Wszelkie tego typu niejasności, wątpliwości mają dość negatywne skutki, bo w jakiś sposób podważają zaufanie społeczeństwa do tych danych, które są codziennie prezentowane - powiedział we wtorek w TVN24 były główny inspektor sanitarny, generał i doktor nauk medycznych Andrzej Trybusz. Odniósł się do potwierdzonych przez GIS rozbieżności w raportowaniu zakażeń koronawirusem sięgających 22 tysięcy przypadków w skali całego kraju.
W poniedziałek pełniący obowiązki głównego inspektora sanitarnego Krzysztof Saczka potwierdził, że inspekcja wykryła nieścisłości w podawaniu liczby potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem. W skali kraju około 22 tysięcy infekcji nie wpisano do statystyk podawanych przez resort zdrowia, z czego około 11 tysięcy przypadków pochodziło z Mazowsza. Inspektor tłumaczył, że jest to łączna liczba zakażeń z kilku tygodni, więc brakujące dane nie wpływały na ocenę sytuacji epidemiologicznej. Główny Inspektorat Sanitarny zapowiedział, że brakujące dane zostaną we wtorek dodane do ogólnej liczby pozytywnych wyników SARS-CoV-2.
"Wszelkie tego typu niejasności mają dość negatywne skutki"
Były główny inspektor sanitarny Andrzej Trybusz powiedział, że to "niewątpliwie niedobrze, że te dodatnie wyniki się zagubiły". – Dobrze, że się odnalazły – dodał. - Wszelkie tego typu niejasności, brak przejrzystości, wątpliwości mają dość negatywne skutki, bo w jakiś sposób podważają zaufanie społeczeństwa do tych danych, które są prezentowane codziennie, które są w dłuższych okresach analizowane – ocenił.
Trybusz dodał, że "dzisiaj nam potrzeba pełnego zaufania do instytucji publicznych, do władz, dlatego że to się przekłada na konkretne dolegliwości, już tak mówiąc bardzo delikatnie, dla społeczeństwa – zamykanie branż, ograniczanie różnego rodzaju swobód".
- To zaufanie jest rzeczą wyjątkowo potrzebną. Na pewno tego typu wydarzenia zaufania nie budują – wskazał.
Trybusz: gdyby sytuacja się poprawiła, warto byłoby rozważyć otwarcie hoteli i przywrócenie ferii w dawnej formule
Trybusz odniósł się również do obostrzeń wprowadzanych przez rząd w związku z epidemią. W sobotę premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że m.in. hotele dla turystów i placówki gastronomiczne będą zamknięte do 27 grudnia. Poinformował też, że podjął decyzję o skumulowaniu ferii zimowych w terminie od 4 do 17 stycznia.
Były szef GIS pytany, czy na okres świąt Bożego Narodzenia i ferii zimowych hotele i pensjonaty powinny być zamknięte, powiedział, że "czynnikiem przesądzającym o jakimkolwiek myśleniu o luzowaniu obostrzeń, zaostrzaniu jest sytuacja epidemiologiczna i to nie ulega żadnej wątpliwości".
- Gdyby faktycznie ta sytuacja się poprawiała, gdybyśmy zeszli w granice 10 tysięcy dziennych wyników dodatnich czy poniżej, wówczas można rozważyć ( ich otwarcie - red.). Hotele nie stanowiły i nie będą stanowić głównego źródła transmisji zakażeń – ocenił.
Dodał, że "można w hotelach wprowadzić wiele reguł, wiele zasad, które by tę możliwość znacznie minimalizowały, jeśli nie wykluczały". – Przecież można ograniczyć liczbę gości, można zorganizować wydawanie posiłków tak, żeby ten kontakt był niewielki i wiele tego typu przedsięwzięć – wymieniał.
- Gdyby w połowie, pod koniec grudnia sytuacja epidemiologiczna się znacznie poprawiła, to myślę, że warto by było rozważyć jednak i przywrócenie ferii w tej dawnej formule, czyli podzielonej na województwa i również przy stosowaniu określonych zasad sanitarnych można by było otworzyć hotele czy pensjonaty – ocenił Trybusz.
"To nie jest proste przedsięwzięcie"
Odniósł się również do słów premiera, który mówił w sobotę, że jest szansa, że około 18 stycznia będą pojawiały się już pierwsze dostawy szczepionek.
Trybusz powiedział, że nie przywiązywałby się do tego, czy to będzie 18 stycznia, czy 5 lutego, bo tego nikt nie wie.
- O tym, że szczepionkę mamy, będzie można powiedzieć wtedy, kiedy zakończą się procesy rejestracji. Te procesy się zaczęły. Zapowiedzi są takie, że jeśli z dokumentacją będzie wszystko w porządku, nie będzie ona budziła wątpliwości, to być może na przełomie listopada, grudnia te rejestracje zakończą się w sposób pozytywny – mówił.
Dodał, że "musimy zdać sobie sprawę z tego, że to, iż te szczepionki zaczną być do Polski dostarczane, to jeszcze jest potężne wyzwanie, jakim jest zaszczepienie milionów ludzi". - To nie jest proste przedsięwzięcie. To wymaga zaangażowania sił medycznych. Każda osoba szczepiona musi być przed szczepieniem zbadana – podkreślił.
- Jeżeli my się zaczniemy ze szczepieniami gdzieś w pierwszej połowie roku w jakiś sposób, przepraszam za kolokwialne słowo, wyrabiać, to jest szansa, że transmisja wirusa zostanie znacznie ograniczona – mówił.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Leszek Szymański / PAP