To dobry dzień dla Polski. Mam nadzieję, że my Polacy zapiszemy się w historii inwestycji w energetykę jądrową pod względem szybkości realizacji - powiedział w "Faktach po Faktach" były minister gospodarki Janusz Steinhoff. Jakub Wiech z serwisu Energetyka24 stwierdził, że budowa elektrowni jądrowej to przedsięwzięcie szalenie kompleksowe, które wymaga równoległych działań na różnych płaszczyznach. - To przedsięwzięcie musi być czymś ponadpartyjnym - zaznaczył.
W piątek premier Mateusz Morawiecki poinformował o wyborze amerykańskiej firmy Westinghouse jako partnera do budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Na ten temat rozmawiali w sobotę goście "Faktów po Faktach": Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24 oraz Janusz Steinhoff, były wicepremier, były minister gospodarki, obecnie szef gabinetu cieni Business Centre Club.
CZYTAJ WIĘCEJ: Elektrownia jądrowa w Polsce. Kiedy i gdzie powstanie
Steinhoff: to dobry dzień dla Polski
- Myślę, że była to przewidziana decyzja. Cieszę się, że została podjęta. To dobry dzień dla Polski - stwierdził Steinhoff, podkreślając, że "musimy zamieniać elektrownie cieplne oparte na węglu kamiennym i brunatnym na reaktory jądrowe".
Jak zaznaczył, trzeba mieć świadomość, że "jest to inwestycja wyjątkowo kosztowna". - Koszty inwestycyjne są niesamowicie wysokie, ten termin jest wyjątkowo napięty. 2033 rok, oddanie pierwszego reaktora, to jest wielkie wyzwanie. Mam nadzieję, że ta inwestycja zostanie zrealizowana w terminie, ponieważ ona wpisuje się w polską transformację systemu energetycznego. Musimy dość szybko zmieniać ten archaiczny miks energetyczny i iść w kierunku odnawialnych źródeł energii, natomiast gwarantem stabilizacji systemu będzie energetyka jądrowa - ocenił były minister.
- Trzymam kciuki za wybudowanie tej elektrowni do 2033 roku. Chciałbym, żeby Polska była tutaj liderem - powiedział. Podkreślił jednak, że harmonogram prac jest "niesamowicie napięty". - Mam nadzieję, że my Polacy przecieramy różne szlaki i zapiszemy się w historii inwestycji w energetykę jądrową pod względem szybkości realizacji - dodał.
Dodatkowa płaszczyzna współpracy i zacieśnienie sojuszu Polska-USA
Zdaniem Wiecha inwestycja przełoży się na "zacieśnienie sojuszu polsko-amerykańskiego w zasadzie na cały XXI wiek". - Elektrownie jądrowe buduje się po to, żeby działały nawet do 80 lat. Możemy patrzeć na ten projekt jako na długofalowe zbudowanie dodatkowej płaszczyzny współpracy między Polską a USA - stwierdził ekspert. Zaznaczył, że dochodzi do tego kwestia budowy w Polsce centrum energetyczno-inżynieryjnego. Jak wyjaśnił, dzięki temu przedsięwzięciu Amerykanie będą mogli budować elektrownie jądrowe w innych krajach regionu, na przykład w Ukrainie.
- Korzyścią jaką odniosłaby Polska byłoby stworzenie takiego hubu, który mógłby posłużyć jako źródło eksportu i personelu, czyli wyspecjalizowanych pracowników budujących tego typu jednostki czy operujących nimi oraz pewnych komponentów, które mogłyby u nas być produkowane - stwierdził.
Zaznaczył, że rola strony polskiej w tej inwestycji jest wciąż do ustalenia. W jego ocenie niewykluczone, że niektóre podmioty z naszego kraju będą brały udział już przy budowie pierwszego reaktora. Dodał, że Amerykanie mogą także współpracować z Koreańczykami, z którymi mają w tym zakresie duże doświadczenie.
"To przedsięwzięcie musi być czymś ponadpartyjnym"
Zdaniem Steinhoffa przed polskimi władzami stoi bardzo istotne wyzwanie, by wynegocjować maksymalny udział polskich przedsiębiorstw w tej inwestycji. Dodał, że strona polska "negocjując, musi postępować konsekwentnie".
W jego opinii "kwestia związana z energetyką jądrową powinna być polityką ponad podziałami politycznymi". - Dobrym obyczajem administracji państwowej w każdym kraju powinno być dzielenie się wszystkimi informacjami i współodpowiedzialnością z opozycją - stwierdził.
Wiech zgodził się z przedmówcą. - Budowa elektrowni jądrowej to przedsięwzięcie szalenie kompleksowe, które wymaga równoległych działań na różnych płaszczyznach. To przedsięwzięcie musi być czymś ponadpartyjnym, bez tego nie zbudujemy elektrowni jądrowej, bez tego nie da się przeprowadzić tak długofalowego przedsięwzięcia - ocenił.
Wiech: musimy zrobić bardzo dużo rzeczy jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty
- My faktycznie ruszymy z budową w roku 2026, ale żeby to było możliwe, trzeba w zasadzie już teraz, po zagwarantowaniu pewnych finansowych możliwości spółkom realizującym to przedsięwzięcie, zacząć zamawiać komponenty, czyli na przykład takie elementy jak wyspy reaktorowe, jak wsady paliwowe do jednostek jądrowych. Robi się to dlatego, że takich przedsiębiorstw produkujących tego typu sprzęt jest bardzo niewiele na świecie i do nich po prostu ustawiają się kolejki, które teraz są tym większe, że więcej państw zaczęło ponownie przychylnie patrzeć na energetykę jądrową. Ten zwrot jest bardzo widoczny, zwłaszcza po rosyjskiej agresji na Ukrainę - mówił Wiech.
Jak dodał, "trzeba mieć na uwadze, że jesteśmy jednym z wielu państw, które będzie budować takie jednostki, więc trzeba odpowiednio wcześnie kontraktować takie rzeczy". - Trzeba też pomyśleć o kwestiach kompetencyjnych, czyli na przykład szkoleniu operatorów. To też trwa, to też jest czas, który jest kosztem. Musimy zrobić bardzo dużo rzeczy jeszcze przed wbiciem pierwszej łopaty - podkreślił.
- Nie możemy pozwolić sobie na jakiekolwiek pomyłki i porażki, zwłaszcza związane z jakąś słabością państwa, czy nieumiejętnością przeniesienia tego typu projektów na poziom ponadpartyjny. Musimy działać wspólnie, bo budowa takich jednostek jak elektrownie jądrowe i w ogóle polityka energetyczno-klimatyczna jest w naszym wspólnym, polskim interesie - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24