Pojawiają się kolejne doniesienia dotyczące brata wiceministra Norberta Kaczmarczyka, który wcześniej zasłynął w mediach z związku ze sprawą ciągnika rolniczego za półtora miliona złotych. Ciągnik ten miał udostępnić - według oficjalnych tłumaczeń - swojemu bratu wiceministrowi, w ramach prezentu ślubnego. Tym razem chodzi o poddzierżawę dziesiątków hektarów państwowych gruntów. Sprawa mnoży pytania. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Wieś Kępie w Małopolsce i 141 hektarów obsianych soją - hektary są państwowe, ale dzierżawione. Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa dzierżawi grunty rolne rolnikom, którzy mają mało ziemi i mieszkają w danej gminie. Jednak to pole uprawia rolnik mieszkający 60 kilometrów dalej. Chodzi o brata wiceministra rolnictwa Norberta Kaczmarczyka.
Konrad Kaczmarczyk - który według oficjalnych tłumaczeń udostępnił bratu, wiceszefowi resortu rolnictwa, z okazji ślubu, ciągnik za 1,5 miliona złotych - poddzierżawił ziemię, która powinna być przeznaczona dla tych rolników, którym trudno jest związać koniec z końcem. Brat wiceministra to rolny przedsiębiorca, który uprawia setki hektarów.
- Jak widać, powiększać swoje gospodarstwa mogą tylko młodzi rolnicy należący do PiS-u - komentuje Dorota Niedziela, posłanka Platformy Obywatelskiej, była wiceminister środowiska.
"Pole było już oddane, a przetarg odbył się później"
Prawo i Sprawiedliwość w 2016 roku zmieniło prawo dotyczące zakupu gruntów, chcąc chronić polskich rolników przed inwestorami z zagranicy. Nadzorem nad obrotem gruntami zajął się Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. W Kępiach jeden z rolników mówi, że "nikt o niczym nie wiedział - pole było już oddane, a przetarg odbył się później".
141 hektarów uprawiał rolnik, który z powodów zdrowotnych postanowił zrezygnować z dzierżawy - zgłosił to do KOWR-u, a po paru dniach zadzwonił do niego Konrad Kaczmarczyk.
- Panowie dowiedzieli się w jakichś niewyjaśnionych okolicznościach, że gospodarz w miejscowości Kępie będzie rezygnował z ziemi i też w niewyjaśnionych okolicznościach namówili go, żeby z dzierżawy nie rezygnował, a oni od niego poddzierżawią tę ziemię - wyjaśnia Szymon Jadczak z Wirtualnej Polski.
Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa w odpowiedzi na pytania dziennikarzy pisze, że "może wyrazić zgodę na poddzierżawę całości lub części nieruchomości rolnej, na czas określony (...) jeżeli dzierżawca m.in. nie jest w stanie, z przyczyn zdrowotnych lub innych uzasadnionych powodów, przez czas określony, prowadzić działalności na całości lub części przedmiotu dzierżawy" - z innych obiektywnych względów - też, ale za zgodą dyrektora generalnego KOWR-u.
- Jak szajka zachowała się rodzina wiceministra, jadąc do człowieka poddzierżawić tę ziemię, a najpierw gdzieś ukradkiem o tym się dowiadywać. Ta ziemia powinna wrócić do KOWR-u i powinien być ogłoszony przetarg - uważa Michał Kołodziejczak z AgroUnii.
Minister rolnictwa pytany o poddzierżawę
Sygnały o tym, że w sprawie poddzierżawy ziemi od KOWR-u przez rodzinę wiceministra mogą pojawić się niejasności, mówiło się już wtedy, gdy o braciach Kaczmarczykach zrobiło się głośno za sprawą weselnego ciągnika.
Pod koniec sierpnia był o to pytany szef Norberta Kaczmarczyka, minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk. - Nie wiem, ale poleciłem sprawdzić - mówił dwa tygodnie temu szef resortu. Do tej pory nie ma żadnych nowych wieści w tej sprawie. - Sprawdzamy to. Jeśli cokolwiek w tych doniesieniach prasowych potwierdzi się, to będziemy myśleć o wyciągnięciu wniosków - informuje minister.
Wiceminister Kaczmarczyk twierdzi, że poddzierżawa jest zgodna z prawem i że ani on, ani jego rodzina nie dzierżawią z KOWR-u żadnych gruntów bezpośrednio. AgroUnii z kolei za krytykę grozi pozwem.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24