Rodzice i nauczyciele alarmują, że z powodu pandemii pogarsza się stan psychiczny uczniów, co bezpośrednio przekłada się na ich motywację do nauki. Chociaż resort edukacji nie wyklucza zamknięcia wszystkich szkół, nie wszystkie są przygotowane do pracy zdalnej. Materiał magazynu "Polska i Świat".
To rok, w którym uczenie się w budynku szkoły stało się wyjątkiem i powodem do radości. Dla najmłodszych na razie pierwszy semestr przebiega prawie normalnie. Prawie, bo po opustoszałych korytarzach muszą chodzić w maseczkach. Często myją ręce, a używane przyrządy oddają na kwarantannę.
Nauczyciele szkół podstawowych od początku tygodnia pracują w systemie hybrydowym, łącząc nauczanie zdalne ze stacjonarnym - dla młodszych klas. Z uczniami zdalnymi łączą się więc ze szkoły, co w porównaniu do wiosennego lockdownu bywa dodatkowym problemem, nawet dla dobrze wyposażonej szkoły w centrum Warszawy.
- Sprzęt szkolny, który jest dostępny i wystarczający na poziomie szkoły i pracy w szkole, niestety w dużej mierze jest niewystarczający do pracy zdalnej. Mimo że dokupiliśmy kamery do komputerów, żeby łącze było jak należy, jest to niewystarczające. Więc rodzice zgłaszają kłopoty przede wszystkim z jakością odbioru – zwraca uwagę Iwona Stępniak, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 12 im. Powstańców Śląskich w Warszawie.
Pogarsza się stan psychiczny uczniów
Rodzice i nauczyciele zwracają uwagę na to, że od początku pierwszego lockdownu pogarsza się stan psychiczny uczniów co bezpośrednio przekłada się na ich motywację do nauki. - W klasie widzę, że czasem ktoś jest znudzony, że czasem komuś się nie chce pisać, albo może go coś boli, bo ma taką minę. Mogę zareagować. Natomiast tutaj? Mogę się domyślać – mówi Dorota Książek, nauczycielka języka polskiego z Raszyna.
- Od początku września, kiedy zaczął się rok szkolny, dzieci nie mogły być pewne kolejnego dnia w szkole. Tutaj nie ma stałości, a ta stałość w wieku dziecięcym, a szczególnie w wieku nastoletnim, jest niezwykle potrzebna – podkreśla psycholog Michalina Kulczykowska.
Choć są wyjątki, kiedy w domu uczy się tak samo albo lepiej niż w szkole, ogólny trend i "wypadanie" uczniów z systemu staje się częstym problemem. - Już w październiku rozmawiałam z nauczycielami dzieci, które wiosną miały problem z frekwencją. Słuchałam historii o tym, że dzieci zapomniały, jak się trzyma długopis albo nie potrafią usiedzieć w ławce, bo właściwie przez pół roku nikt ich nie kontrolował – mówi dziennikarka portalu tvn24.pl Justyna Suchecka.
Najbardziej zdeterminowani do nauki i zmartwieni nauczaniem zdalnym są uczniowie klas ósmych i maturzyści. - To absolutnie wpłynie na mój wynik, nie ma się co nawet łudzić. Nasze polonistki modlą się, żeby matury ustnej nie było z polskiego, bo nie wiedzą, jak nas przygotować. Wynik na pewno nie będzie ten sam – przyznaje maturzystka z Torunia Weronika Gałązka.
Premier Mateusz Morawiecki obiecał maturzystom okrojenie podstaw programowych w związku z pandemią. We wtorek minister edukacji Przemysław Czarnek ogłosił, że chodzi raczej o jednorazowe okrojenie wymagań egzaminacyjnych, którego szczegóły będą znane do grudnia.
Możliwe zamknięcie szkół dla najmłodszych
W odpowiedzi na pytania dziennikarzy, minister podkreślił też, że w rządzie trwają rozmowy na temat zamknięcia szkół dla wszystkich, także dla najmłodszych. - Nic nie wykluczamy, być może ta sytuacja, w której się znajdujemy i zagrożenie potęgowane między innymi wydarzeniami, które widzieliśmy na ulicach miast, zmuszą nas niebawem do tego, aby taką decyzję podjąć – mówi Czarnek.
- Z wcześniejszych danych, źródeł z innych krajów, wiemy, że dzieci wtórnie biorą udział w roznoszeniu, czyli raczej zakażają się od dorosłych i przenoszą potem między sobą – zwraca uwagę prof. Joanna Zajkowska z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Minister edukacji narodowej podkreśla, że za obecność uczniów przed ekranami komputerów odpowiedzialni są dyrektorzy szkół i nauczyciele.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24