Zagrożenie pożarem endogenicznym w kopalni Mysłowice-Wesoła. 53 górników wycofanych spod ziemi

Dwoje dzieci z poparzeniami trafiło do szpitala (zdjęcie ilustracyjne)
Do tragedii doszło w Mysłowicach
Źródło: Google Earth

W kopalni Mysłowice-Wesoła podjęto akcję związaną z zagrożeniem pożarem endogenicznym na poziomie 665 metrów. Uczestniczą w niej cztery zastępy ratowników górniczych. Jak zapewnia w rozmowie z tvn24.pl przedstawiciel właściciela kopalni, nikt nie został poszkodowany, nie ma też mowy o pojawieniu się ognia.

Mysłowicka kopalnia należy do Polskiej Grupy Górniczej. Informację o akcji pożarowej przekazał w poniedziałek jej rzecznik Tomasz Głogowski. Działania prowadzą cztery zastępy ratowników górniczych.

Jak powiedział Głogowski, akcję pożarową związaną z zagrożeniem endogenicznym podjęto w rejonie ściany wydobywczej 01A na poziomie 665 metrów. Wycofano stamtąd 53 pracowników. Rzecznik podkreślił, że górnicy bezpiecznie znaleźli się na powierzchni, i że nie doszło do pożaru, nie ma mowy o pojawieniu się ognia. - Nikomu nic się nie stało - zapewnił Głogowski w rozmowie z tvn24.pl.

Pożar bez ognia

Tzw. pożary endogeniczne to naturalne i stosunkowo częste zjawisko w górnictwie węgla kamiennego. Powodem ich powstawania jest tzw. samozagrzewanie węgla w zrobach ściany wydobywczej, czyli w miejscach po eksploatacji węgla.

W tego typu przypadkach zwykle nie występuje otwarty ogień, ale emisja gazów, ewentualnie zadymienie i podwyższona temperatura. Pożary endogeniczne są zwykle wykrywane przez kopalniane czujniki, które alarmują o podwyższonych stężeniach tlenku węgla i innych gazów.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: