Symulacje są bardzo niekorzystne dla całej Polski. Najwyższy czas na lokalny lockdown. Pod koniec listopada w kraju możemy mieć nawet 40 tysięcy zakażeń dziennie - mówi wirusolog prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w niedzielę o 12 493 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Resort przekazał też, że zmarły 24 osoby chore na COVID-19. Od początku pandemii w Polsce potwierdzono 3 104 220 infekcji, z powodu koronawirusa zmarło łącznie 77 757 osób.
Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie podkreśla, że regionalne ograniczenia związane z epidemią powinny być już wcześniej rozważone w celu przeciwdziałania wzrostowi zakażeń SARS-CoV-2. - Moim zdaniem najwyższy czas na lokalny lockdown. To jest nieuniknione, bo nagle zakażenia nie znikną. Symulacje są bardzo niekorzystne dla całej Polski. Przy współczynniku R, wynoszącym w niektórych rejonach Polski 1,6, to pod koniec listopada możliwych jest nawet ponad 40 tysięcy zakażeń dziennie w Polsce – powiedziała wirusolog.
Wirusolog: nie będzie gdzie kłaść chorych
Jej zdaniem, należałoby dmuchać na zimne i wprowadzić przynajmniej lokalnie ograniczenia, na przykład w gminach, gdzie jest najmniejszy poziom wyszczepienia albo gdzie jest duża zakaźność. - Baza łóżek jednak się kurczy, na przykład 5 listopada na Lubelszczyźnie zajętych było około 82 procent łózek i 79 procent respiratorów, a przy takich prognozach rozwoju epidemii, nie będzie gdzie kłaść chorych. Nie mówiąc już o konieczności zapewnienia personelu do leczenia i opieki nad chorymi – wskazała prof. Szuster-Ciesielska.
Podkreśliła, że z symulacji liczby dziennych infekcji przy założeniu stałości obecnych współczynników R dla województw wynika, że Lubelszczyzna nie będzie znajdować się nadal w czołówce.
- Zakażenia rozleją się po całej Polsce. Najwięcej infekcji ma być w województwach mazowieckim, śląskim, łódzkim. Wirus będzie szukać osób wrażliwych. Niepokojąca jest też nierównomierność szczepień w kraju – zaznaczyła wirusolog.
Pytanie o Modernę
Prof. Szuster-Ciesielska odniosła się do doniesień, z których wynika, że obecnie młode osoby zainteresowane są szczepieniem preparatem Moderna. Jak wyjaśniła, spowodowane jest to lepszymi parametrami odpornościowymi tego preparatu.
- Moderna daje wyższy poziom ochrony i mniejszą liczbę powikłań. Ma większą dawkę mRNA – 100 mikrogramów, a w przypadku Pfizera jest to 30 mikrogramów. Stąd po szczepieniu Moderną wytworzy się więcej białka kolca S, co może mieć wpływ na skuteczniejszą odpowiedź odpornościową organizmu – sprecyzowała wirusolog.
Wirusolog o trzeciej dawce szczepionki
Odniosła się również do skuteczności dawki przypominającej firmy Pfizer w zależności od przyjmowanych wcześniej szczepionek przeciw COVID-19. - Mieszanie szczepionek – szczególnie w scenariuszu: najpierw wektorowa (na przykład AstraZeneca, Johnson & Johnson), a potem genetyczna (na przykład Pfizer) – daje wyższy poziom odporności niż podawanie szczepionki tego samego producenta – podkreśliła profesor.
Zwróciła również uwagę, że w naszej populacji jest do 5 procent osób, które w ogóle nie odpowiadają właściwie na szczepienia przeciw COVID-19. - Są to osoby tak zwane non responders, które mimo tego że są w pełni zdrowe, nie odpowiadają skutecznie na szczepionkę. Odsetek ten jest zdecydowanie wyższy – nawet do 46 procent – u osób z grup ryzyka na przykład z nowotworami czy po przeszczepach. Niestety, ryzyko zgonu z powodu COVID-19 wzrasta u nich o ponad 30 procent – wskazała prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.
Źródło: PAP