Ponad 40 koni nadal męczy się w skandalicznych warunkach w pseudostadninie w Prądzewie. – Warunki z tego co wiemy się nie poprawiły, ale mamy plan, jak im pomóc – powiedział w TVN24 Grzegorz Bielawski z Pogotowia i Straży dla Zwierząt. We wtorek odbędzie się kolejna kontrola w tym miejscu – bierze w niej udział oprócz Pogotowia także policja i urzędnicy gminy.
- Zabraliśmy już stamtąd 10 koni, których życie było zagrożone i wymagały natychmiastowej pomocy weterynarza. Znajdowało się tam jeszcze 45 zwierząt, dwa z nich najprawdopodobniej sprzedano – relacjonuje Bielawski. – Zwierzętom pozostałym w stajni należy oczywiście szybko pomóc - żeby miały owies, siano, żeby nie stały w półmetrowym oborniku. Jeszcze we wtorek rano przeprowadzona będzie kolejna kontrola. Sprawdzimy, czy właściciel i stajenny zastosowali się do naszych zaleceń i czy te warunki się poprawiły – mówi działacz.
Bielawski zaznacza, że ma informacje, iż warunki, w których przebywają konie, nie są lepsze. - Mamy plan jak pomóc tym zwierzętom. Nie zdradzimy go jednak, żeby nie przeszkodził nam właściciel – powiedział.
Nie można zabrać zwierząt ze stajni
Wójt nie może na razie wydać decyzji o odebraniu koni właścicielowi, bo kodeks postępowania administracyjnego daje temu ostatniemu 7 dni na ustosunkowanie się do informacji o rozpoczęciu postępowania w tej sprawie. – Jednak koniec koszmaru tych zwierząt to już kwestia dni – zapewnił.
Pogotowie i Straż dla Zwierząt złożyło zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez właściciela stajni Krzysztofa K. Może grozić mu do roku więzienia. Mężczyzna twierdzi, że zarzuty Pogotowia są bezpodstawne. PiSdZ stwierdza, że konie były przetrzymywane w strasznych warunkach - w ponadmetrowej warstwie odchodów, wychudzone, miały ropiejące rany, były zawszone i zarobaczone.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24