Nie wyobrażam sobie, że w tym posiedzeniu nie będzie uczestniczył przedstawiciel Polski - oświadczyła Ewa Kopacz. W ten sposób odniosła się do zbliżającego się nieformalnego szczytu Rady Europejskiej na temat uchodźców. Po tym, jak prezydent na ten sam dzień wyznaczył pierwsze posiedzenie nowego Sejmu, powstało pytanie, kto będzie reprezentował Polskę.
- Nie znam motywów, które kierowały panem prezydentem - tak Ewa Kopacz podczas spotkania z dziennikarzami oceniła decyzję Andrzeja Dudy, który na 12 listopada na godz. 13 wyznaczył wczoraj pierwsze posiedzenie nowego Sejmu VIII kadencji. Tego samego dnia na Malcie o 14:30 rozpocznie się nieformalny szczyt UE poświęcony uchodźcom.
Donald Tusk wyznaczył datę tego spotkania trzy dni temu.
- Nie wyobrażam sobie, że w tym posiedzeniu nie będzie uczestniczył przedstawiciel Polski - powiedziała Kopacz, która w dniu pierwszego posiedzenia Sejmu powinna złożyć dymisję swojego rządu. Stąd - jak tłumaczyła - scenariusz, w którym to ona miałaby tego samego dnia polecieć na Maltę, jest "niemożliwy".
Ponieważ na spotkaniach Rady Europejskiej każde z państw członkowskich może reprezentować tylko premier lub prezydent, Kopacz zaproponowała, by to Andrzej Duda pojechał na szczyt.
- Dzisiaj mogę tylko i wyłącznie poprosić pana prezydenta, aby reprezentował Polskę na tym spotkaniu Rady Europejskiej - powiedziała szefowa rządu. Dodała, że "nie wyobraża sobie" trzeciego wariantu, którym - zgodnie z przepisami - mogłoby być poproszenie innego członka Rady Europejskiej o reprezentację Polski.
Poinformowała też, że zleciła szefowi MSZ przygotowanie stanowiska w sprawie uchodźców, które w trybie obiegowym zostanie przyjęte przez Radę Ministrów i przekazane do Pałacu Prezydenckiego.
"To jest brak kompetencji"
Jak tłumaczyła Kopacz, od kwietnia było wiadomo, że na Malcie odbędzie się spotkanie przedstawicieli krajów afrykańskich i państw UE w sprawie migracji. W jej ocenie wiadomo było także, że dzień po tym szczycie odbędzie się nieformalne posiedzenie Rady Europejskiej.
Nie wykluczyła, że podczas tego spotkania powróci temat stałego mechanizmu przydzielania uchodźców do poszczególnych krajów członkowskich. - A to właśnie Polska stworzyła wokół siebie bardzo silną grupę, która sprzeciwiała się implementacji stałego mechanizmu rozdziału uchodźców - przypomniała szefowa rządu.
- Jeśli dzisiaj jedynym symbolem polskiej dyplomacji ma być puste krzesło, to będziemy mieli tylko i wyłącznie dyskusję, której będziemy obserwatorami - mówiła Kopacz. - Jeśli słyszę dzisiaj doradców pana prezydenta, którzy mówią: "to nie jest ważne", to chcę powiedzieć, ale nie chcę być złośliwa, że to jest brak kompetencji - dodała.
"To nie jest błaha sprawa"
- Chcę zachęcić, żeby pracownicy i współpracownicy, zarówno pana prezydenta, jak i ci, którzy w tej chwili pretendują do bardzo ważnych stanowisk, szczególnie w resorcie spraw zagranicznych, by z całą starannością - zanim przekażą Polakom mylne informacje lub też będą swoje opinie wygłaszać o znaczeniu naszej obecności na tej Radzie - zapoznali się zarówno z procedurą, jak i przebiegiem tych Rad Europejskich - podkreśliła premier Kopacz.
- To nie jest błaha sprawa - zadeklarowała, nawiązując do przedmiotu nadzwyczajnego, nieformalnego szczytu UE. W jej ocenie, "sprawa migracji nie zakończyła się", ustalono tylko plan działania na kolejne lata. - Problem migracji w dalszym ciągu trwa, narasta, ilość migrantów napływających do Europy wcale nie maleje, dlatego tak istotną jest rzeczą, by dzisiaj twardo powiedzieć: Polska w ramach solidarności przyjmie tylko tylu migrantów, na ilu nas stać i przyjmie tylko i wyłącznie uchodźców, którzy nie zagrożą bezpieczeństwu Polaków - podkreśliła Kopacz. Jak mówiła, ważne jest, by to stanowisko było "wyrażone ustami polskiego przedstawiciela".
Autor: ts/ja / Źródło: tvn24.pl, PAP