Miała oczy wielkie jak strach. I wielu w tych dniach mówiło tylko o niej, choć niektórzy nie nazywali jej po imieniu. Ze złości czy z niezrozumienia? Nie do końca wiadomo, a są tacy, którzy bardzo chcieliby się tego dowiedzieć i są w stanie za odpowiedzi zapłacić. To badacze ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN.
Paweł Kubicki ostatnio spotkał ją w osiedlowym sklepie. Nie dało się jej przeoczyć. I nie, wcale nie w czasie small talków z innymi klientami, gdzieś przy sklepowych półkach, gdy nerwowo omawiali ceny masła czy mleka. To było już przy kasie.
- Właścicielka sklepu była wzburzona, ewidentnie chciała o tym rozmawiać z każdym przekraczającym próg klientem, bo w czasie tylko kilku minut zakupów usłyszałem to więcej niż raz - opowiada Kubicki. - Inflacja tego dnia dotknęła w sposób szczególny amatorów zimnych napojów. Sprzedawczyni tłumaczyła zainteresowanym, i niezainteresowanym też, że właśnie z powodu inflacji odłączyła od prądu lodówkę. Zimnego piwa już nie ma w ofercie. Pytanie, jak długo utrzyma się lodówka z nabiałem - opowiada Kubicki.
Prof. Paweł Kubicki, socjolog i ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej, doskonale wie, że brak schłodzonych napojów nie jest największym dramatem wynikającym z inflacji.
- W tej historii zresztą najbardziej dramatyczna jest nie perspektywa klientów sklepu, a jego właścicielki, która szuka najróżniejszych sposobów, by jej biznes wciąż się spinał. Ona aż emanowała swoją frustracją - mówi Kubicki.
- Jak się ma mały sklep, ze stosunkowo niewielką marżą, to podwyżkę kosztów stałych, jak prąd, bardzo szybko i mocno czuć. Wyłączona lodówka, właściwie opowiedziana, pewnie może być gorzką, ale zabawną anegdotą, da się z tego zrobić internetowy mem. Ale jeśli podejdziemy do sprawy poważnie, to należy się zastanowić, ile innych rzeczy, które uważaliśmy dotąd za naturalne i oczywiste, jak zakup zimnego napoju, już za moment będziemy uważać za luksus? Na czym jeszcze właścicielka zechce oszczędzić? I czy nie spowoduje to czegoś więcej niż irytacji? Wreszcie: ile jeszcze będzie w stanie znieść czy urządzeń wyłączyć, aby utrzymać swój sklep, zachować swoje i swoich pracowników miejsca pracy? No i co się stanie, jeśli on zniknie? Kto poza nią i jej współpracownikami na tym ucierpi? Być może na przykład seniorzy mieszkający w okolicy, dla których wyprawa do najbliższego dyskontu jest jak udział w półmaratonie? Ciąg dalszy tej historii może być naprawdę skomplikowany - przekonuje.
Kubicki i inni badacze czekają na takie i inne historie z inflacją w tle albo te, w których zagra ona pierwsze skrzypce, będzie główną bohaterką opowieści. Rusza właśnie konkurs na pamiętniki inflacyjne.
Badaczom łatwiej czytać radosne historie o miłości, podróżach, rozwoju, a nie te o ludzkich dramatach, które się często z inflacją wiążą. Ale z perspektywy nauki każda opowieść jest ważna, a te trudne są być może nawet ważniejsze. Takie historie nie służą licytowaniu się na największe dramaty. Za utratą płynności finansowej, wyprzedawaniem majątku, ograniczaniem wydatków stoją prawdziwi ludzie. Ale wielokrotnie czytane i analizowane ludzkie doświadczenia pomagają zdiagnozować problemy, a w przyszłości np. lepiej organizować politykę społeczną państwa.
Najlepsze pamiętniki zostaną nagrodzone finansowo kwotami od tysiąca pięciuset do nawet pięciu tysięcy złotych netto.
Skoro "najlepsze" nie oznacza wcale "najbardziej dramatyczne", więc jakie?
90 lat historii w pamiętnikach
Ale zanim przejdziemy do szczegółów konkursu, porozmawiajmy chwilę o pamiętnikach i o dziennikach. Ich zbieranie to metoda badawcza. A w Szkole Głównej Handlowej mają w niej spore doświadczenie.
Instytut Gospodarstwa Społecznego najwięcej uwagi poświęcił bezrobociu. Pamiętniki bezrobotnych zbierano już trzykrotnie: w latach 30. XX wieku, na początku lat dwutysięcznych oraz w 2017 roku.
- Pamiętnikarstwo ma w Polsce długą historię - mówi Kubicki. - Dzięki niemu możemy prześledzić, jak zmieniała się sytuacja na przestrzeni lat. Pozwala na dużo głębszą analizę niż dane statystyczne, które świetnie odpowiadają na pytanie, ile i jak bardzo, ale już nie dlaczego i nie dają szerszego kontekstu oraz perspektywy osób badanych
Nędza materialna, zanik więzi uczuciowych, niekiedy kompletne piekło! Człowiek marnieje. Marnieje fizycznie, marnieje duchowo. A ponieważ największym bogactwem społecznym jest niewątpliwie istota ludzka, klęska dzisiejsza zastoju, tak chłoszcząca ją głodem i chorobami, tak szarpiąca jej nerwy i tak wroga subtelniejszemu poczuciu godności osobistej, jest wielkim marnotrawieniem tego bogactwaLudwik Krzywicki
- pisał w latach 30., w czasie wielkiego kryzysu, socjolog Ludwik Krzywicki, pomysłodawca i inicjator pierwszego konkursu na pamiętniki.
I tak w jednym z nich, w 1932 roku, bezrobotny robotnik tkacki z Zawiercia pisał na przykład:
Ograniczam swój budżet do niemożliwych granic, wyrzucam wydatki na zapałki, naftę, mięso, chleb, cukier. Pozostaję bez jakiejkolwiek zapomogi – pożywienie moje zaczyna się składać z samych ziemniaków, dobrze choć, że grzyby są. Piję kawę ze spalonego żyta, z domieszką żołędzi i herbatę z suszonych skórek jabłek. Wszystko to z letnich zapasów. Ostrużyny z ziemniaków sprzedaję na machorkę i proszki z kogutkiem na ból głowy dla matki. Spać kładziemy się o 6-7 celem oszczędzania światła i opału. (...).fragment pamiętnika
Do Krzywickiego nadesłano wówczas 774 prace. Socjolog wyliczał, że pamiętnik napisał co czterechsetny zarejestrowany wówczas bezrobotny. W przedmowie do nich napisał: "Pamiętniki bezrobotnych będą dla wielu zgrzytem. Ale niechaj idą w świat, niechaj budzą sumienia ludzkie!".
Dziś bieda i inne problemy wynikające z bezrobocia wyglądają inaczej niż w latach 30. Wtedy bezrobocie wiązało się z bezpośrednim zagrożeniem życia.
Współczesne pamiętniki bezrobotnych pełne były informacji o problemach ze zdrowiem psychicznym, wizytach u psychiatrów i u psychologów, przebytych terapiach, przyjmowanych lekach.
Czego będzie najwięcej w pamiętnikach inflacyjnych?
Walczysz czy oswajasz?
Dwucyfrowej inflacji nie było w Polsce od lat 90. Ale same liczby przecież niewiele znaczą. To statystyka. Trudno wyobrazić sobie, co oznacza wzrost cen o kilkanaście procent, póki nie zobaczymy, o ile mniej rzeczy znajduje się w naszym sklepowym koszyku. W tym, w którym w wyniku inflacji brak chłodnych napojów może być najmniejszym albo nawet żadnym problemem.
Badacze chcą się dowiedzieć, co się kryje za liczbami. Dla kogo inflacja jest czymś zaskakującym - bo na przykład jest za młody, by pamiętać efekty transformacji, a dla kogoś czymś irytującym, ale nieprzesadnie szokującym?
- Chcielibyśmy się dowiedzieć, co oznacza w życiu codziennym różnych ludzi, Czy coś się zmieniło i w jakim stopniu - opowiada Kubicki. - Z czego ludzie musieli zrezygnować, ale też z czego zrezygnować absolutnie nie chcą. Kim są ludzie, którzy inflacji nie odczuwają i nie za bardzo się nie przejmują. Tu od razu nasuwa się pytanie: jak oni to robią!?
Inaczej o swoich doświadczeniach - jak przewidują badacze - będą mówili ci, którzy mają kredyty i próbują sobie jakoś radzić z ratami, inaczej ci, którzy prowadzą firmy i zastanawiają się, co zrobić z rosnącymi kosztami, a jeszcze inaczej ci, którzy dotąd byli na utrzymaniu rodziców, na przykład studenci.
Dla badaczy istotne są doświadczenia, ale i język. Bo gdy jedni będą z inflacją "walczyć", inni mogą próbować ją "oswajać". - Pierwsza analiza tytułów prasowych pokazuje zresztą, że wielu ludzi w ogóle może słowa "inflacja" nie używać - zauważa Kubicki. Tu podaje przykład tabloidów, które piszą dziś raczej o "drożyźnie", "podwyżkach" i "szokujących cenach". Jest przekonany, że część osób nie rozumie i nie używa w ogóle słowa "inflacja". Ale jakie to osoby? Tej odpowiedzi mogą również udzielić pamiętniki.
Nie wiesz, od czego zacząć pisanie? Zacznij na przykład od tego, co się zmieniło w twoim życiu.
- Forma jest dowolna. To mogą to być klasyczne pamiętniki, dzienniki, relacje czy blogi. Można dołączyć obrazki, zdjęcia, rysunki - wszystko tak naprawdę zależy od potrzeby piszącego - zachęca Kubicki.
Doświadczenie zbiorowe
Wróćmy do sklepu. - Ja sam najczęściej widzę inflację, robiąc zakupy spożywcze - dzieli się swoimi doświadczeniami badacz. - Skoczyło to, co jest tak zwanym życiem codziennym: koszty mieszkania, żywności, benzyny. To, co jest niecodzienne, aż tak bardzo nie podrożało, jak dajmy na to elektronika czy ubrania - dodaje.
Jest takie powiedzenie o dorastających dzieciach, że niektórych lepiej ubierać niż karmić (bo rosną i jedzą z apetytem). Cóż... aktualnie wszystkich jest lepiej ubierać.
Kubicki przyznaje, że sam życiową wiedzę o inflacji (nie te statystyczną, makroekonomiczną z uczelni) czerpie od rodziców, których sam nazywa "czujniejszymi zakupowiczami". - Dzięki tym rozmowom zacząłem sam zwracać większą uwagę na wzrastające ceny potrzebnych produktów - mówi. - Statystyki czytałem oczywiście wcześniej, jestem w końcu ekonomistą, ale dopiero rozmowy z bliskimi przekładają się na wyobrażenie o tym, co inflacja oznacza dla różnych ludzi. Ona jest doświadczeniem indywidualnym, bo każdy odczuwa ją trochę inaczej, ale każdego jakoś doświadcza, więc w tym sensie jest też zbiorowa - dodaje.
Tym razem pierwsi na pomysł zbierania pamiętników wpadli nie naukowcy z SGH, a z grupy badawczej działającej w ramach Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk (IFiS PAN) i finansowanej przez Max Planck Society, która zajmuje się socjologią ekonomiczną, a w jej ramach finansami i znaczeniem pieniędzy w gospodarstwie domowym oraz podatkami. - Gdy pojawiła się wyższa inflacja, u nich te dyskusje o finansach gospodarstw domowych zyskały na intensywności - mówi Kubicki. Te dyskusje zintensyfikowały się również u Kubickich w domu, bo w zespole partnerskim Maxa Plancka pracuje jego żona Marta, również badaczka. - My badamy pamiętniki od ponad 90 lat, oni jeszcze nie mieli okazji. Postanowiliśmy połączyć siły i uwspólnić doświadczenia w badaniach - zdradza Kubicki.
Badacze z SGH i z IFiS PAN są zainteresowani przede wszystkim dwoma rodzajami zapisków. - Jeden to jest dyskusja o inflacji związanej z ubóstwem, wyrzeczeniami, życiem codziennym na granicy minimum socjalnego, problemami związanymi z pokryciem bieżących wydatków - mówi Kubicki.
A drugi? - W podsumowaniu pamiętników bezrobotnych pisaliśmy o biedzie i biedzie w cudzysłowie - wspomina badacz. - Ta druga "bieda" to nie jest ta prawdziwa, ale związana z klasośrednimi i aspiracyjnymi wyrzeczeniami. Nie jest tak, że nie mamy za co żyć, ale bardzo spadł nam standard życia, do jakiego przywykliśmy i musimy refleksyjnie przepracować, czego potrzebujemy, a czego nie. Które wydatki są dla nas ważne i nie chcemy z nich zrezygnować, a które były konsumpcyjną może nie fanaberią, ale czymś bez czego sobie poradzimy i łatwiej będzie nam zbilansować nowy budżet - tłumaczy.
- Spodziewacie się w pamiętnikach łez po wakacjach na Zanzibarze, nowych luksusowych samochodach, dodatkowych zajęciach z jogi dla noworodków i chińskiego dla przedszkolaków? - dopytuję.
- Tak. Ale też inwestycjach, ograniczeniach w rozwoju jednoosobowej działalności gospodarczej czy małej firmy i nawet mamy specjalną nagrodę rektora SGH dla tego typu pamiętników. I nie wiem właściwie, czy łez, ale z wdzięcznością wysłuchamy opowieści o rezygnacji z marzeń i aspiracji, jakie by nie były. Nie oceniamy, cieszymy się z każdej opowieści i przemyśleń na ten temat - mówi badacz. - One nas bardzo interesują. Podobnie jak to, czy pojawi się jeszcze jedna grupa, czyli ci, którzy w jakimś sensie na inflacji korzystają. Na przykład odkryli, że dała jakieś nowe możliwości, choćby to, że mogą spokojnie podnosić ceny, choć ich koszty wcale nie wzrosły tak bardzo. Ciężko nam zgadywać, jakie to mogą być historie, ale jeśli takie są, to też nas interesują i chcielibyśmy o tym poczytać - podkreśla.
To może być np. ktoś, kto udziela korepetycji w domu i choć płaci za prąd trochę więcej, to podniósł ceny o połowę, a klienci nie zrezygnowali albo specjalista od drobnych napraw, który nie tylko podniósł ceny, ale ma po prostu więcej zleceń, bo ludzie wolą coś naprawić, niż kupić nowe. Na razie badacze mogą tylko zgadywać.
Nie wiedzą też jeszcze, czy pamiętniki zechcą pisać milionerzy. Czy są takie grupy społeczne, które nie zechcą się podzielić swoim życiem? Dla socjologów i ekonomistów to wszystko jest ciekawe.
Co mówili bezrobotni?
- Proszę przypomnieć sobie jakąś chwilę prawdziwej radości, choćby trwała krótko - poprosiła psycholożka.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem… - zawahała się Marta*.
- Czy była pani szczęśliwa po obronie pracy magisterskiej?
- Nie byłam, bałam się, że nie znajdę pracy.
- To może jakaś impreza? Urodziny?
- Nie, to nie był najlepszy czas w moim życiu.
- A święta? Cieszy się pani, że niedługo będą święta, prezenty, spotka się pani z rodziną? Marta spuściła wzrok. Nie, nie cieszyła się na święta. A wszystkie, nawet teoretycznie radosne momenty przysłaniały "strach, obawy i lęki o kolejne dni, starania, porażki".
Ten dialog możemy odtworzyć właśnie dzięki pamiętnikowi z 2017 roku. Marta miała wówczas 25 lat, pół roku wcześniej ukończyła studia prawnicze. Dyplom obroniła na piątkę. Część znajomych Marty wybierała się na aplikację lub studia doktoranckie, wielu planowało pracę w kancelariach krewnych lub w małych rodzinnych firmach. Marta też chciała iść do pracy. Ale jakiej? Po pięciu latach studiów wróciła do rodzinnego Rzeszowa.
"Miałam maleńki pokój i malutkie łóżko, ale półki nie należały już do mnie, większość szafek była pozajmowana przez drobiazgi domowników (…) Lodówka nie była moja i piec nie był mój. Nie mogłam już jeść tego, co chciałam i na co miałam ochotę. Wypadało, bym dostosowała się do rodzaju i godzin posiłków moich rodziców" - opowiadała Marta w pamiętniku.
Szukanie pracy szło źle. Na rozmowie w firmie brokerskiej pytali ją, jak przekonałaby kogoś do jedzenia zupy widelcem. W galeriach handlowych słyszała: "Pani jest po studiach, po prawie, będzie chciała pani zaraz zmieniać pracę, a my potrzebujemy przeszkolić pracownika i mieć pewność, że tak szybko nie odejdzie". W szkole językowej zaproponowali jej pracę na recepcji - 14 zł na godzinę na umowę zlecenie, ale tylko przez 10 godzin w tygodniu.
Znajomi radzili: zapisz się do partii, oni chcą obsadzać swoich, to jedyna droga, żeby dostać dobrą pracę. Jej samopoczucie stale się pogarszało. Tuż przed świętami trafiła do gabinetu psychologa. Smutek był wszechogarniający. Święta nie pomogły. Pod choinką czekały na nią książki na temat efektywnego przeprowadzania rozmów kwalifikacyjnych. Życzenia? Oczywiście, by wreszcie dostała pracę.
Kubicki spodziewa się, że pamiętniki inflacyjne mogą w pewnej części przypominać właśnie te o bezrobociu, takie jak ten Marty. Jeden z nagrodzonych publikacją w książce z pamiętnikami.
- Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy pojawią się jakieś różnice pokoleniowe - mówi. - Bo czymś innym było bezrobocie, którego doświadczali ludzie w 2017 roku, a czymś innym to z początku XXI wieku, gdy każdy miał w rodzinie bliskich mających problemy z pracą. Podobnie teraz - czymś innym inflacja może być dla osób, które w latach 90. były dziećmi, a czymś innym dla tych, którzy pamiętają z tamtych czasów, jak ich pensja z dnia na dzień dramatycznie traciła na wartości, topniała - wyjaśnia.
14 marca 1990 roku Główny Urząd Statystyczny ogłosił, że inflacja rok do roku wyniosła 1360 procent. To był rekord. Do dziś niepobity i chyba trudno sobie wyobrazić, że coś, co kosztowało złotówkę, nagle mogłoby kosztować ich kilkanaście.
Badacze zastanawiają się więc, na ile spontanicznie, lub nie, piszący będą wracać do swoich doświadczeń sprzed 30 lat. Czy będą te inflację posttransformacyjną porównywać z dzisiejszą. A jeśli tak, to jak.
Wspomnienia o koronawirusie
W SGH w ostatnich latach zbierano pamiętniki pandemiczne (w tamtym projekcie brali udział też socjologowie z UMK w Toruniu).
Wiosną 2020 roku badacze apelowali: "Zależy nam na szczerości. Gwarantujemy pełną anonimowość, także w przypadku publikacji materiałów. Nie przejmuj się brakiem umiejętności pisarskich – nas interesują autentyczne doświadczenie, przeżycia i podejmowane działania. Każda informacja będzie dla nas ważna. Z jednostkowych losów i indywidualnych problemów odtworzymy obraz czasów niepewności wywołanych koronawirusem".
Wygrała seniorka, która mieszka z mężem w domku. Pisała w marcu 2020 roku, o 4 nad ranem:
Dzisiaj w planie szycie kolejnych maseczek dla opiekunki Małgosi. Na YouTube są pierdyliony przepisów na szycie maseczek po polsku, angielsku i po japońsku, a słowo pierdyliony powołał do życia jakiś młodzian ze sztabu Bosaka. Włączam do repertuaru, bo bardziej śmieszne niż ordynarne. Maseczek kupić nie można. Drożyzna widoczna, a emerytury mikroskopijne. Ja już nawet zapałki i świeczki do palenia przed świętym obrazkiem oszczędzam. I drogie, i może dostać ich nie będzie można. Zaraza wywołuje nieznane dotąd niepokoje i problemy. Siedzenie w domu to dla nas nie problem, siedzimy tak od wielu lat, a w dodatku mamy wokół domku potężny ogród, prawie cztery tysiące metrów kwadratowych. Stare drzewa, krzewy, niezgrabione liście (za jakie pieniądze niby mam zapłacić za grabienie?!) i naturalnie kleszcze, krety, ślimaki i zaskrońce (tak). Jesteśmy doprawdy starzy. Mąż mój kończy (mam nadzieję, że zdąży) 90 lat za dwa tygodnie. Ja mam 77 z kawałkiem. Organizatorów konkursu interesują zagadnienia finansowe. No to posłuchajcie: nie stać nas na prywatnych lekarzy, na leki ledwo starcza (ja nie biorę magnezu i witamin, żeby starczyło dla Stanisława). Opłaty rujnują budżet, zwłaszcza gaz, bo w tym roku nie mieliśmy już sił, żeby palić w starym, wspaniałym piecu kaflowym, choć drewna i to suchego mamy chyba na trzy sezony po trąbie powietrznej, jaka przeszła przez nasz ogród cztery lata temu i zwaliła pięć wielkich drzew. Chwała Bogu, że dach został na swoim miejscu, a niewiele brakowało. Dach naturalnie przecieka, a jest to śliczny czerwony dach na malutkim domku jak z piernika, rok budowy 1934. Przydałaby się i wymiana okien na nowe, takie hermetyczne, ale na to też nie mamy. A przecież pracowaliśmy, tak uczciwie, po 45 lat każde z nas. Tyle że ja na uczelni, a Stanisław w BPRW jako urbanista.pamiętniki koronawirusowe
Teraz w przypadku inflacji chodzi dokładnie o to samo. O ostatecznym podziale nagród zadecyduje jury powołane przez organizatorów - za pierwsze miejsce można otrzymać 5 tys. złotych netto (za kolejne miejsca przewidziano 3 i 2 tys. zł; przyznanych zostanie też pięć wyróżnień po 1,5 tys. zł). W jury znajdą się badacze z IFiS PAN, SGH oraz z zaprzyjaźnionych ośrodków akademickich.
Badacze wiedzą, że dziennik zawsze jest pewną kreacją siebie, bo przetwarzamy rzeczywistość przez subiektywny ogląd zdarzeń, własne emocje. To też ich interesuje! W końcu dzięki temu mogą zobaczyć człowieka w pełni - z jego wartościami, aspiracjami, wizją świata. Im więcej pamiętników, tym analiza może być pełniejsza.
Byle nie zmyślać, to nie fair. Nie pomoże ani nam, ani badaczom.
W czasie pierwszej fali pandemii grupa, która postanowiła podzielić się swoimi zapiskami z covidowej codzienności, była bardzo zróżnicowana. Najmłodsi z uczestników niedawno przekroczyli próg pełnoletności, najstarsi byli po 90. Swoją reprezentację miały wszystkie pokolenia, podobnie jeśli chodzi o status społeczno-ekonomiczny oraz sytuację rodzinną - w konkursie wzięli udział zarówno single, jak i rodzice piątki dzieci. Same pamiętniki również były różnorodne: jedne liczyły kilka stron, inne nawet ponad sto.
- Każdy pamiętnik to jest taki miniświat i jak mamy dużo tych miniświatów, to jak puzzle układamy sobie obraz. Pamiętniki są zwykle o bardzo wielu różnych aspektach życia codziennego, czyli nie musimy układać jednego obrazu, ale w zależności od pytań badawczych, potrzeb, nawet pojawiających się później, możemy takich obrazków z puzzli układać wiele. Inflacja a gospodarstwa wielodzietne - wybieramy jedne puzzle, inflacja a seniorzy - inne, inflacja a nauczyciele, inflacja a studenci, inflacja a osoby pracujące w budżetówce. Możemy tak badać i analizować bez końca. I to jest wspaniałe. Nie ma innego tak wygodnego i dobrego materiału badawczego jak pamiętniki. Bo my tylko zachęcamy do pewnych tematów w odezwie, ale oddajemy głos respondentom. Mówimy: "ty decydujesz, co jest dla ciebie ważne, chcemy poznać twój świat podwyżek cen i życia z nimi". W końcu badania społeczne robi się po to, by lepiej zrozumieć społeczeństwo - kończy Kubicki.
Autorka/Autor: Justyna Suchecka
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock