Nie ufamy władzy, władza też nie ufa społeczeństwu - zauważył w programie "Tak jest" w TVN24 psycholog społeczny Konrad Maj z Uniwersytetu SWPS. Tym tłumaczył fakt, że Polacy nie chcą stosować się do zaleceń dotyczących koronawirusa. Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, apelował, by "z jednej strony nie lekceważyć koronawirusa, z drugiej strony nie popadać w hurraoptymizm".
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w poniedziałek o 1306 nowych przypadkach zakażenia SARS-CoV-2 i śmierci 15 zakażonych osób. Łącznie w naszym kraju infekcję koronawirusem potwierdzono u 88 636 osób, spośród których 2447 zmarło. O sytuacji epidemicznej w Polsce i strategii walki z koronawirusem na jesień rozmawiali w poniedziałek goście programu "Tak jest".
"Współistniejące choroby społeczne"
Psycholog społeczny dr Konrad Maj z Uniwersytetu SWPS powiedział, że o ile w marcu - na początku epidemii - akceptacja dla lockdownu w Polsce była duża, to teraz ciężko byłoby wprowadzić ponownie takie obostrzenia. - Problem, jaki mamy, jest chyba taki, że my w naszym kraju mamy też współistniejące choroby społeczne - zauważył Maj.
Wymienił wśród nich nieufność. - Nie ufamy władzy, władza też nie ufa społeczeństwu, bo jest na to sporo dowodów. Druga choroba to jest niespójność. Mamy niespójność komunikacji przez cały czas. Trzeci element to jest nierzetelność - te dane, które są przekazywane, nie są do końca rzetelne - ocenił. Dodał, że to wszystko powoduje, że Polacy nie do końca chcą się zastosować do zaleceń.
"Mamy nakreśloną ramówkę jesienną"
Michał Sutkowski z Uczelni Łazarskiego, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, mówił, że "mamy nakreśloną ramówkę jesienną, którą nakreślił strategią minister zdrowia".
- My staramy się jako lekarze rodzinni wprowadzać własne, nazwijmy to, jesienne porządki - powiedział. Dodał, że rozmawiał na ten temat z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim i że planowane są kolejne rozmowy.
- Nie powinniśmy się bać, bo to nie o to chodzi. Musimy racjonalizować, tak sądzę, to nasze myślenie, doznania dotyczące koronawirusa. Z jednej strony go nie lekceważyć, z drugiej strony nie popadać w hurraoptymizm - apelował doktor Sutkowski. - Moim zdaniem nie ma dzisiaj ani tragedii, ani komedii. Jest film, którego reżyserem jest bez wątpienia koronawirus, i ten scenariusz może być różny. Bardzo dużo dalej zależy od nas - zauważył.
"Dług zdrowotny narasta"
Sutkowski ocenił tych lekarzy rodzinnych, którzy nie chcą badać osób z podejrzeniem koronawirusa, tylko starają się to zrobić za pomocą teleporady. - Wszyscy ci, którzy nie przyjmują od pół roku pacjentów, którzy nie widzieli pacjenta na osobistej wizycie, to - zgodnie ze wszystkimi rekomendacjami wszystkich lekarzy rodzinnych w Polsce - takie osoby powinny być z naszego środowiska rugowane, mówiąc najprościej, bo to nie jest medycyna - stwierdził. Dodał, że "z drugiej strony nie możemy wylewać dziecka z kąpielą, tej teleporady jako narzędzia, bo ono się sprawdziło i w wielu metodach sprawdza".
Dodał, że jak wynika z badań Rzecznika Praw Obywatelskich, jedna trzecia pacjentów boi się iść do lekarza w dobie koronawirusa. - Ale też badania, które prowadził Narodowy Fundusz Zdrowia - które mówiły o tym, że lekarze rodzinni zamykają gabinety, że to jest masowa skala, że my nie przyjmujemy - są nieprawdziwe. Okazało się, że na 9000 skontrolowanych placówek, 56 było zamkniętych zupełnie. Te placówki rzeczywiście powinny być jak te czarne owce - ocenił. Przestrzegł, że "dług zdrowotny narasta" i że należy zaapelować do pacjentów, aby chodzili się leczyć.
"Obudziły się wszelkie ruchy antyszczepionkowe"
Maj zauważył, że maleje zaufanie do lekarzy. - Jeśli chodzi o teorie spiskowe, to podwoiła się liczba tych, którzy w nie wierzą. Automatycznie spadło też mniej więcej o połowę zaufanie do tego, co mówią lekarze - stwierdził psycholog społeczny.
- Obudziły się wszelkie ruchy antyszczepionkowe, obudzili się ci, którzy mają coś przeciw masztom 5G, mają jakieś rozmaite teorie spiskowe. Te ruchy były aktywne od lat. W momencie kiedy teraz pojawił się COVID i zaczęły się pojawiać jakieś wątpliwości, to oni się podłączyli do pewnych grup - do antymaseczkowców czy antycovidowców. To są grupy, które się razem bardzo mocno wspierają - ocenił.
Dodał, że ludzie często szukają "informacji" w mediach społecznościowych, gdzie nie zawsze są one rzetelne i gdzie można znaleźć również teorie spiskowe. Zauważył, że może w Polsce powinna rozpocząć się dyskusja dotycząca tego, jak walczyć z koronawirusowymi fake newsami.
"Wyraźnie musimy powiedzieć, co jest prawdą, a co jest fałszem o koronawirusie"
Doktor Sutkowski stwierdził, że potrzebna jest prosta i rzetelna komunikacja, gdzie nie wypowiadają się politycy, "którzy się na zdrowiu stosunkowo mało znają", ale specjaliści. Potwierdził, że powinna się pojawić "jednoznaczna" reakcja na fake newsy. - Jednoznaczne powinny być zachowania, które potępiają tego typu rzeczy, które tworzą się w internecie. Jednoznacznie powinniśmy też promować postawy właściwe, typu szczepienia - stwierdził. Zauważył, że "nie ma żadnej kampanii społecznej na ten temat".
- Wyraźnie musimy powiedzieć, co jest prawdą, a co jest fałszem o koronawirusie. Ile wie medycyna, a ile nie wie. Powiedzieć bardzo uczciwie, ten przekaz powinien być uczciwy. Powinien również nie wykluczać do końca tych osób, które są sceptyczne - proponował doktor Sutkowski. - Z niektórymi na pewno nie ma już rozmowy - przyznał.
Goście "Tak jest" wskazali, że niespójność przekazu widać również w przypadku noszenia maseczek, co do których Sutkowski przekonywał, że chronią przed rozprzestrzenianiem się wirusa. Maj przypomniał, że były minister zdrowia Łukasz Szumowski w pierwszych komunikatach "nawet się śmiał z tych maseczek". - Tak samo premier Morawiecki, były takie momenty, kiedy on namawiał, a następnego dnia gdzieś tam go sfotografowano, że jednak jest bez maseczki. W związku z tym ta niespójność generuje nieufność - podkreślił psycholog społeczny. Wyraził nadzieję, że pandemia będzie "momentem otrzeźwienia, że powinniśmy w naszym kraju budować atmosferę zaufania".
Źródło: TVN24