Sytuacja jest bardzo, bardzo zła – mówi prezydent Płocka Andrzej Nowakowski.
Pod płocki sanepid podlega nie tylko 120-tysięczne miasto, ale też powiat, a to kolejne ponad 100 tysięcy ludzi. - System polegający na izolacji osób, które mają pozytywny wynik testu na koronawirusa już nie działa. Nie ma komu informować osoby, po pierwsze, że są pozytywne, ale nawet jak sprawdzą to w systemie, nikt ich nie informuje o kwarantannie, nikt nie zbiera wywiadu o osobach z pierwszego kontaktu – zwraca uwagę Andrzej Nowakowski.
Sprawa jest poważna. Na Mazowszu sanepidy notują setki, czasem tysiące zakażeń dziennie. Prezydent Płocka alarmuje, że potrzebna jest pilna pomoc. - Będzie wsparcie innych powiatowych stacji, które na dzień dzisiejszy mogą pomóc – mówi Agata Wolska, wicedyrektorka wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej w Warszawie.
Prezydent Płocka ma wątpliwości, czy będzie komu pomóc. Wszystkie sanepidy mają pełne ręce roboty. W pobliskiej Mławie ze względu na brak ludzi też zamknięto stację. - Te ostatnie kilka miesięcy zostało po prostu zmarnowane, bo ten czas wakacji i tuż po można było poświęcić na wsparcie sanepidu pod każdym względem, również personalnym – uważa Andrzej Nowakowski.
"Błędy we wpisywaniu danych do systemu, opóźnienia ze strony laboratoriów"
Wojewoda mazowiecki zapewnia, że pomaga sanepidom od początku pandemii. Do pracy w stacjach sanitarno-epidemiologicznych skierował ponad stu urzędników. Problem jednak i tak narasta, nie tylko na Mazowszu. W całym kraju nie działa 13 sanepidów.
- Prawie półtora tysiąca pracowników na kwarantannie lub izolacji. Jest też bardzo wiele zwolnień lekarskich z powodu zwyczajnie przepracowania, z powodu epizodów kardiologicznych – informuje Jan Bondar z Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Sanepidy nie nadążają dzwonić do osób, które są chore i nie nadążają szukać ludzi, którzy mieli z nimi kontakt. Pani Justyna pozytywny wynik dostała w środę rano. - Do dzisiaj nie mam kontaktu ani z lekarzem, ani z sanepidem, ani z policją. Jedyne co mi przyszło, to powiadomienie na telefon, że mam założyć aplikację Kwarantanna Domowa – relacjonuje.
Jan Bondar nie ukrywa, że przypadków zakażeń jest tak dużo, że inspektorzy nie są w stanie do wszystkich zadzwonić w ciągu 24 godzin. Zaznacza, że brak ludzi to nie jest jedyny problem. - Są błędy we wpisywaniu różnych danych do systemu elektronicznego. Są opóźnienia ze strony laboratoriów. Jest długi czas oczekiwania na test w wielu miejscach – przyznaje.
"Ludzie czekają na ten telefon, bo sami nie widzą, co mają robić"
Sanepid szuka wsparcia wszędzie, gdzie tylko może. W Krakowie pomagają studenci. - Wolontariusze zajmują się zbieraniem i przetwarzaniem danych od osób ze stwierdzonym wynikiem na koronawirusa oraz skierowanych na kwarantannę – mówi koordynator Centrum Wsparcia Sanepidu Jakub Śliwiński.
- Rozmawiałam w pierwszy dzień z osobami, które powinny być skierowane na kwarantannę. To ludzie zazwyczaj czekają na ten telefon, bo oni sami nie widzą, co mają robić – mówi studentka AGH Aleksandra Woźniak.
Chętnych do pomocy płockiemu sanepidowi też nie brakuje. Miasto i powiat mają ludzi, którzy chętnie będą dzwonić do chorych i szukać ludzi z kontaktu. Nie wiadomo jednak, czy będzie miał ich kto przeszkolić.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24