Po brutalnej i sfilmowanej bójce gimnazjalistek z Gdańska pojawiają się pytania o odpowiedzialność dorosłych. Dyrektor szkoły został wezwany do wiceprezydenta miasta. Tłumaczył się, ale jednocześnie zasłaniał procedurami. Materiał programu "Polska i Świat".
Dyrektor szkoły z Gdańska, w pobliżu której pobito gimnazjalistkę, trafił na dywanik do wiceprezydenta po wniosku kurator oświaty. Ta zleciła prezydentowi, żeby rozważył odwołanie dyrektora.
Marcin Hintz, dyrektor zespołu szkół nr 7 w Gdańsku, zapytany, czy ma sobie coś do zarzucenia, powiedział, że "postępuje zgodnie z zasadami etyki".
"To powinien być ludzki odruch"
Kurator oświaty po zbadaniu okoliczności bójki nie ma wątpliwości, że doszło do poważnych zaniedbań. Kurator zwraca uwagę, że dyrektor, wicedyrektor i pedagog dostali sygnał, że w pobliżu szkoły doszło do bójki, ale tylko zadzwonili na policję. Nikt nie udał się na miejsce, by ratować bitą uczennicę. - To powinien być ludzki odruch. Jeżeli jest telefon, informujący, że jest bójka młodzieży, czyli można było domniemywać, że dotyczy to ucznia bądź uczennicy jego szkoły, powinien tutaj zareagować jak każdy człowiek - argumentowała Monika Kończyk, kurator oświaty w Gdańsku.
Dyrektor po spotkaniu z wiceprezydentem zapewniał, że działał zgodnie z przepisami. Zaznaczał, że do bójki nie doszło na terenie szkoły.
- Jedyne, co łączy szkołę z tym zdarzeniem, to to, iż została w nim poszkodowana uczennica naszej szkoły i drugi bardzo istotny fakt, iż zdarzenie przerwali i prawidłowo zareagowali uczniowie naszej szkoły - stwierdził Marcin Hintz.
Czas na wyjaśnienia do poniedziałku
Piotr Kowalczuk, wiceprezydent Gdańska odpowiedzialny za szkoły w mieście, na razie wstrzymuje się z decyzjami. Do poniedziałku czeka na pisemne wyjaśnienia dyrektora. Dziennikarz TVN24 zapytał go, czy akceptuje takie funkcjonowanie dyrekcji szkół i nauczycieli. Wiceprezydent odparł, że wstrzyma się z udzielaniem szczegółowej odpowiedzi "do czasu, kiedy nie zostanie wyjaśniona ta sytuacja do końca".
Pobicie gimnazjalistki
Do bójki doszło niecałe dwa tygodnie temu. Grupa nastolatków napadła na 14-letnią gimnazjalistkę. Dwie podejrzane o pobicie dziewczyny trafiły do ośrodka wychowawczego. W czerwcu staną przed sądem, oprócz nich odpowie również pięcioro innych nastolatków. Równolegle sprawę bada prokuratura. Sprawdza, czy pracownicy szkoły dopełnili wszystkich obowiązków.
Autor: bpm//now/jb / Źródło: tvn24