Na niemieckim poligonie Grafenwoehr dobiega końca Strong Europe Tank Challenge - konkurs dla czołgistów z NATO i zaprzyjaźnionych państw. W zeszłym roku Polacy odnieśli spory sukces, zajmując trzecie miejsce. W tym może być gorzej, bo polska drużyna ma problem - tuż przed bardzo ważną konkurencją zepsuł się jeden z czołgów. - Sytuacja, w jakiej dzisiaj się znalazłem, zdarzała się tylko na wojnie - relacjonuje dowódca polskiego plutonu.
Jeden Leopardów 2A5 zepsuł się tuż przed konkursem polegającym na symulacji natarcia plutonu czołgów, czyli czterech maszyn. To jedna z najważniejszych konkurencji, bo można za nią zdobyć bardzo dużo punktów. Jak na złość zawiódł system kierowania ogniem jednego z czołgów, bez którego nie sposób celnie i szybko strzelać z działa. - Taka sytuacja, w jakiej dzisiaj się znalazłem, zdarzała się tylko na wojnie, kiedy dowódca tracił sprzęt, a musiał wykonać zadanie. Nie było już czasu na jakąkolwiek próbę naprawy, ani zmiany terminu strzelania. Wykonujemy je trzema czołgami albo poddajemy się - relacjonowal porucznik Piotr Hanysz, dowódca plutonu, który wysłano na konkurs w Niemczech.
Amerykanie są zmotywowani
Ostatecznie, jak na trzy maszyny wypełniające zadanie czterech, Polacy poradzili sobie bardzo przyzwoicie, bo zdobyli 403 punkty na 500 możliwych. Zniszczyli siedemnaście z 24 celów armatnich. Na pewno nie pomoże im to jednak w walce o miejsce na podium. Według cząstkowych wyników z czwartku zajmowali przedostatnie, piąte miejsce. Ostateczne wyniki będą znane w piątek wieczorem. W rozmowie z tvn24.pl jeden z polskich żołnierzy obecnych w Grafenwoehr zapewnia, że nie ma jakiegoś specjalnego napięcia i ostrej rywalizacji. - To przede wszystkim wydarzenie szkoleniowe - mówi starszy chorąży Rafał Mniedło, który nagrywa, fotografuje i relacjonuje udział Polaków w konkursie. Przyznaje jednak, że drużyna amerykańska jest bardzo zmotywowana, bo w ubiegłym roku nie udało się jej trafić na podium, co było sporym szokiem i wywołało lawinę mało subtelnych komentarzy w prasie. Podobnie silnie zmotywowani mają być też Austriacy i Francuzi. Ci pierwsi chcą dobrze się pokazać podczas swojego pierwszego występu w szeregu państw NATO (Austria nie należy do Sojuszu), a ci drudzy mają ambicję pokazać, że ich czołg Leclerc jest nie gorszy od Leopardów 2, które zdominowały ubiegłoroczny konkurs. Swoistą ciekawostką są też Ukraińcy, którzy biorą udział w rywalizacji towarzysko - na mocno odstającym technologicznie wozie T-64.
Sprawdzian umiejętności załóg
Ogólnie w konkursie biorą udział Amerykanie, Austriacy, Francuzi, Niemcy, Polacy i Ukraińcy. W ubiegłym roku byli też Duńczycy, ale w tym zrezygnowali z przyjazdu. Całe wydarzenie ma miejsce na wielkim amerykańsko-niemieckim poligonie Grafenwoehr w Bawarii. To od początku zimnej wojny główne miejsce ćwiczeń czołgistów US Army w Europie, jeden z największych takich obiektów w państwach NATO. Każda drużyna składa się z plutonu czołgów, czyli czterech maszyn. Polskę reprezentuje pluton pod dowództwem porucznika Hanysza z 34. Brygady Kawalerii stacjonującej na co dzień w Żaganiu. Jak mówi starszy chorąży Mniedło, polscy czołgiści nie ćwiczyli jakoś specjalnie do imprezy, ale po prostu wybrano ten pluton, który uznano za najlepszy. Polacy jeżdżą niemieckimi wozami Leopard 2A5, najnowocześniejszymi czołgami w polskim wojsku. To sprzęt porównywalny do tego, którym dysponuje większość rywali. Amerykanie dysponują M1A2 Abrams w najnowszej modernizacji Sep v3. Francuzi swoimi czołgami Leclerc. Niemcy nieco nowszymi Leopardami 2 w wersji A6. Austriacy na starszych w wersji A4. Odstają Ukraińcy na wspomnianym T-64BM, który reprezentuje poziom poprzedniej generacji czołgów. W ramach konkursu czołgiści muszą się wykazać w szeregu konkurencji. Głównymi jest symulacja obrony i ataku całego plutonu. Nieco mniej ważne są takie konkurencje jak tor przeszkód (w jedną stronę załoga musi go pokonać w ten sposób, że kierowca nic nie widzi i musi polegać na komendach dowódcy), jazda w terenie połączona z rozpoznawaniem zagrożeń czy obserwacja terenu. Są też takie jak udzielanie pierwszej pomocy, strzelanie z broni ręcznej, zdejmowanie i zakładanie gąsienicy czy sprawdzian wytrzymałości fizycznej.
Nowa era konkursów dla czołgistów
Strong Europe Tank Challenge jest młodą imprezą. W tym roku odbywa się dopiero druga edycja. Jednak już zdobyła sporą popularność i najwyraźniej będzie na niej tylko zyskiwać. Kiedyś funkcję konkursu dla czołgistów NATO pełniła impreza Canadian Army Trophy, która była okazją do zaciętej rywalizacji. Amerykanie często w niej wygrywali, dlatego ubiegłoroczna porażka w nowym konkursie wywołała taki szok. Ostatnia edycja Canadian Army Trophy miała miejsce w 1991 roku i wraz z końcem zimnej wojny zaprzestano organizować kolejne. W 2016 roku konkurs dla czołgistów reaktywowano pod nową nazwą i w szerszej formule, bo zaproszono do niego też załogi państw nie należących do NATO. W znacznej mierze przyczyniło się do tego rozpoczęcie organizowania podobnego wydarzenia przez Rosjan. W 2013 roku pod Moskwą odbyła się pierwsza edycja Biathlonu Czołgów, który w kolejnych latach znacznie zyskał na popularności i stał się ważnym narzędziem promocji rosyjskiego wojska. Rosjanie początkowo zapraszali do siebie czołgistów państw NATO, jednak ze względu na gwałtowne pogorszenie się relacji po rosyjskiej agresji na Ukrainę nie wchodziło to już w rachubę. Każdy ma więc swój własny konkurs.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: MON | st. chor. Rafał Mniedło