Ewa Kopacz walczy o przegłosowanie tzw. konwencji antyprzemocowej. Najbardziej przeciwne jej jest konserwatywne skrzydło Platformy, ale premier się nie poddaje. Choć zapowiedziała, że dyscypliny w tym głosowaniu nie będzie, to nieoficjalnie mówi się o karach politycznych za głos sprzeciwu. - Wszyscy będą mieli w tyle głowy, że za wyłamanie się będzie wylot z list - mówi były polityk PO Jarosław Gowin. Materiał magazynu "Polska i świat".
W grudniu 2012 r. Polska podpisała Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. W kwietniu 2014 roku rząd podjął uchwałę ws. przedłożenia jej do ratyfikacji i przyjął projekt odpowiedniej ustawy. Głosowanie nad nim odbędzie się w piątek. I będzie to najważniejszy, jak dotąd, sprawdzian przywództwa Ewy Kopacz. Klub PO jest bowiem w tej sprawie podzielony - za konwencją nie chce głosować frakcja konserwatystów.
Na dywaniku u szefowej
W środę zebrał się klub PO z udziałem Ewy Kopacz. - Na dzisiejszym spotkaniu nie było żadnego głosu przeciwnego poparciu konwencji. Myślę, że w piątek powinniśmy to zgodnie, jeśli chodzi o nasz klub, przegłosować - powiedział po spotkaniu szef klubu Rafał Grupiński.
Jeszcze przed środowym posiedzeniem klubu, Kopacz spotkała się z grupą posłów konserwatystów i przekonywała ich do ratyfikacji konwencji. Później, na spotkaniu klubu - jak relacjonowali posłowie PO - głosowanie na "tak" zadeklarowali m.in. znani z konserwatywnych przekonań: wicemarszałek Sejmu Elżbieta Radziszewska i świeżo upieczony szef doradców premier, były minister finansów Jacek Rostowski.
Zaproszenie na to spotkanie dostał także Tadeusz Głogowski. Pytany, czy czuje, że ktoś w tej sprawie próbuje wpływać na jego sumienie i naginać mu kręgosłup, odpowiedział: - Czuję zdziwienie, że ktoś próbuje stwarzać wrażenie, jakby była jakaś grupa, która nie chce walczyć z przemocą.
Sama szefowa rządu apelowała w środę do klubu o jedność, by nie dawać się rozgrywać opozycji. - Ewa miała bardzo dobre, mocne, budujące wystąpienie; powiedziała, że jeżeli nie będzie jedności, nie będzie Platformy, jedźmy na wakacje - relacjonował jeden z posłów.
Grupa, która stawia warunki
Konserwatyści, których w PO jest kilkudziesięciu, podkreślają, że nie chcą wojny w ramach partii, ale jednocześnie zaznaczają, że nie dadzą się zastraszyć. Mimo że ich szeregi opuścili posłowie Jarosław Gowin, Jacek Żalek i John Godson, to wciąż stanowią grupę, która może stawiać warunki.
Wielokrotnie pokazali swoją siłę - o czym przekonał się Donald Tusk. To przez nich Platforma Obywatelska przegrała głosowanie w sprawie związków partnerskich. Na podobną wizerunkową porażkę Ewa Kopacz nie może sobie pozwolić, zwłaszcza przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.
Palikot grozi plakatami
Premier musi sobie jednak radzić nie tylko ze niesfornymi posłami, ale także z opozycją. Ruch Palikota zagroził, że jeśli konwencja nie zostanie w piątek przyjęta, wówczas w całej Polsce pojawią się plakaty Ewy Kopacz, Janusza Piechocińskiego i Jarosława Kaczyńskiego ucharakteryzowanych na ofiary przemocy.
- Jak (Ewa Kopacz) nie chce ich zobaczyć to musi zmusić Platformę do innego działania. Dość oszukiwania. Siedem lat oszukiwała Platforma i PSL - powiedział Janusz Palikot w środę w Sejmie.
Gowin: za wyłamanie się będzie wylot z list
Premier we wtorek, po posiedzeniu rządu mówiła, że w czasie piątkowego głosowania nad konwencją, w klubie nie będzie dyscypliny. - Ale gwarantuję, że ta konwencja głosami Platformy przejdzie - zaznaczyła.
Według nieoficjalnych informacji - jeśli ktoś odważy się podnieść rękę przeciwko, spotka go kara polityczna. - W Platformie zostanie wprowadzona taka nieformalna dyscyplina. Formalnie każdy będzie mógł głosować jak mu dyktuje sumienie, ale wszyscy będą mieli w tyle głowy, że za wyłamanie się będzie wylot z list - zdradza były polityk PO, a obecnie szef Polski Razem, Jarosław Gowin.
Za i przeciw
O ratyfikację konwencji apelują m.in. organizacje pomagające ofiarom przemocy oraz broniące praw człowieka. Przyspieszenie ratyfikacji było jednym z zaleceń Komitetu ONZ ds. Eliminacji Dyskryminacji Kobiet (CEDAW), któremu w listopadzie ub. roku Polska przedstawiła sprawozdanie z wykonania Konwencji ONZ ws. likwidacji wszelkich form dyskryminacji kobiet z 1979 r.
Konwencję krytykują m.in. organizacje prawicowe i prezydium Episkopatu Polski. Kościół podkreśla, że jest przeciwny przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, ale nie może zaakceptować redefiniowania pojęcia płci, małżeństwa, rodziny - co zdaniem hierarchów zakłada konwencja. Biskupi nie zgadzają się również, aby w zapisach były sformułowania, że m.in. religia jest źródłem przemocy wobec kobiet. Hierarchowie obawiają się, że konwencja wprowadzi "ideologię gender".
Konwencja oparta jest na idei, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem, a walka ze stereotypami i dyskryminacją sprawiają, że przeciwdziałanie przemocy jest skuteczniejsze.
Autor: db/kka / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24