"Wszystkie ręce na pokład" - to hasło najlepiej opisuje sytuację, jaka zapanowała w szeregach PO z chwilą, gdy stało się jasne, że referendum jednak się odbędzie. Platforma, początkowo pewna wygranej, stanęła murem za swoją wiceprzewodniczącą. Nie miała wyjścia, sygnał dał sam premier.
Politycy Platformy od początku deklarowali, że referendum w Warszawie to plebiscyt. Głosowanie za albo przeciw komuś. Jesteś za - nie idziesz, jesteś przeciw - głosujesz. Walka toczy się na kilku frontach - opozycja punktuje; Hanna Gronkiewicz-Waltz z tygodnia na tydzień jest coraz bardziej aktywna. Jednak najmocniej broni jej partia. Premier, prezydent, klub, posłowie, samorząd. Na szczególną uwagę zasługuje kilka zręcznych politycznie ruchów.
Po pierwsze: nie iść na referendum
Jest czerwiec. Lato w pełni. Piotr Guział - burmistrz Ursynowa i inicjator akcji referendalnej - naciska. Podpisów pod wnioskiem o referendum jest coraz więcej, już ponad 100 tysięcy. Przeciwnicy Gronkiewicz-Waltz zbierają je dalej, do wymaganej ustawowo liczby 133,6 tys. coraz bliżej. W PO słychać pierwsze głosy, że do referendum może jednak dojść. Padają pierwsze ostre słowa - o chaosie w Warszawie, braku pomysłów liderów referendalnych. Media donoszą, że do Warszawy jadą posiłki z partyjnej centrali, PO szykuje mobilizację. 18 czerwca pierwsze "nie" dla referendum pada z ust premiera Donalda Tuska. - Nie rekomenduję ani organizowania, ani uczestniczenia w referendum - deklaruje szef rządu. Zapewnia, że wysoko ocenia kompetencje prezydent Warszawy, szanuje wolę warszawiaków, ale uważa, że pomysł referendum "jest nacechowany polityczną intencją". W Warszawie staje licznik podpisów. Nastroje w PO pogarszają słabe sondaże - ponad 60 proc. warszawiaków chce odwołania pani prezydent. Słowa wsparcia płyną z wysoka. Zdaniem ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego za pracę w stolicy całej ekipie należą się "gratulacje". Gronkiewicz-Waltz może liczyć też na swoich radnych. Głosami PO rada miasta udziela jej absolutorium za wykonanie budżetu. Polityka jednak szybko daje o sobie znać. Obrywa się Piotrowi Guziałowi. Ktoś wysyła na niego skargi, w których wskazuje na możliwość złamania przez Guziała przepisów zakazujących łączenia funkcji burmistrza z zasiadaniem we władzach spółki prawa handlowego. Pisma trafiają do wojewody mazowieckiego Jacka Kozłowskiego. Ten zapowiada, że przekaże je pani prezydent, bo to ona "nadzoruje" burmistrza Ursynowa. Nie chce jednak ujawnić, kto się skarży. Deklaruje za to, że jest przeciwnikiem referendum, które nazywa "momentem zbiorowego ogłupienia". W odpowiedzi Guział zarzuca wojewodzie działanie polityczne. W lipcu ratusz uzna skargi za bezpodstawne.
Po drugie: nie uważać, że to coś złego
Nadchodzi lipiec. Lato w pełni, w najlepsze trwa polityczny sezon. Warszawska Wspólnota Samorządowa - organizator akcji zbierania podpisów - deklaruje, że ma ich już 150 tys. Trwa gorączkowe liczenie. Do 22 lipca podpisy muszą trafić do komisarza wyborczego. Jeśli deklaracje okażą się prawdziwe, referendum jest przesądzone. 16 lipca scena polityczna zamiera, słuchając premiera Tuska. - Liczę na to, że warszawiacy w swojej przewadze wyrażą wotum zaufania dla prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, odmawiając udziału w referendum - mówi szef rządu. I zastrzega: - Niepójście na referendum jest też aktem decyzji. Nie jest ucieczką od odpowiedzialności, bo to nie jest głosowanie w wyborach. Słowa Donalda Tuska dziwią wielu. Polityczne komentarze sypią się jak z rękawa. Premier zdaje się zapominać, jak jeszcze niedawno zachęcał do udziału w wyborach i podkreślał zalety wysokiej frekwencji. Jeszcze w lipcu Tusk spotyka się działaczami PO na Mazowszu. Rozmowa dotyczy m.in warszawskiego referendum. Pod koniec miesiąca do komisarza wyborczego trafia 232 tys. podpisów pod wnioskiem referendalnym. Organizatorzy mają co świętować.
Po trzecie: trwać przy swoim
Sierpień jest wyjątkowo gorący. Referendum niemal pewne, więc do wyścigu włączają się kolejni czołowi politycy PO oraz pozostający do tej pory z boku prezydent Bronisław Komorowski. Szef Platformy na Mazowszu Andrzej Halicki kwestionuje sposób zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum. Pisze w tej sprawie do Państwowej Komisji Wyborczej. Pech chce, że to zły adres. PKW odmawia wydania opinii. Pismo trafia do komisarza wyborczego, który jeszcze w sierpniu ogłasza, że ważnych jest ponad 160 tys. podpisów. Pojawiające się co kilka dni sondaże nie są optymistyczne. Pani prezydent zbiera złe oceny od niemal połowy "przepytanych" warszawiaków. W wywiadzie telewizyjnym Bronisław Komorowski daje do zrozumienia, że nie weźmie udziału w referendum. Na pytanie dziennikarza, czy ten dobrze zrozumiał, że prezydent "niekoniecznie weźmie udział w referendum", Komorowski odpowiada krótko. - Dobrze pan rozumie. Murem za Hanną Gronkiewicz-Waltz kolejny raz staje też premier. Ogłasza, że referendum to "polityczna hucpa", w której "nie warto" uczestniczyć. Wydarzenia nabierają tempa. 20 sierpnia komisarz wyborczy ogłasza termin referendum - 13 października. Tego samego wieczoru Hanna Gronkiewicz-Waltz ogłasza, że na referendum nie pójdzie. Hasło - idź, jeśli jesteś przeciw, zostań w domu, gdy popierasz - będzie się w najbliższych dniach pojawiało w wypowiedziach wielu polityków PO.
Po czwarte: najlepsze karty chować na koniec
Prezydent Warszawy ma 50 dni na pokazanie efektów swoich rządów. Aby udowodnić, że jest dobra, musi się chwalić. Ma jej w tym pomóc nieformalny zespół kryzysowy. W jego skład wchodzą czołowi warszawscy działacze PO. Z prezydent współpracować ma też główny PR-owiec premiera Igor Ostachowicz. Cel - pokazać, że Warszawa się rozwija. 28 sierpnia, na zarządzie PO premier ogłasza, że w razie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, mógłby właśnie ją powołać na komisarza. Prawo daje mu taką możliwość, ale co na to wyborcy? Balon próby zostaje wypuszczony. Premier robił to już wcześniej nie raz. Partia pomysł popiera, opozycja krytykuje. Jej zdaniem to kpina z demokracji. Tego samego dnia wieczorem na Twitterze Tusk ogłasza, że "jest przekonany, że rządzić będzie wybrana przez warszawiaków Pani Prezydent, a nie komisarz". "Nie szukam więc kandydatów" - pisze. Następnego dnia, na konferencji prasowej dodaje, że gdyby musiał wyznaczyć komisarza, to wybrałby obecną prezydent lub kogoś z jej ekipy.
Po piąte: trochę postrasz, ale nie za bardzo
Nowy rok szkolny Hanna Gronkiewicz-Waltz rozpoczyna od spotkania z uczniami. Kilka dni później ogłasza powstanie tzw. Karty młodego warszawiaka. Dzięki niej wszystkie warszawskie rodziny będą mogły na preferencyjnych warunkach korzystać z komunikacji miejskiej oraz oferty stołecznych placówek sportowych, rekreacyjnych i kulturalnych. W tym samym czasie szef mazowieckiej PO Andrzej Halicki straszy warszawiaków - gdyby doszło do odwołania w referendum Hanny Gronkiewicz-Waltz i powołania na jej miejsce komisarza, to Warszawie może grozić paraliż decyzyjny. Do gry kolejny raz włączają się władze centralne. 26 września na wspólnej konferencji premier Tusk i minister transportu Sławomir Nowak obiecują dokończenie budowy Południowej Obwodnicy Warszawy, "kosztem odsunięcia w czasie budowy dwóch fragmentów trasy S7. Warszawski ring ma zostać domknięty w 2019 roku. Brak obwodnicy to poważny problem komunikacyjny stolicy.
Opozycja nie próżnuje. Kampania goni kampanię. Im bliżej referendum, tym chętniej partie pokazują swoich kandydatów do fotela prezydenta stolicy. 27 września TVN24 publikuje sondaż, z którego wynika, że 29 proc. badanych na pewno weźmie udział w referendum. Kolejnych 18 proc. "raczej pójdzie" głosować. Jeśli takie proporcje potwierdzą się przy urnach, referendum będzie ważne. Z sondażu wynika też, że gdyby odbyły się wybory, wygrałaby je Hanna Gronkiewicz-Waltz, zdobywając 26 proc. głosów.
Po szóste: przypominaj o tym, co najważniejsze
4 października na wspólnej konferencji prasowej prezydent Warszawy i minister transportu Sławomir Nowak ogłaszają powołanie pełnomocnika ministra ds. rozwoju ruchu rowerowego. Zostaje nim Łukasz Puchalski, dotychczasowy warszawski pełnomocnik rowerowy. Minister Nowak chwali działania na rzecz rowerzystów w Warszawie. Awans Puchalskiego to nagroda.
Dzień później Hanna Gronkiewicz-Waltz zostaje przewodniczącą warszawskiej Platformy. Za jej kandydaturą głosuje 395 działaczy, 78 jest przeciw. Gronkiewicz-Waltz zastępuje na stanowisku Małgorzatę Kidawę-Błońską, która kierowała lokalną PO od 2006 roku. Nowa funkcja to dowartościowanie prezydent stolicy i wzmocnienie jej pozycji przed referendum. Złośliwi mówią jednak, że jest to zadośćuczynienie od premiera za zbliżającą się utratę stolicy. Trzy dni przed referendum premier kolejny raz przypomina - to nie wybory. - Chciałbym zwrócić się do wszystkich warszawiaków, ale też do całej opinii publicznej - to nie jest żadna arogancja ani chęć bojkotowania referendum, kiedy mówimy bardzo otwarcie: nie idźcie na to referendum, bo to jest sposób na wsparcie, na ochronę prezydent Gronkiewicz-Waltz przed panami Kaczyńskim i Guziałem. Referendum już w niedzielę. Jeszcze tego samego dnia wieczorem okaże się, czy strategia "wszystkie ręce na pokład" przyniosła efekty. Jeśli nie, premier będzie miał o czym myśleć.
Autor: Michał Niemczak/ec / Źródło: tvn24.pl